Maria Pawlikowska-Jasnorzewska wśród słów i kolorów

Ostatnia aktualizacja: 07.05.2025 22:30
"Wybitny malarski talent przekreśliła w sobie dla poezji, łatwo, rozrzutnie, bez reszty. Można by wprawdzie powiedzieć, że go nie przekreśliła, tylko zmieniła technikę, przechodząc z linii i koloru na słowo. Mając dwa równej miary talenty, wybrała jeden, a drugiemu dała w sobie zamrzeć" – tak o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pisała poetka Beata Obertyńska.
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, szkic ołówkiem Bazyli przed kominkiem
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, szkic ołówkiem "Bazyli przed kominkiem"Foto: Polona.pl

Wnuczka, córka i siostra malarzy ze słynnego artystycznego rodu Kossaków od dzieciństwa nie tylko pisała wiersze, ale także rysowała. Zachowało się sporo jej prac plastycznych z różnych okresów życia. Jak wspominał Zygmunt Nowakowski, odwiedzający krakowską Kossakówkę, Lilka wychowywała się wśród kolorów. Dzięki temu "umiała użyć koloru, umiała o nim pisać, nazwać kolorem emocje".

Posłuchaj audycji na podcasty.polskieradio.pl >>>

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zaczynała malować jeszcze jako mała dziewczynka. Swoje emocjonalne stany oddawała także w akwarelach. Jednak później, kiedy dorastała, a życie przynosiło jej różne bolesne doświadczenia, zaczęła wypowiadać się poetycko. Pisała też dramaty. – Bardzo długo te dwa talenty – poetycki i malarski – biegły równolegle. Wydaje się, że Lilka ani jakoś specjalnie nie wywyższała, ani nie umniejszała żadnego z nich – mówiła w Dwójce Małgorzata Czyńska, autorka wydanej właśnie opowieści biograficznej o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej "Zgiełk serca".

Czytaj też:


Utalentowana pisarka, zdolna malarka

Talentu, zarówno poetyckiego, jak i malarskiego, Lilka nie traktowała też jako zabawy. Do obu zdolności podchodziła poważnie i oba rozwijała z równą starannością. - Nie chciała zostać taką sobie, domorosłą poetką, która pisze do szuflady. Kiedy zdecydowała się na debiut i wydała pierwszy tom, czyli Niebieskie migdały, to była próba konfrontacji z rzeczywistością. Mierzyła się z niepochlebną krytyką, która spotykała ją przez długie lata, a jednak nie zniechęcało jej to do wydawania własnych wierszy - podkreśliła biografka.

- I z malarstwem też tak było - dodała Małgorzata Czyńska. - Wiemy, że przez jakiś czas studiowała w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych jako wolna słuchaczka, że przyjaźniła się ze swoimi rówieśnikami malarzami, że była ceniona przez Leona Chwistka i nawet wystawiana na wystawie, której on kuratorował. Te jej próby malarskie były też bardzo dalekie od tego, co reprezentowali mężczyźni z rodziny Kossaków. Beata Obertyńska pisze, że może gdyby Lilka nie zarzuciła malowania, mogłaby się rozwinąć jako bardzo charakterystyczna ilustratorka epoki.

Malarstwo w poezji Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

Mimo że w pewnym momencie swojego życia Maria Pawlikowska-Jasnorzewska porzuciła pędzel i sztalugi na rzecz poezji, to właśnie malarstwo przekłada się na jej teksty. - Wspaniały wiersz "Barwy", czy wiele innych jej utworów, wskazuje na znajomość tematu. Ona wie, jak mieszać kolory, wie, czym jest światłocień, ma wyczucie bryły i koloru - tłumaczyła Małgorzata Czyńska.


Małgorzata Czynska ze swoją książką pt. "Zgiełk serca" Małgorzata Czyńska ze swoją książką pt. "Zgiełk serca"

***

Tytuł audycji: Z jedwabiu i mgły – Rok Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej

Prowadzenie: Dorota Gacek

Gość: Małgorzata Czyńska (dziennikarka, biografka, autorka opowieści biograficznej o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej "Zgiełk serca")

Data emisji: 7.05.2025

Godz. emisji: 22.30

am/pg/k

Czytaj także

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w pamięci bliskich

Ostatnia aktualizacja: 11.03.2025 23:00
"Piękny człowiek, czuły wierny przyjaciel, cudowna, niezrównana, niezapomniana poetka" - tak o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej wypowiadał się Tymon Terlecki. Tymi słowami chciał zmarłą poetkę pożegnać na cmentarzu w Manchesterze latem 1945 roku, ale wtedy nie był w stanie niczego wypowiedzieć. "Te słowa pożegnania we mnie uwięzły" - wyznawał.
rozwiń zwiń