Posłuchaj na podcasty.polskieradio.pl >>>
Siostry działają równolegle w różnych środowiskach artystycznych w Warszawie, współtworząc projekty i autorskie inicjatywy. Połączenie ich polsko–wietnamskich korzeni z domieszką kultury francuskiej, w której dorastały, daje oryginalny, wysmakowany plastycznie efekt.
Julia Bui-Ngoc to reżyserka filmowa i teatralna, rzeźbiarka, tancerka, choreografka i założycielka Szkoły Tańca z Wachlarzami Bojowymi. Mai Bui–Ngoc jest architektką, operatorką filmową i reżyserką, współautorką licznych projektów architektonicznych zrealizowanych w Polsce. Produkują filmy krótkometrażowe, teledyski (np. zespołów Kosy, Sutari, Laboratorium Pieśni, Justyny Steczkowskiej, Kayah, Jana Jakuba Orlińskiego), spektakle teatralne. – Kochamy wszystkie dziedziny sztuki, a film pozwala nam je ze sobą łączyć – podkreśla Mai. – Dlatego tak bardzo cenimy formy filmowe, w których możemy połączyć muzykę, aktorstwo i taniec.
Julia dodaje, że kluczowym elementem ich pracy są emocje. – Dla nas muzyka to jedna z nielicznych sztuk, które potrafią wywołać ciarki na skórze, kiedy naprawdę porusza. To bardzo abstrakcyjna przestrzeń, która buduje klimat, nastrój. - Zaczynamy od wideoklipu, ale na tym nie poprzestajemy – zaznacza. – Równolegle pracujemy nad trzema scenariuszami, bo zależy nam na tym, by opowiadać historie pełne emocji.
Czytaj też:
Jak siostry z Francji odkryły polską magię
W najnowszych pracach siostry skupiają się na projekcie "Kalendarz Słowiańskich Baśni", a z okazji przesilenia letniego wypuściły właśnie nowy klip stworzony do utworu Kapeli ze Wsi Warszawa. Zafascynowały je ślady dawnej magii, które – jak same mówiły – dostrzegły dopiero po przeprowadzce z Francji do Polski.
– Kiedy przyjechałyśmy z Francji, zauważyłyśmy bardzo dużo takich malutkich, tajemniczych rzeczy, jak myślenie magiczne – opowiadała Mai. – Miałyśmy takie wpadki, że na przykład witałyśmy się w progu. We Francji nikt na to nie zwraca uwagi, a tu to było coś nowego. Zaczęłyśmy się zastanawiać, skąd to się bierze – ta fajna magia, o której jeszcze wiele nie wiadomo. To było jak odkopywanie skarbów.
Julia wspominała z kolei swoje pierwsze zetknięcie z językiem polskim i słowami pełnymi niewidocznych duchów. – Było na przykład "pal licho" albo "licho wie". Zaczęłam się dopytywać, co to w ogóle jest to licho, i kiedy usłyszałam, że to jakaś mroczna postać, miałam takie wow.
Słowiańska mitologia, licho i Świtezianka
W tym odkrywaniu magicznego wymiaru kultury szczególne miejsce zajęła Świtezianka Adama Mickiewicza. – Musieliśmy przerobić Mickiewicza, "Ballady i romanse". I okazało się, że to są rzeczy niesamowite – duchy, zdrady, śmierć, miłość. Myślałyśmy, że na pewno jest jakiś film, bo to jest tak magiczne i intrygujące, że ktoś musiał to zekranizować. Ale okazało się, że nie. Dla nas to było niepojęte – opowiadała Julia. – Chyba właśnie "Świtezianka" była tym pierwszym momentem, kiedy poczułyśmy, że to jest ta magia. Taka prawdziwa, żywa i bliska – tylko trzeba ją odkurzyć.
***
Tytuł audycji: Rozmowy po zmroku
Prowadzenie: Aleksandra Tykarska
Data emisji: 23.06.2025
Godzina emisji: 22.30
k