Sąd nad Smolarkiem

Dziś decyzja w sprawie Ebiego. Tak szumnie zapowiadany od kilku tygodni koniec Smolarka w Polonii wydaje się coraz bliższy.

Przegląd Sportowy: Skończyła się cierpliwość właściciela Polonii do Euzebiusza Smolarka. Józef Wojciechowski, który sprowadził tego zawodnika na Konwiktorską latem ubiegłego roku i zagwarantował mu zarobki w wysokości 400 tysięcy euro rocznie, postawił ultimatum. "Dałem mu do wyboru trzy opcje. Albo znajdzie sobie nowy klub, albo zgodzi się na zmniejszenie pensji do 200 tysięcy euro netto rocznie, albo trafi do Klubu Kokosa" - przedstawia swoją ofertę dla Smolarka prezes Czarnych Koszul. Piłkarz usłyszał ją już po meczu z Legią (0:1), w którym nie zagrał ani minuty. Ebi nie krył rozczarowania. "Derby to najważniejszy mecz w sezonie. Bardzo chciałem w nim wystąpić, ale nie dostałem na to szansy" - mówi zawodnik.

Kiedy osiem miesięcy temu Polskę obiegła informacja o transferze Ebiego Smolarka do Polpnii Warszawa wydawało się, że nasza szara ekstraklasa zyskuje prawdziwą gwiazdę. Potwierdziły to także pierwsze występy byłego reprezentanta Polski, w których regularnie wpisywał się na listę strzelców. Do czasu. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po nieoczekiwanym zwolnieniu ówczesnego trenera Jose Marii Bakero. Zespół "Czarnych Koszul" pod wodzą Pawła Janasa nie prezentował się tak dobrze jak za czasów hiszpańskiego szkoleniowca, co natychmiastowo odbiło się także na formie Smolarka. Formie, której zawodnik nie odzyskał po dziś dzień.

Zawiedziony postawą Ebiego prezes Józef Wojciechowski postanowił po raz kolejny wziąć sprawy w swoje ręce. Ekscentrycznego prezesa przed podjęciem pochopnej decyzji powstrzymał jednak nowy trener zespołu Piotr Stokowiec. We wtorek od godziny 10 do 14 trwały rozmowy pomiędzy Stokowcem, a wiceprezesem Piotrem Ciszewskim. Po ich zakończeniu poinformowano: Na razie temat Smolarka jest zawieszony. Wszelkie decyzje, także odnośnie tego piłkarza, podejmuje nowy trener. Stokowiec spotka się z zawodnikami i osobiście oznajmi im kto zasługuje na drugą szansę, a kto trafi do rezerw".

Mimo, że sytuacja z pozoru wydaje się być opanowana coś nam się wydaje, że prezes Wojciechowski nie będzie długo przyglądał się sytuacji z boku. Ewentualna strata punktów w najbliższym meczy oznaczać będzie prawdopodobnie kolejne trzęsienie ziemi w klubie. Jednak tym razem ofiarami nie będą członkowie sztabu szkoleniowego, a sami zawodnicy.

Marek Dziadukiewicz