Kultura

Rzemieślnicy z Lublina

Ostatnia aktualizacja: 05.06.2012 14:21
Latem 2010 roku dwóch fotografików - Michał Jadczak i Kuba Wójtowicz - odwiedzało tradycyjne zakłady rzemieślnicze w Lublinie. W ten sposób powstał album i wystawa, którą można obejrzeć w hali biletowej dworca PKP Lublin. Przybyszu - zatrzymaj się na chwilę - to wyjątkowa opowieść o historii miasta!
Audio
  • O wystawie "Rzemieślnicy"opowiadają w RDK autorzy
Jerzy Krawczak, jubiler
Jerzy Krawczak, jubilerFoto: aut. Kuba Wójtowicz

- Mam nadzieję, że to będzie ważny dzień przede wszystkim dla tych ludzi, rodowitych lublinian. Idąc do nich do zakładu, tak naprawdę wchodzi się do ich domu. Chciałbym, aby odzyskali godność bo mam wrażenie, że czasy w których żyjemy, ten pęd, spowodował, że mówiąc kolokwialnie "robienie rękami" jest obciachem. A wcale nie jest, to jest godne, to jest piękne - powiedział na antenie radiowej Trójki Michał Jadczak, jeden z pomysłodawców wystawy i albumu "Rzemieślnicy z Lublina". Wspólnie z Kubą Wójtowiczem jest także autorem zdjęć. Do współpracy zaprosili Agnieszkę Mazuś i Tomasza Bielaka - w ten sposób każdy bohater fotografii miał szansę opowiedzieć swoją historię.

Od 6 czerwca w hali biletowej dworca PKP Lublin można oglądać fotografie. Przedstawiają mistrzów w takich zawodach jak czapnik, ślusarz, zegarmistrz czy tapicer.

- Zakład założył mój ojciec w 1927 r. Najpierw mieścił się na Krakowskim Przedmieściu, potem na Świętoduskiej, skąd w 1952 r. nas wyrzucili. W1960 r. dostaliśmy lokal zastępczy, właśnie tutaj, na Cyruliczej. Nie jest drogi, więc mogę sobie pozwolić na tanie usługi. Strzyżenie kosztuje od 10 zł do 20 złotych, a grzywki strzygę za darmo. Nikt sam tego dobrze nie zrobi, a dla mnie to pięć minut roboty. Fachowcem jestem niezłym. Od 50 lat w zawodzie. - opowiada Illiana Labbe, fryzjerka. Na zakończenie swojej wypowiedzi zwierza się Agnieszce Mazuś:

- Kiedyś ludzie byli dla siebie serdeczniejsi, bardziej mili, mniej zamknięci w sobie. Choć zakład fryzjerski to nadal miejsce, gdzie panie się otwierają. To bardzo ważne w tym zawodzie, by wysłuchać, ale nie plotkować. Najbliższej osobie nie wolno powtórzyć, co się tu usłyszało.

Galopująca globalizacja, poszukiwanie produktów tanich - bez względu na ich jakość - wpłynęło na nasze relacje na wszystkich płaszczyznach. Zamiast bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem mieszkańcy miast giną w anonimowej przestrzeni supermarketów. Wystawa i album próbują to zmienić przywołując 12 bohaterów, których można (nadal) spotkać w Lublinie.

- Mój dziadek był szewcem, te buty nawet po 5 latach nie chciały się zniszczyć. Symbolizują nie tylko to, co tracimy poprzez zalew tanich, masowych produktów. Mają też metafizyczny wymiar, zrobił je człowiek, którego znamy, z który łączy nas relacja - to Kuba Wójtowicz. Odwiedził z aparatem między innymi pana Tadeusza Galaka, krawca :

- Żyje człowiek, bo się tak przyzwyczaił. Raz jest słodko, raz gorzko. Jak za słodko, to zemdli. Ale jakoś się wytrzymuje. Nie ma czym się pochwalić, ale grzech narzekać. Dzieci porządne, wnuków mam całą oświatę: podstawówka, gimnazjum, liceum, a najstarszy ekonomię na UMCS studiuje. Zdolny jest, bo coś ma po dziadku (śmiech). Tylko jeden mały błąd zrobiłem. Syna wciągnąłem w kuśnierstwo, a ten fach też już siada.

Serdecznie zapraszam do wysłuchania rozmowy z autorami albumu i wystawy! Wypowiedzi rzemieślników, które wykorzystałam w tekście pochodzą z historii  spisanych przez Agnieszkę Mazuś. Zainteresowani albumem mogą go szukać przez Centrum Kultury w Lublinie.

A na naszej stronie galeria!


Agnieszka Szydłowska, Trójka

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni