Redakcja Polska

Marcin Przydacz o Nord Stream 2: kolejne narzędzie nacisku Putina

23.02.2021 13:55
Uzależniając Europę od rosyjskiego gazu, Niemcy dają Władimirowi Putinowi narządzie, którym będzie mógł on wpływać na rzeczywistość. Tak jak to działo się na Ukrainie czy Białorusi - powiedział w rozmowie z portalem energetyka24.com Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych.
Marcin Przydacz
Marcin PrzydaczŹródło: marcin_przydacz/twitter

Jak wiceszef MSZ mówił w rozmowie z serwisem, Polsce w działaniach na arenie międzynarodowej przyświeca jeden cel:  bezpieczeństwo Polski i Polaków w stabilnym otoczeniu międzynarodowym, ale także poprawa bezpieczeństwa Unii Europejskiej.- Realizacja projektu Nord Stream 2 negatywnie oddziałuje na poczucie bezpieczeństwa energetycznego nie tylko regionu, ale całej UE. Uzależniając Europę od rosyjskiego gazu, Niemcy dają Władimirowi Putinowi narzędzie, którym będzie mógł on wpływać na rzeczywistość. Tak jak to działo się na Ukrainie czy Białorusi - mówił Przydacz. - Jesteśmy członkiem EU, NATO i chcemy dbać o nasze wspólne bezpieczeństwo. To w ramach tych organizacji kształtujemy i realizujemy nasze strategiczne cele. W stosunku do Rosji, Polska opowiada się za utrzymaniem pryncypialnie twardego stanowiska opartego o tzw. pięć zasad zaangażowania UE z Rosją, na które wszystkie państw członkowskie zgodziły się w 2016 r. Stanowią one ramy budowy relacji z Rosją, które precyzyjnie pokazują, co Rosja powinna zrobić, a czego nie robić, żeby wzmacniać współpracę z Unią Europejską. Nie ma żadnych powodów, aby od nich odchodzić - zaznaczył wiceminister.

Cały wywiad dostępny jest tutaj.

Media we Francji: nowe, symboliczne sankcje wobec Rosji

Tymczasem francuskie media oceniają uzgodnione w poniedziałek przez szefów dyplomacji krajów UE sankcje wobec Rosji jako minimalne i symboliczne. Nie wykluczają, że nowy prezydent USA Joe Biden może zachęcić UE do większego zdecydowania wobec Kremla.

"Poniżeni przez Moskwę Europejczycy, mimo głębokich różnic w podejściu do stosunków z Moskwą, nie mogli patrzeć z założonymi rękami na to, co robi Kreml” – komentuje ekonomiczny dziennik "Les Echos".

W odpowiedzi na uwięzienie opozycjonisty Aleksieja Nawalnego ministrowie spraw zagranicznych państw UE uzgodnili wprowadzenie kolejnych sankcji przeciwko wysokiej rangi urzędnikom rosyjskim.

Symboliczne, najmniejsze z możliwych sankcje

Te sankcje francuskie media określają najczęściej jako "minimalne", a nawet tylko "symboliczne".

Już przed spotkaniem ministrów wielu francuskich komentatorów potępiało "niedające żadnych skutków" sankcje ukierunkowane przeciwko konkretnym osobom i wzywało do "konstruktywnego dialogu" z Rosją. Jest to opcja systematycznie promowana przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Szefowa działu zagranicznego dziennika "Le Figaro" Anne Rovan określa we wtorkowym numerze gazety sankcje jako "najmniejsze z możliwych" i pisze, że "jednak nieszczęsna podróż szefa dyplomacji europejskiej Josepa Borrella pomogła w końcu zjednoczyć Europejczyków w kwestii rosyjskiej". Rovan ocenia, że "poprzez swego wysokiego przedstawiciela, to UE została ośmieszona na początku lutego przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa".

Inne francuskie media, np. dzienniki "Nice Matin" i "Les Echos" relatywizują jednak tę jedność, cytując za AFP niemieckiego ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa, który wezwał, by przygotowując sankcje "nie zamykać możliwości dialogu", gdyż "potrzebujemy pomocy rosyjskiej w wielu konfliktach międzynarodowych".

"Nice Matin" cytuje też wypowiedź pewnego "europejskiego ministra", który "w obawie przed represjami i wzrostem napięć" wzywa, by w kontaktach z Rosją "unikać palenia za sobą mostów".

Unia nie miała ochoty na potyczkę

Brukselski korespondent paryskiego dziennika "Liberation" Jean Quatremer pisze, że "w rzeczywistości Unia nie miała najmniejszej ochoty wdawać się w potyczkę siłową z Rosją". Świadczyć o tym ma to, że nawet nie brano pod uwagę sankcji gospodarczych, które "są naprawdę skuteczną bronią, gdyż Moskwa jest całkowicie zależna od eksportu swych surowców i od zasadniczego rynku eksportowego, jakim jest dla niej UE" - czytamy w komentarzu.

Jak podkreślono, "potężnym sygnałem byłoby przerwanie budowy gazociągu Nord Stream 2, który ma połączyć Rosję bezpośrednio z Niemcami". "Berlin jednak, pragnąc zredukować zależność od Polski i Ukrainy, za nic nie chce odstąpić od gazociągu. (…) Przede wszystkim jednak, gdy chodzi o politykę, większość krajów europejskich nie podziela niechęci, jaką odczuwają wobec Moskwy kraje bałtyckie i Polska, choć (prezydent) Władimir Putin na bezwarunkowe poparcie w łonie Unii może już liczyć tylko ze strony Węgier Viktora Orbana" - ocenia Quatremer.

Prognoza zmiany tonu USA wobec Rosji

Korespondent pisze również, że prezydentura nowego przywódcy USA Joe Bidena, który "w przeciwieństwie do Donalda Trumpa nie ma złudzeń dotyczących Władimira Putina" zapowiada zmianę tonu wobec Rosji, co może skłonić również Unię do bardziej zdecydowanej postawy wobec Kremla.

Komentator "Le Figaro" Renaud Girard jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem ministrów pisał, że "Europa myli się chcąc za skazanie Nawalnego narzucić sankcje wobec Rosji" i wzywał, by wobec Rosji "być realistycznym". Zdaniem Girarda ten realizm ma polegać na sfinalizowaniu budowy Nord Stream 2, a jego brakiem było zerwanie przez Francję po aneksji Krymu kontraktu na dostarczenie Rosji okrętów desantowych typu Mistral.


PAP/energetyka24.com/dad