Ze względu na problemy z łącznością rozmowa telefoniczna z mieszkanką Charkowa raz po raz się rwie. W tle słychać krzyki: "dzieci, odejdźcie od okna!".
Ludzie, którzy wraz z dyrektorką polskiej szkoły schronili się w piwnicy, nie mają kontaktu ze światem zewnętrznym. "Nie mamy żadnych informacji, nie wiemy, co się dzieje w Charkowie. Wiadomości czytamy w internecie, ale zasięg jest bardzo słaby" - wskazuje.
Dzieci śpią w kurzu na podłodze
Według relacji Krawczenko piwnica, w której się schroniła, to świeżo wyremontowane pomieszczenie. - Jest brudno, dzieci śpią w kurzu na podłodze, to nie są warunki do życia - podkreśla.
Charków znajduje się w odległości około 60 kilometrów od granicy z Rosją. Miasto już drugą dobę atakowane jest przez rosyjskie wojska
- Ziemia cały czas drży od eksplozji, bardzo się boimy. Jesteśmy przerażeni - mówi.
Dramatyczny apel o pomoc
Dyrektorka polskiej szkoły zastanawia się, czy w organizacji transportu z miasta nie mogłaby pomóc dyplomacja. - Nie wiem - może jakiś autokar, może godzina ciszy ustalona na poziomie dyplomatycznym, żeby chociaż te dzieci i osoby starsze mogły stąd wyjechać - powiedziała.
- Byłoby bardzo dobrze, gdyby zorganizowano nam jakiś korytarz ewakuacyjny. Teraz nie można dzielić ludzi, czy to Polonia, czy nie, bo dziś nie mamy narodowości - apeluje.
PAP/dad