Przedstawiciele białoruskiej opozycji odwiedzili polski Sejm na zaproszenie komisji spraw zagranicznych i przedstawili swoją ocenę sytuacji na Białorusi, na miesiąc przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Rydze i kilka miesięcy przed tzw. wyborami prezydenckimi na Białorusi.
Rozmawiano o tym, jakie wsparcie polityczne i organizacyjne potrzebne jest Białorusi obecnie.  – Sytuacja w zakresie praw człowieka jest nadal zła. Jako parlamentarzyści opowiadamy się za tym, by relacje oficjalne były uzależnione od postępów w dziedzinie demokratyzacji i by wspierać działania służące poprawie kontaktów z Unii Europejskiej  - mówił  przewodniczący komisji sejmowej, Robert Tyszkiewicz. Deklarował, że Polska będzie kontynuować wsparcie dla mediów, organizacji pozarządowych, społecznych. Wyraził nadzieję, że na szczycie w Rydze dojedzie do parafowania umowy o ułatwieniach wizowych.
– W interesie nas wszystkich, Polski, UE, naszych gości, jest wolna demokratyczna Białoruś, zreformowana, silna gospodarczo – mówiła Agnieszka Kozłowska-Rajewicz,  posłanka do Parlamentu Europejskiego, przewodnicząca grupy roboczej ds. Białorusi w zgromadzeniu EURONEST.  Dodała, że trzeba wzmacniać społeczeństwo obywatelskie i utrzymywać z nim kontakty bezpośrednie. Zaznaczyła, że dlatego niemal na każdym spotkaniu dotyczącym Białorusi poruszania jest sprawa wiz. Europosłanka wyjaśniła, że  kierowana przez nią grupa robocza ma charakter ekspercki, a zastępuje parlament białoruski w zgromadzeniu delegatów izb ustawodawczych krajów Partnerstwa Wschodniego i przedstawicieli Parlamentu Europejskiego. Parlament Białorusi nie jest uznawany, gdyż nie został wyłoniony w demokratycznych wyborach.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz przypomniała, że widać intensyfikację kontaktów UE z Białorusią – ale zastrzegła, że to ”okienko kontaktowe” będzie ważne do wyborów. – To demokratyczne, uczciwe wybory są warunkiem realnych zmian w polityce Polski i Unii Europejskiej wobec Białorusi – zaznaczyła europosłanka.
Łukaszenka chce rozmawiać tylko o handlu
Białoruski opozycjonista Anatol Labiedźka stwierdził, że Białorusi grozi ze wschodu putinizacja, a z Zachodu ”azerbejdżanizacja” – tu miał na myśli pogodzenie się Zachodu z faktem istnienia dyktatury na Białorusi i poprzestanie na relacjach gospodarczych.
Podkreślił, że nie może dojść do legitymizacji wyników wyborów, mimo tego że nie będą uczciwe. Zapowiedział że sam będzie uczestniczył w kampanii. Jego zdaniem , opozycja ma szansę dotrzeć do Białorusinów.  Zaznaczył, że pod koniec roku przeciętna pensja będzie wynosiła 300 dolarów, a 150 emerytura. Mińsk musi zapłacić 5 mld dol. odsetek, a tyle wynoszą rezerwy walutowe. – Ludzie są zawiedzeni (sytuacją gospodarczą). Proponujemy po pierwsze nowy kierunek gospodarczy, po drugie odzyskanie dla nich prawa do wyborów – zaznaczył opozycjonista. Planuje stworzenie szeroksiej koalicji na rzecz uczciwych wyborów. Dodał, że bez solidarności i wsparcia Zachodu trudno będzie wyzwolić więźniów, prowadzić kampanię na rzecz wolnych wyborów i nowego kursu gospodarczego. Zadeklarował, że jako lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej weźmie udział w kampanii wyborczej.
Paweł Siewiaryniec z Białoruskiej Chrześciańskiej Demokracji podkreślił, że Białoruś jest teraz na tym etapie, na którym była Polska w czasie stanu wojennego. Dodał, że po wydarzeniach na Ukrainie cały region przeszedł wstrząs, dlatego ważny jest każdy gest wsparcia. Zaznaczył, że na Białorusi na szczególne wsparcie zasługuje młodzież i media, przeciwstawiajce się propagandzie rosyjskiej. Rosyjska agresja zagraża nie tylko Białorusi, ale i Polsce, Zachodowi – mówił.
”Potrzebna jest polonizacja polityki UE wobec Białorusi”
Co opozycja białoruska myśli o intensyfikacji relacji Zachodu z  Mińskiem? Anatol Labiedźka powiedział, że niedopuszczalna jest  depolityzacja dialogu z Aleksanderem Łukaszenką, który chce rozmawiać o  handlu, ale nie o uczciwych wyborach czy więźniach politycznych.  Bruksela jego zdaniem powinna dobitnie tłumaczyć Białorusinom swoją  strategię. – Po  20 latach dyktatury ludzie włączają telewizor i widzą,  jak Łukaszenka wręcza kwiaty kanclerz Niemiec Angeli Merkel i nalewa kawę prezydentowi Francji ,  a w kraju nic się nie zmieniło. Nadal są więźniowie polityczni – mówił.  Jak zauważył, ci Białorusini, którzy cenią wartości europejskie, nie rozumieją w  takim przypadku, co się dzieje. Bruksela powinna im to wyjaśnić.
Paweł Siewiaryniec podkreślił, że polska polityka jest konsekwentna i  oparta na moralnych zasadach, ale polityka UE, Zachodu - nie. Dlatego,  jak stwierdził, potrzebna jest polonizacja tej polityki.
"Nie można legitymizować politycznie Łukaszenki"
Również inni opozycjoniści, którzy przyjechali do Warszawy,  apelowali, by nie dopuścić do legitymizacji władzy Aleksandra Łukaszenki  przez Zachód – od lat 90. wybory na Białorusi nie były uznawane przez społeczność międzynarodową. Przypominali, że nieprawomocność  władzy stawia pod znakiem zapytania legalność decyzji Łukaszenki,  uzależniających Białoruś od Rosji (np. o umieszczeniu w kraju rosyjskich  baz wojskowych). Podkreślano, że Aleksander Łukaszenka nie jest  gwarantem suwerenności Białorusi, jak próbują go przedstawiać niektórzy  politycy na Zachodzie, dba tylko o zachowanie władzy. I w tym roku  opozycja również przewiduje spektakl wyborczy - Łukaszenka zapewne  będzie chciał w sfałszowanych wyborach uzyskać wysoki wynik, np. 80  procent. Opozycjoniści podkreślali, że legitymizacja polityczna  Łukaszenki to zagrożenie również dla Polski.
"Trzeba postawić na młodzież, przedstawić program gospodarczy"
Kryzys ekonomiczny i finansowy, pogłębiający się na Białorusi,  oznacza, że coraz więcej Białorusinów odczuwa potrzebę alternatywnego  rozwoju gospodarczego. To z kolei może oznaczać szansę na poszerzenie  elektoratu opozycji, jeśli będzie potrafiła odpowiedzieć na to wyzwanie –  mówił Aleksander Arestowicz z Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii Ludowa Hramada.
Paweł Siewiaryniec z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji  podkreślił, że trzeba postawić na tych, którzy mogą przynieść zmiany –  na wolne media, młodzież, organizacje obywatelskie i społeczne.  Podkreślił, że na szczególną uwagę zasługują młodzi ludzie,  patriotycznie nastawieni. Z drugiej strony warty wsparcia jest ruch  kulturowy – w ostatnich miesiącach widoczny jest w nim trend  białorusyzacji – organizowane są kursy języka białoruskiego, przyszła  moda na tradycyjne ornamenty białoruskie i ubrania nim ozdobione  (koszule – wyszywanki).
”Dyktatura białoruska zagraża także Polsce”
Opozycjoniści przypominali o więźniach politycznych Białorusi. W   ostatnim czasie nie widać, by szef białoruskiego państwa zamierzał   zmienić kierunek polityki wewnętrznej. Aleksander Łukaszenka odmówił   ułaskawienia Arcioma Prakapienki, Mikałajowi Dziadokowi, który już miał   wyjść na wolność, przedłużono wyrok o rok, na Mikołę Statkiewicza,  który  jest w więzieniu od 2010 roku wywierana jest presa, Jurija  Rubcowa,  który nosił koszulkę z napisem ”Łukaszenko odejdź” skazano na  kolonię  karną.
Białoruscy działacze byli zgodni w tym, że Łukaszenka potrzebuje od   Europy tylko jednego -  pieniędzy, kredytów. Andrej Sannikau (Europejska   Białoruś) zaznaczył, że kredyty to instrument wpływu na Aleksandra   Łukaszenkę. Przypomniał rolę, jaką odgrywały Stany Zjednoczone, gdy   Polska walczyła o pełną wolność za czasów ”Solidarności”. Podkreślił   także, że dyktatura białoruska wpływa na całą przestrzeń na obszarze   poradzieckim i zagraża także Polsce.
Opozycja przypominała, że Zachód próbuje szukać w wypowiedziach   Aleksandra Łukaszenki pozytywnych sygnałów – wiele osób podkreślało  m.in., że białoruski przywódca nie pojjedzie do Moskwy na paradę w Dzień Zwycięstwa.  Juraś Gubarewicz z  ”Ruchu o wolność” mówił jednak, że Łukaszenka nie  był w Moskwie 9 maja  od blisko dziesięciu lat, co roku zostaje w  Mińsku. Nie mówi się jednak o  tym, że paradę na Białorusi przyjeżdżają wojskowi z Rosji i wezmą w  niej udział.  Inni opozycjoniści  przypomniali, ze przy granicy z Polską  dość niedawno odbyły się wspólne  ćwiczenia rosyjsko-białoruskie.
Andrej Dzmitrieu, wiceprzewodniczący ruchu ”Mów prawdę”, podkreślał,   że olbrzymie spustoszenie w umysłach Białorusinów czyni rosyjska   propaganda, a 20 lat autorytarnej władzy mocno wpłynęło na   społeczeństwo.  Jak zaznaczył, z ostatniego badania sondażu NISEPI   wynika, że blisko 60 procent pytanych uważa aneksję Krymu za dołączenie   do Rosji byłych jej ziem i historyczną sprawiedliwość, 30 procent   chciałaby zjednoczenia z Rosją. Jednocześnie, około 30 procent badanych   chce, by kraj wszedł do UE. Jak stwierdził, w tej sytuacji trzeba   popierać projekty jednoczące Białorusinów. W sytuacji, kiedy Łukaszenka   stwierdził, że bez niego będzie wojna, trzeba również pokazać pokojowy   plan rozwoju Białorusinom – reformy w Ukrainie, w Gruzji  – mówił..
Opozycji do tej pory nie udało się znaleźć jednego kandydata na    prezydenta i z wypowiedzi jej przedstawicieli wynikało, że zapewne to    nie nastąpi. Jedynie Uładzimir Niaklajeu, który niewiele dni temu    opuścił struktury opozycji,  rozczarowany tym, że nie potrafi ona się    zjednoczyć, przypomniał, że możliwość wysunięcia jednego kandydata    teoretycznie istnieje – trzeba jednak chcieć. Jeden z działaczy białoruskich, podsumował te wysiłki w ten sposób:"skoro tak wiele trzeba zrobić, dlaczego tego się nie robi".
Opozycja apelowała o utrzymanie sankcji, naciski na uwolnienie    więźniów politycznych, nakłady na niezależne media białoruskie i    organizacje społeczne.
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych Robert Tyszkiewicz    powiedział, że spotkania będą kontynuowane. Jak stwierdził, przez konsultacje w parlamencie, relacje z opozycją    demokratyczną Białorusi zostały przeniesione na oficjalny poziom i jest to istotna wartość.
PolskieRadio.pl/Agnieszka Kamińska
Informacje o Białorusi:     Raport Białoruś 
bialorus.polskieradio.pl