Raport Białoruś

Prezes FSM o finansowaniu Karty’97: mamy realny plan, nikt nie handluje sprawą portalu z Białorusią

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2019 16:29
Nikt nie handluje sprawą opozycyjnej Karty’97 z białoruskimi władzami. Rozumiemy niepokój redakcji, która co roku walczy z niepewnością - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej Maciej Falkowski. Przyznał, że sytuacja jest trudna, ale jest przekonany, że Karta przetrwa i tym razem.
Maciej Falkowski
Maciej Falkowski Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Redaktor naczelna Karty’97 Natalia Radzina apeluje o pomoc dla białoruskiego niezależnego portalu, bo istniejąca od 20 lat redakcja znów stoi przed widmem likwidacji.

Natalia Radzina mówiła na konferencji prasowej, że jest załamana, bo w realnym wymiarze ma szansę na razie na 30 tysięcy euro – a to połowa tego, co redakcja wydaje rocznie na ZUS i podatki w Polsce. Podkreśliła, że to jedna piąta zeszłorocznego finansowania i portal stanie przed widmem zamknięcia.

Mówiła, że zaoferowano też możliwości dalszego finansowania, ale nie ma na nie gwarancji. Podkreśliła, że redakcję budowała wiele lat. W sytuacji braku środków portal, jeden z nielicznych niezależnych mediów na Białorusi i cieszący się dużą popularnością, może się rozpaść.

Prezes FSM: w sumie planujemy uzyskać 2/3 finansowania z poprzedniego roku

- W zeszłym roku Fundacja Solidarności Międzynarodowej przeprowadziła konkurs, w którym wzięła udział Karta’97. Portal wygrał i Karta’97 uzyskała wówczas finansowanie na poziomie około 580 tysięcy złotych – wyjaśnił w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej Maciej Falkowski.

W tym roku, jak tłumaczył prezes Maciej Falkowski, nie można było zorganizować konkursu, bo nie został on zlecony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i jego samodzielne przeprowadzenie nie jest możliwe, nie leży w kompetencjach Fundacji.

- Zamierzamy skoncentrować się na działaniach własnych, głównie na miejscu, w krajach priorytetowych Polskiej Pomocy, i współpracować – w miarę możliwości – bezpośrednio z partnerami z tych państw. Uważamy taką formę działalności za najbardziej efektywną, nie chcemy ponadto dublować działań MSZ rokrocznie organizującego konkursy dla polskich podmiotów. Z tego też powodu otwieramy w tym roku własne przedstawicielstwa w Kijowie i Tbilisi, analogicznie do skutecznie działającego od kilku lat przedstawicielstwa FSM w Mołdawii – mówił prezes o priorytetach Fundacji.

Jak mówił prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej, jeśli chodzi o Kartę’97, FSM może przydzielić jej środki w ramach Polskiej Pomocy oraz środki od innych donorów, którymi dysponuje, jak również pomóc w zdobyciu dodatkowego zewnętrznego dofinansowania.

W sumie Karta może liczyć na pozyskanie w ten sposób około 2/3 środków, które uzyskała w zeszłym roku – dodał.

Czy choć to uda się osiągnąć? Prezes FSM jest dobrej myśli. - Jesteśmy gotowi do rozmów z Kartą’97 choćby dzisiaj – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl prezes FSM Maciej Falkowski.

Dodał, że w zeszłym roku konkurs został rozstrzygnięty dopiero w maju, i wtedy naprawdę Karta’97 była w złej sytuacji, bo nie mogła mieć pewności, że konkurs wygra.

Konieczność przestrzegania procedur

Prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej Maciej Falkowski przyznaje w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, że FSM ma znacznie ograniczone pole działania - chodzi o prawo i procedury, których musi przestrzegać.

Prezes Fundacji Spraw Międzynarodowych mówił też, że doskonale rozumie, iż coroczne problemy Karty’97 to olbrzymi problem i ogromne zagrożenie dla redakcji.

Zgodził się również, że potrzebny jest namysł nad specjalnymi mechanizmami prawnymi, które będą odpowiednie dla takich instytucji, to znaczy zapewnią im finansowanie w dłuższym cyklu.

Obecnie, jak tłumaczył, możliwe jest albo organizowanie konkursu, albo realizacja projektów własnych, w ramach których wiążące są kwoty wynikające z Prawa zamówień publicznych.

Karta’97 stara się zapewnić swoje przerwanie, bo nawet ciągły stan niepewności może zagrozić rozpadem zespołu, to zniweczyłoby wieloletnie starania i wysiłki i samej redakcji, i tych, którzy jej pomagali. Jednak zmuszona jest co roku walczyć o finansowanie – bo taki jest rytm działania organizacji pozarządowych.

Zróżnicowanie źródeł

Prezes Maciej Falkowski podkreślił, że bardzo ważne jest też zróżnicowanie źródeł finansowania. Jak podkreślił, jest to bardzo ważne, by nie wiązać się tylko z jedną organizacją.

Wzajemne pełne uzależnienie nie jest dobre. Może się bowiem tak zdarzyć, że donor nie może udzielić lub musi ograniczyć pomoc z różnych przyczyn. Takie sytuacje są bardzo częste – mówił.

Nie jest to polityka

Prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej Maciej Falkowski mówił, że jego błędem było rozpoczęcie rozmów o finansowaniu niezależnego portalu w czasie wizyty przewodniczącego parlamentu Białorusi w Polsce, co wywołało pytania, zarzuty, nadwerężyło zaufanie ze strony środowisk niezależnych Białorusi.

Środowiska niezależne usłyszawszy o problemach Karty’97 z finansowaniem i jednocześnie obserwując wizytę Michaiła Miasnikowicza w Polsce, powiązawszy jedno z drugim, zaczęły obawiać się, że mogło dojść do sytuacji, w której portal dysydencki, któremu schronienia udzieliła Polska, stał się przedmiotem politycznych przetargów.

Prezes FSM Maciej Falkowski zapewnił, że pomyłką było wyznaczanie spotkania na czas wizyty szefa izby parlamentu białoruskiego w Polsce, Michaiła Miasnikowicza i nie powinno było do tego dojść.

Żaden handel nie miał miejsca – mówił.

Podkreślił, że Polska wspiera niezależne media na Białorusi – i takie wytyczne w ramach merytorycznych dostała również Fundacja Solidarności Międzynarodowej od MSZ.

Pytany, kto zadzwoni zatem pierwszy – Karta do Fundacji, czy Fundacja do Karty, mówił, że to już warto zostawić wewnętrznym ustaleniom. Ale z pewnością potrzebny jest czas na wyciszenie emocji po obu stronach.

Niezależny białoruski portal, który chroni się w Polsce

Karta’97 (charter97.org) to istniejący od ponad 20 lat niezależny portal białoruski, który w związku z represjami, tj. prześladowaniem dziennikarzy, konfiskatą sprzętu, w 2010 roku musiał uciec z Białorusi. Chronił się najpierw na Litwie, potem od 2011 roku dysydentów przyjęła Polska.

W 2010 roku po protestach przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich w Mińsku redaktor naczelna portalu Natalia Radzina trafiła do aresztu KGB, groziło jej więzienie. Udało jej się zbiec z Białorusi, i nie może od tego czasu powrócić do kraju. Portal, którym kieruje, ma trzy wersje językowe – białoruską, rosyjską, angielską. Jest jednym z niewielu źródeł niezależnej informacji dla Białorusinów. Dostarcza im nie tylko informacji o ich kraju, ale także o wydarzeniach na Ukrainie i w Rosji. Ma to duże znaczenie w związku z ekspansją propagandową i informacyjną Rosji w regionie, a także represjami wobec niezależnych białoruskich mediów ze strony łukaszenkowskich władz

Niezależne media na Białorusi są represjonowane, co zbiega się nasilonymi działaniami propagandowymi Kremla na Białorusi.

Angielskojęzyczna strona portalu jest też źródłem informacji dla Zachodu m.in. o represjach wobec niezależnych środowisk, działaniach białoruskiej opozycji demokratycznej, niewygodnych dla władz faktach i opiniach.

Co musi szczególnie niepokoić władze Białorusi, portal cieszy się dużą popularnością, i mimo tego, że rok temu został zablokowany przez łukaszenkowskie władze – czytelnicy starają się do niego dotrzeć poprzez strony proxy.  - Przed zablokowaniem portalu na Białorusi, miesięcznie odnotowywaliśmy około 2,5 miliona użytkowników. Strona miała też około 50 milionów odsłon. Strona ma dużą grupę czytelników, którzy nauczyli się obchodzić blokadę. Dziś nasi czytelnicy to około półtora miliona osób unikalnych użytkowników i około 30 milionów odsłon miesięcznie – mówiła Natalia Radzina na konferencji prasowej.

- Jednym z głównych zadań portalu było informowani białoruskiego społeczeństwa o sytuacji w Polsce – o reformach w Polsce, transformacji o zmianach władzy na drodze wolnych wyborów. Na Białorusi, dla porównania, ostatnie wolne wybory odbyły się w 1994 roku. Dziwi mnie, że dziś zmniejsza się pomoc dla jednego z głównych niezależnych portali na Białorusi i to tuż przed dwoma ważnymi kampaniami wyborczymi na Białorusi. W ciągu dwóch lat na Białorusi muszą zostać bowiem wyznaczone wybory prezydenckie i parlamentarne. Gdy przestrzeń informacyjna Białorusi w dużej części jest pod kontrolą Rosji, zniszczenie Karty;97 jest pierwszym krokiem do okupacji Białorusi. Bardzo wiele mówi się o hybrydowej propagandzie Putina, ale jednocześnie ma miejsce znaczne zmniejszenie pomocy dla niezależnych mediów ze strony USA, Unii Europejskiej, a dziś także niestety i Polski – mówiła na konferencji prasowej Natalia Radzina.

- Mam nadzieję, że to pomyłka i władze Polski zrozumieją, że tak jest. Jestem gotowa na rozmowę z MSZ i z Fundacją Solidarności Międzynarodowej – dodała na piątkowej konferencji prasowej Natalia Radzina.

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

 

 

 

 

 

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruska dziennikarka na emigracji w Polsce dostała groźby. "Zostało parę dni”

Ostatnia aktualizacja: 27.07.2018 08:33
Redaktor naczelna niezależnego portalu białoruskiego Charter97.org (Karta’97) Natalia Radzina informuje, że otrzymała wulgarny e-mail, którego autor grozi, że zostało jej już tylko „kilka dni”. Portal pisze wiele o braku demokracji na Białorusi, ale również odkłamuje rosyjską propagandę, dotyczącą m.in. wojny na Ukrainie. 
rozwiń zwiń