Od Łagowa do Warszawskiej Jesieni

Ostatnia aktualizacja: 27.03.2012 11:20
Socrealizm w muzyce polskiej trwał zaledwie siedem lat: od 1949 do 1956 roku. Powstały wówczas bardzo interesujące dzieła Bairda, Krenza, Serockiego czy Panufnika.
Audio
IV Zjazd PZPR, Sala Kongresowa w Warszawie, 1964.
IV Zjazd PZPR, Sala Kongresowa w Warszawie, 1964.Foto: źr. Wikipedia/domena publiczna

W listopadzie 1947 roku Bolesław Bierut przemawiał na otwarcie radiostacji we Wrocławiu. Napomknął tam o muzyce, jako jednej ze sztuk. Przemówienie to uważane jest za początek wprowadzania socrealizmu w muzyce. W pełni wprowadzono tę doktrynę podczas zjazdu w Łagowie Lubuskim w sierpniu 1949. Dlaczego środowisko zwarło szyki tak szybko?

- Nie jestem pewien, czy to środowisko zwarło szyki – mówił prof. Maciej Gołąb. – To był plan ustalany w Ministerstwie Kultury i Sztuki, to wynikało z ogólniejszego harmonogramu. Wszystkie te zjazdy środowiskowe były wzorowana na zjazdach sowieckich.

Stałym elementem ówczesnego dyskursu historiografii muzycznej było przeciwstawienie tego, co postępowe temu, co "reakcyjne". Dobrze widać to na przykładzie "Muzyki polskiego Odrodzenia" autorstwa Zofii Lissy i Józefa M. Chomińskiego.

- Postępowa była przede wszystkim muzyka świecka. A więc tańce instrumentalne, pieśń świecka były postępowe. Natomiast muzyka sakralna oczywiście nie zasługiwała na tę pozycję w hierarchii estetycznej ufundowanej na podstawie ówcesnej historiografii – wyjaśniał prof. Gołąb. - Jednak bym tego nie przeceniał, ponieważ w polskiej historiografii muzycznej tego rodzaju prac nie było wiele, jeśli nie liczyć pewnych prac zbiorowych. I nie były to ujęcia radykalne.

W istocie w polskiej historiografii muzycznej nie było praktyki napastliwego, negatywnego opisywaniam przeszłości muzycznej. Praktykowano za to, jak określiła to zofia Lissa, "lakierowanie na czerwono", dostosowywano biografie do potrzebnego wizerunku – uzupełnił Sławomir Wieczorek. – Nie przedstawiano negatywnych postaci z historii, koncentrowano się bowiem na pozytywnych postaciach.

Jednym z najbardziej żywotnych reliktów socrealizmu w historiografii muzycznej jest obraz Chopina pod wierzbą – kompozytora integralnie zrośniętego z ziemią mazowiecką, z muzyką ludową. Mit ten do dziś pokutuje w wielu pracach – dziś zresztą raczej popularyzatorskich, niż naukowych.

- Uważa się powszechnie, że Chopin miał bezpośredni, żywy kontakt z muzyka ludową, a tak nie było. Oczywiście, widywał wiejskie wesela, ale cały problem muzyki ludowej w jego twórczości jest transformacją pewnych jakości kultury wysokiej, czyli tańców artystycznych z twórczości kompozytorów wczesniejszych, nie ma więc żadnych bezpośrednich zapożyczeń z muzyki ludowej – podkreślił prof. Gołąb.

Prof. Gołąb jest wielkim rzecznikiem restytucji repertuaru socrealistycznego. Jakie wartości interesujące dla człowieka XXI wieku zawiera ta muzyka? – odpowiedź załączonym materiale dźwiękowym. Zapraszamy do wysłuchania.

W naznaczonym PRL-owską historią marcu przyjrzeliśmy się także historiografii Polski Ludowej. Jakie było jej miejsce w systemie, który utrzymywał, że odkrył Prawa rządzące historią? Dlaczego historia Polski się nie zatrzymała, skoro PRL miał być jej ukoronowaniem? Na ile PRL-owska historiografia wpływa na dzisiejszy sposób myślenia o przeszłości? O tym Agata Kwiecińska i Michał Nowak rozmawiali z prof. Rafałem Stobieckim.

 

Czytaj także

"Szpule" grasują po Zambrowie!

Ostatnia aktualizacja: 17.02.2012 17:09
Ludzie mówili, że w Zambrowie młodzi mężczyźni muszą się strzec – robotnice z Zakładu Przemysłu Bawełnianego ponoć prowadziły się nie najlepiej. Ile jest prawdy w jednej z najbardziej pikantnych legend PRL-u?
rozwiń zwiń