"Wirtualni wojownicy". Łukasz "JeffreJ" Chmiel - felieton

Ostatnia aktualizacja: 05.10.2018 12:54
Sport ma wiele dyscyplin. Kibice sportów drużynowych zapatrzeni są w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę. Zwolennicy adrenaliny i brutalnej rywalizacji szukają miejsc najbliżej ringu podczas gali boksu lub MMA. Podobnie jest w przypadku e-sportu.
FGC, wrzesień 2018
FGC, wrzesień 2018 Foto: Adam Danisz/mat. pras.

Mimo wielkiej popularności takich gier jak "League of Legends" lub "Fortnite" wciąż znajdują się ludzie, którzy zamiast tego co modne, wybierają rywalizację jeden na jednego odpalając na przykład Tekken'a.

BIJATYKI W E-SPORCIE

Gry z gatunku bijatyk dostały się na scenę e-sportową z przytupem i mocno zaznaczyły swoją obecność w branży za sprawą dopracowanych tytułów oraz licznych eventów. W bieżącym roku oglądalność zmagań wirtualnych wojowników potrafi śledzić prawie milion kibiców przed telewizorami co jest naprawdę imponującym wynikiem. W zeszłym roku pojedynki oglądało raptem kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ten niszowy gatunek przeżywa swoisty renesans, którego skala rośnie w błyskawicznym tempie. Gdzie powinniśmy szukać początku fenomenu? Poprosiłem o komentarz Jakuba "Di" Dudkowskiego, który za bijatykami podróżuje po całym świecie. 

"E-sportowa machina na dobre wciągnęła bijatyki. Kamieniem milowym był tutaj Capcom, który dzięki Street Fighterowi - najpierw IV, a potem V - pokazał potencjał tkwiący w tym gatunku. To właśnie głównie dzięki Capcom Pro Tour tysiące osób na całym świecie niemal codziennie gra "na poważnie" i stara się poprawiać swoje umiejętności, by potem zdobywać laury na turniejach. Coraz więcej firm interesuje się bijatykowym e-sportem, coraz więcej graczy ma wsparcie, żeby jeździć i rywalizować z najlepszymi na świecie. Dowodem na poziom popularności, jest francuski gracz o pseudonimie Luffy, który jest sponsorowany przez e-sportowy oddział piłkarskiej drużyny z Turcji, Besiktasu Stambuł. Największej konkurencji dla Capcomu należy szukać u dwóch konkurentów: Netherrealm Studios (Mortal Kombat i Injustice) oraz Bandai Namco (Tekken oraz Dragon BallFighterZ). Ta druga firma, choć prowadzi już dwie ogólnoświatowe serie, wkrótce może zostać absolutnym liderem - wszystko za sprawą nadchodzącej premiery gry SOULCALIBUR VI. Choć oficjalnie nie było jeszcze mowy o kolejnym "Pro Tourze", to trudno sobie wyobrazić, żeby Japończycy nie skorzystali z okazji i nie wsparli e-sportu, przy okazji promując swoje najnowsze dzieło."

DOJRZAŁOŚĆ, SZACUNEK I PASJA

Powinniśmy zwrócić uwagę na bardzo ciekawy aspekt, mianowicie średnią wieku zawodowych wojowników. W Polsce cały czas panuje przekonanie, że gry są dla dzieci bez względu na to co dzieje się na ekranie. Patrząc na Fortnite'a, FIFĘ, LoL'a czy CS'a trudno się z tym nie zgodzić. Kiedy popatrzymy jednak na triumfujących na turniejach wojowników zobaczymy dorosłych ludzi między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Na zawody często uczestnik zabiera całą swoją rodzinę, która z trybun wypełnionej hali może oglądać i dopingować walczącego członka rodziny. W całej społeczności panuje niezwykła atmosfera, na którą składają się takie czynniki jak szacunek, dorosłość oraz dojrzałość gamingowa. Podanie ręki przed i po pojedynku, przekazywanie sobie wiedzy, dzielenie się doświadczeniem oraz legendarne after party po zakończonym turnieju pokazują nam zupełnie oblicze nie tylko gier ale i samych graczy.

Wyobraźmy sobie przez chwilę naszą galaktykę. Układ słoneczny zwany e-sportem ma swoje flagowe tytuły, które symbolizowane są przez planety. Kiedy oczy większości ludzi zwrócone są w kierunku tego co jest popularne i znane od lat jest garstka ludzi, którzy decydują się na podróż do innej galaktyki, w której czekają na nich niezwykli ludzie, a sam układ słoneczny jest kompletnie inny. Mniej kolorowy i przejaskrawiony ale z bardziej dojrzałymi mieszkańcami i innej atmosferze. Jest tam ukryte pewne ciekawe zjawisko. Otóż zawodowi gracze bijatyk mimo rozwoju branży nie zawsze chcą być nazywani e-sportowcami. Dla nich liczy się miano wojownika co stanowi słowo klucz. Oczywiście nie możemy powiedzieć, że wszyscy ale określenie więszkość jest jak najbardziej adekwatne. Mój serdeczny przyjaciel Bartek "Bart" Jakubczyk, współwłaściciel Fighting Games Challenge sam nie do końca rozumie skąd takie odgradzanie się murem od nowej terminologii.

Od jakiegoś czasu dochodzą mnie słuchy, że niektórzy nie chcą być nazywani e-sportowcami w odniesieniu do bijatyk, lecz wojownikami. Ciekawi mnie w tym wszystkim to, że mimo lat w branży nigdy osobiście nie zetknąłem się z tym problemem. Miałem okazję usłyszeć, że niektórzy nie chcą bądź obawiają się wchodzenia bijatyk w e-sport. Jednym z głośniejszych argumentów była utrata specyficznego klimatu, który tym rozgrywkom towarzyszy. Mimo, że całkowicie rozumiem ten argument, zastanawia mnie dlaczego nie zastanowimy się nad tym trochę dokładniej. Przecież na chwilę obecną mamy możliwości organizowania i uczestniczenia w tak wielu różnorodnych imprezach, że wspomniany argument przestaje mieć znaczenie. Z jednej strony mamy turnieje/zloty undergoundowe/kameralne gdzie starzy wyjadacze mogą poczuć się jak w domu. Z drugiej mamy coraz większe eventy, które zapewniają ogrom atrakcji innym fanom i na innym poziomie, a dodatkowo zwiększają popyt na daną grę, dzięki czemu mamy pewność, że produkt wciąż będzie rozwijany. Jest też niechęć do gwiazdorzenia przed tłumami i robienia napompowanego show. Jednak w żaden sposób to zawodnikowi nie uwłacza. On jest tylko graczem, który skupia się na tym by wygrać, a dodatkowo adoracja tłumu może go pozytywnie nakręcić. Jeżeli weźmiemy to wszystko pod uwagę to czy naprawdę bycie nazwanym e-sportowcem jest takie straszne? Osobiście zawsze będę nazywał się graczem, a to czy ktoś będzie określać mnie mianem e-sportowca, wojownika czy jakkolwiek inaczej nie będzie miało dla mnie znaczenia, ponieważ nie zmienia to mojej opinii o mnie i nie powinno zmieniać opinii innych o nich samych. Zamiast skupiać się na tak trywialnych kwestiach, skupmy się na naszej pasji. 

MAGIA POLSKIEJ SPOŁECZNOŚCI

Na ten temat mógłbym napisać chyba osiemnastotomową encyklopedię a i tak nie starczyło by miejsca. Wśród ludzi, którzy znają się niemal całe życie przebywam nieco ponad rok. Przełomowym momentem było szczęśliwe zwycięstwo nad legendarnym graczem Gajdą, z którym spotkałem się w finale drabinki przegranych podczas Tekken World Tour w Łodzi. Wtedy właśnie zaczęła się magia.

Szacunek po wygranej, wrzawa na trybunach i nawet nie wiem, w którym momencie już stałem między ludźmi Starej Gwardii. Po zakończonej walce rozmawiałem z Adamem jeszcze bardzo długo i w zasadzie to on zainspirował mnie do maksymalnego poświęcenia aby doskonalić swoje umiejętności. After Party, również spędziłem wśród weteranów, którzy przyjęli mnie bardzo ciepło. Jednego dnia jesteś "no-name'm", który streamuje po godzinach a następnego imprezujesz wśród topowych graczy. Nie jestem w stanie opisać radości oraz tego jak rosło moje serce. Zaczęły się wyjazdy na zloty, prywatne turnieje dzięki którym zacząłem doskonalić swoje umiejętności i poznawać coraz więcej ludzi oraz tajników gry. Byłem traktowany jak swój. Z szacunkiem do osoby oraz bez taryfy ulgowej w trakcie gry. Jakbym był z nimi od zawsze i jakbyśmy znali się od lat.

Mariusz "ManieQ" Dziarmaga został moim trenerem, Olga "Olgotka" Kapłon nauczyła mnie pokory i pokazała, że wpisowe za turniej zamiast do kieszeni może trafić do schroniska dla zwierząt. Dominik "Deluxe" Christke przekazał tzw. wiedzę ukrytą oraz koreańskie podejście do gry, a Bartek "Bart" Jakubczyk dodał swoje trzy grosze trenując moją cierpliwość. Rok temu komentuje zawody Fighting Games Challange w Łodzi a rok później współorganizuję całą imprezę oraz tworzę gale dla zawodników. Nawet teraz pisząc te słowa troszkę szklą mi się oczy jak cofam się do tych chwil. Chciałbym przeżyć to wszystko jeszcze raz ale też z uśmiechem wypatruje kolejnych wydarzeń. Praktycznie gram całe życie ale żaden gatunek gry nie dał mi tak zjednoczonego i oddanego pasji community jak zrobił to Tekken.

LICZBY ROSNĄ, PRZYSZŁOŚĆ ŚWIETLANA

To niezwykły rok jeżeli chodzi o rynek bijatyk na rynku e-sportowym. Liczby rosną, społeczność się powiększa, kolejny hit od Namco Bandai już na horyzoncie.

Przyszłość bijatyk jest naprawdę obiecująca i na tle innych gier doskonale się rozwija. Oczywiście na chwilę obecną trudno mówić o wynikach porównywalnych z grami, w które pompowane są wielkie pieniądze ale kwestia czasu jak wyniki będą kilkukrotnie większe niż teraz. Mój trener Mariusz "ManieQ" Dziarmaga też uważa, że możemy spać spokojnie z padami w dłoniach.

"Bijatyki jako gry e-sportowe w porównaniu do innych nie miały łatwej drogi aby wejść w ten świat turniejowy. Przez długie lata pracowano nad tym aby gry z tego gatunku mogły zagościć na największych turniejach i eventach na świecie. Można powiedzieć że era bijatyk jako gier e-sportowych zaczęła się w Azji, a potem w Stanach Zjednoczonych. Lata ciężkiej pracy zaowocowały turniejami światowej rangi. Dziś są to między innymi takie turnieje jak: CEO, Combo Breaker, Evolution, South East Asia Major, Evo Japan, VS Fighting, Texas Showdown, Canada Cup, Berlin Tekken Clash, Celtic Throwdown, Moscow Fighting Arena, NCR, Final Round oraz wiele innych. Rok 2018 dla bijatyk jest według mnie rokiem przełomowym, ponieważ praktycznie każda gra z tej serii ukazuje się już nie tylko na konsole ale i też na komputery stacjonarne, co powoduje że powiększa się systematycznie ilość graczy. Patrząc na to w którą stronę idą dzisiaj bijatyki można stwierdzić, że rok 2018 to złoty rok dla tego gatunku.  Te tytuły są coraz bardziej przystępne dla przeciętnego gracza ale i też coraz bardziej wymagające dla profesjonalistów. Poza tym oglądanie walk nawet gdy nie ma się za bardzo pojęcia o grze jest tak fascynujące że większość oglądających przeżywa te same emocje jak ci gracze którzy właśnie ze sobą walczą. Grafika jest coraz ładniejsza, ładniejsze są również efekty, wszystko jest dość szybkie i dynamiczne co powoduje że oglądając takie walki żaden z widzów się nie będzie nudził. Myślę że jest to ogromny krok na przód dla tego gatunku gier i sam jako fan i pasjonat uważam że to wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Oby tak dalej.".

Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że rynek bijatyk będzie miał prawie milionową widownię a Tekken World Tour pojawi się w Łodzi zagwarantował bym mi solidny trening mięśni brzucha. Tymczasem dziś mamy dowod, że przewidywania analityków względem wzrostu popularności niszowego gatunku okazały się jak najbardziej trafne.

Już 19 października swoją premierę będzie miał Soul Calibur VI i już wersja przedpremierowa została okrzyknięta mianem hitu. Nic dziwnego, że twórcy tak dopieścili swój tytuł, ponieważ seria przeżywała kryzys a przyszłość tytułu uzależniona jest od sprzedaży najnowszej odsłony. Jeżeli wszystko się uda społeczność graczy rozrośnie się o kolejnych wojowników w nowym tytule a Namco Bandai może być niekwestionowanym liderem na rynku bijatyk czego z całego serca im życzę. Nie pozostaje nam nic innego jak zaznaczyć datę w kalendarzu i szykować się do kolejnego starcia.

Łukasz "JeffreJ" Chmiel

Zobacz więcej na temat: Czwórka felieton
Czytaj także

Gorące ferie Mery Spolsky. "Będę udawać, że nie ma zimy"

Ostatnia aktualizacja: 19.01.2018 15:52
Dla Mery Spolsky rok 2017 był bardzo pracowity. Ukazała się jej debiutancka płyta "Miło Było Pana Poznać", zagrała także mnóstwo koncertów. Zimowe ferie wokalistka, wbrew swojemu artystycznemu pseudonimowi, spędzi jednak we… Francji.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Horses on the wall: piszemy po polsku, bo chcemy trafić do ludzi

Ostatnia aktualizacja: 08.06.2018 18:06
- Najwięcej radości daje nam granie dla ludzi. Kiedy widzimy, jak bawią się pod sceną, to chcemy tworzyć dla nich więcej i dotrzeć do jak największej grupy odbiorców - mówili muzycy Horses on the wall.
rozwiń zwiń