Kultura

Michał Nogaś "IS (not)"

Ostatnia aktualizacja: 11.02.2011 07:00
Specjalnie dla serwisu kultura.polskieradio.pl Michał Nogaś, dziennikarz radiowej Trójki, pisze o książce, która go zachwyciła.

To rzecz o książce hipnotyzującej. Przede wszystkim – zdjęcia, bo mowa o albumie. Baśniowe, wciągające, niepokojące, czarno-białe i kolorowe, we wszystkich kolorach zieleni. Poza tym – słowa, bo albumowi towarzyszą intrygujące opowieści w trzech językach: polskim, islandzkim i angielskim. I jeszcze – wygląd, bo zachwyca edycją, formatem, zapachem, okładką. Prostą, wytłoczono na niej tylko dwa angielskie słowa: „IS (not)”.

Było tak: pięcioro młodych zdolnych polskich fotografów z kolektywu Sputnik Photos spotkało pięcioro równie zdolnych, piszących Islandczyków. Postanowili wybrać się – parami – w podróż po jednym z najbardziej, zdawać by się mogło, nieprzyjaznych człowiekowi miejsc w Europie. Dotarli do „ludzi bardzo ukrytych”, do owiec i społeczności farmerskiej na wybrzeżu Strandir, nad wodę, przejechali setki kilometrów, by sprawdzić, co to znaczy "być wyspą". Zrobione, różnymi technikami, fotografie zebrali, przejrzeli, wybrali te najbardziej udane i pasujące do koncepcji. Potem powstały teksty. A całość zebrano w albumie, który ukazuje się właśnie w Polsce. A traktuje, oczywiście, o Islandii.

Adam Pańczuk i Sindri Freysson postanowili zmierzyć się ze stereotypami, z tym, jak większość osób postrzega Islandię – że to kraj ludzi odizolowanych, zapomnianych, "ukrytych" w nieprzystępnych fiordach, a poza tym – jedno wielkie siedlisko elfów. Wsiedli w samochód, wyruszyli na spotkanie z "ukrytym" światem wyspy. Choćby po to, by spróbować spotkać kogoś, kto wciąż jeszcze w elfy wierzy i o tej wierze mógłby coś ciekawego opowiedzieć. Okazało się to prostsze, niż myśleli. Gunnar Pór Nilsen, którego, półnagiego, sportretowali na brzegu jednej z zatok, przyznał, że otaczają go ludzie „pozostający w kontakcie z elfami”. Erla Stefánsdóttir (także sportretowana na brzegu, choć innym) bez zastanowienia zadeklarowała, że widziała w swym życiu „elfy i ukrytych ludzi”, wiara w których nie znika i wciąż znajdują się ludzie, chcący te stworzenia zobaczyć. Zresztą nie należy ich daleko szukać; tak o swojej podróży z Pańczukiem pisze w albumie Freysson: "Prawie przejechaliśmy jednego elfa’"– mówię do Adama. Natychmiast zerka w lusterko, ale zaraz potrząsa głową z uśmiechem. Na moment dał się nabrać.” Zdjęcia, które powstały w wyniku ich wyprawy są zniewalające, kolory to głównie zieleń, fiolet i różne odcienie niebieskiego. Gdy patrzy się na te fotografie, czuje się wiatr, który smaga twarze bohaterów, chłód, czasem lekkie promienie słońca. I nabiera się przekonania, że jest w tych kadrach zapisana jakaś tajemnica.

Zupełnie inną Islandią pokazują zdjęcia, wykonane przez Michała Łuczaka, opisane przez Hermanna Stefánssona. W tekście otwierającym ich rozdział „Być wyspą” znalazły się słowa: "W zasadzie trudno o lepszy zwięzły opis Islandii niż ‘wyspa na Oceanie Atlantyckim’. Wyspy są wyizolowane, jak wskazuje na to samo słowo. Tyle, że nie islandzkie słowo. (…) Mieszkać na wyspie to być wyizolowanym. Niekoniecznie pociąga to za sobą poczucie osamotnienia”. Zdjęcia są czarno-białe, czasem rozmyte, poruszone. Wśród nich – jedno z najpiękniejszych w całym albumie, przedstawiające człowieka, który stoi nad brzegiem. Widać, że wieje, siąpi, jest szaro, uwagę przykuwa jego jasny płaszcz. Jest sam przeciwko wszystkim siłom natury, to utrwalenie sytuacji beznadziejnej. A jednak jest w tym zdjęciu coś, co przyciąga, jest przepiękne. Inne? Koń z rozwianą grzywą, starszy człowiek korzystający z publicznego aparatu telefonicznego, mała owieczka, zziębnięta, włożona do miski i przykryta kocem. Zmęczone twarze robotników. Wszyscy odizolowani.

"Wydaje mi się niezwykle trafne, że Islandia kształtem przypomina owcę, leżącą spokojnie jak baranek nie wadząc nikomu” – pisze w trzecim rozdziale Kristín Heida Kristinsdóttir. Ona, wraz z Janem Brykczyńskim, dotarła do Árnes, najdalej wysuniętego zamieszkałego obszaru wyspy, gminy, w której zadomowili się farmerzy hodujący wyłącznie owce. „Owca islandzka, twarde zwierzę, potrafi przetrwać najgorsze mrozy i długi okresy głodu; obdarzona jest sporą dozą wytrwałości i uporu” – przekonuje dalej we wprowadzeniu Kristín. A jacy są ci ludzie, tam daleko, najdalej jak się da? Widzimy ich, zmęczonych, siedzących przy okrągłych stoliku, popijających kawę z termosu. Jest kobieta stojąca w oknie, pewnie czeka na męża… Może to ten człowiek z następnej strony, w roboczym ubraniu, patrzący na wielkie pole, pośrodku którego stoi? A może to kierowca koparki, która zamiast wielkiej łyżki ma na końcu wysięgnika kij z przyczepionymi do niego trzema obdartymi ze skóry owcami? Dookoła bezdroża, woda. „Ludzie z Árnes mieszkają wśród stromych gór i szumu oceanicznych fal, daleko od blichtru i zgiełku”.

Każdy, komu dane było spędzić choć kilka dni na Islandii, wie, że – wspomniana choćby przed chwilą – woda, z różnych powodów, to jedno z najczęściej powtarzanych tam słów. Ocean, zatoka, gorące źródła, kąpielisko Błękitna Laguna, deszcz… W albumie „IS (not)” wodę pokazują i opisują dziewczyny – Agnieszka Rayss i Sigurbjorg Þrastardóttir. Robią to dość przewrotnie, bo na przykładzie… basenów termalnych. Sigurbjorg pisze, że „(…) właśnie na basenach termalnych wszystkie bolączki islandzkiego społeczeństwa – a często i całego świata – są każdego dnia dogłębnie rozpatrywane i rozwiązywane. (…) Nie da się tego zjawiska wyjaśnić w żaden sposób, może z wyjątkiem tego, że kiedy mężczyźni i kobiety są bez ubrania (lub prawie bez ubrania), wszyscy zgromadzeni mogą dyskutować jak równy z równym. W basenie termalnym nikt nie jest pod krawatem. Nikt nie ma wyższych obcasów od sąsiadki.” Świat takich basenów może być piękny i wciągający. I staje się taki, gdy patrzymy na zdjęcia Rayss. A na nich: spowite mgłą niezwykłe kąpielisko w niecce wulkanu, kobieta „oklejona” leczniczą mazią nasyconą minerałami „wyciśniętymi” z lawy. I dalej: zanurzona po szyję, całująca się para, ledwie unoszący się na powierzchni, relaksujący się mężczyzna. Ale są i inne akweny – naturalne i sztuczne, przydomowe baseny, jest (chyba) jezioro, w którym – po kolana w wodzie – stanęło dwóch panów w czepkach i okularach. Są gorące źródła i, jak to na Islandii, mnóstwo mgły, która zakrywa wielkie przestrzenie.

A na zakończenie, opisany jedynie po angielsku, wspaniały dokument „In the car with R” – zbiór zdjęć wykonanych przez Rafała Milacha, któremu w podróży po wyspie towarzyszył Huldar Breiðfjörð. To – w dobrym znaczeniu tego słowa – Islandia w pigułce. Zadziwiająca kompilacja! Stary zdezelowany samochód, stojący – nie wiedzieć czemu – na dachu kontenera w samym środku kamienistej łąki, dzieli miejsce w albumie z zapisanym kalendarzem, dwiema poniszczonymi skrzynkami pocztowymi, gdzieś na skraju szutrowych dróg, dłonią starej kobiety, przyozdobioną pięknymi pierścieniami i dziesiątkami małych portretów dawnych i obecnych mieszkańców wyspy. By móc się dobrze im przyjrzeć, trzeba wytężyć wzrok. Odnaleźć detale. Niezwykle wciągające zajęcie!

"IS (not)" to rzecz, której po prostu nie chce się wypuścić z rąk. Urzeka na każdym poziomie. A, jakby tego było jeszcze mało, do wydawnictwa papierowego dołączona jest płyta, na której znalazł się filmowy zapis projektu. Islandia, zapisana w kadrach, miga nam przed oczami, słychać głosy autorów zdjęć i tekstów, wszystko, co może wydawać się – jedynie z kart – baśniowe, staje się realne, namacalne; wiatru, który smaga twarze bohaterów fotografii, można doświadczyć. Wspaniała to przygoda, nie tylko dla miłośników tej wyjątkowej wyspy, przygoda do tego ekskluzywna, bo album wydany został jedynie w tysiącu egzemplarzy, a trzysta z nich jest dodatkowo numerowanych.

Gdyby się jednak komuś z czytających te słowa nie udało wejść w posiadanie "IS (not)" (a będzie to możliwe na przykład dzięki uważnemu słuchaniu Trójki w najbliższych dniach), warto zanotować, że projekt będzie miał także swoją galeryjną odsłonę. To nie dziwi, bo takimi zdjęciami trzeba się chwalić!!! 16 lutego "IS (not)" otwiera się w Muzeum Narodowym w Gdańsku, 8 kwietnia w Galerii B&B w Bielsku-Białej, a 20 czerwca trafi do stolicy, na Skwer (Fabryka Trzciny).

Wybrane zdjęcia z albumu i historię jego powstawania można też obejrzeć w sieci pod adresem: www.icelandictales.sputnikphotos.com. A polscy współtwórcy projektu będą gośćmi Trójki 19 lutego, w „Radiowym Domu Kultury” (po 12-tej).

Trójka jest patronem wydawnictwa i wystaw "IS (not)".

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Polaroidem przez Islandię

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2010 11:27
- Świat na zdjęciach jest wolny od pośpiechu, oglądamy je i myślimy, że ludzie uchwyceni na tych portretach po prostu lewitują - mówi Jakub Śwircz z Yours Gallery.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wystawa fotografii "IS(not)"

Ostatnia aktualizacja: 07.02.2011 12:08
Wystawa jest wynikiem zrealizowanego przez kolektyw fotograficzny Sputnik Photos projektu "Islandzkie opowieści".
rozwiń zwiń