Redakcja Programów Katolickich

Nabożeństwo majowe

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2007 14:26
.


Najpiękniejszym miesiącem w roku jest maj – często możemy spotkać się z taką opinią. Kwitnące, urzekające swym pięknem drzewa, soczysta zieleń, śpiew ptaków… sprawiają, że trudno nie zgodzić się z tym zdaniem. Dla katolików maj jest miesiącem szczególnej czci Matki Bożej; miesiącem, w którym wieczorne śpiewanie Litanii loretańskiej ożywia przydrożne kapliczki na trwałe wpisane w nasz rodzimy krajobraz.
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o nabożeństwach majowych, które od lat gromadzą wiernych na wspólnej modlitwie, tak w kościołach, jak przy kapliczkach i krzyżach przydrożnych. Treść nabożeństwa stanowi śpiew Litanii loretańskiej, modlitwa „Pod Twoją obronę” oraz pieśni maryjne. W kościołach obrzęd odprawiany jest przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, którym na zakończenie wierni otrzymują błogosławieństwo. Skąd wzięła się taka forma pobożności?
Nim nabożeństwo majowe zostało oficjalnie zatwierdzone przez papieża w wieku XIX, rozwijało się całe stulecia, w czym udział mieli czciciele Matki Bożej, którzy starali się upowszechniać maj jako miesiąc maryjny. Niektórzy mariolodzy początków nabożeństwa dopatrują się już w V w., kiedy to wierni Kościoła na Wschodzie odprawiali ceremonie przy figurach Matki Bożej, ozdabianych kwiatami. Wielkie zasługi w upowszechnianiu majowego kultu maryjnego położył żyjący w XIII w. król Hiszpanii, Alfons X. Monarcha w swych wierszach wzywał do szczególnego uwielbiania Maryi w maju, który to miesiąc, swoim pięknem, niejako sam skłania do tego wierzących. Z „Leksykonu kultury religijnej w Polsce” Mirosława Korolki dowiadujemy się, że nabożeństwo majowe powstało we Włoszech w kręgu jezuitów. Obrzęd ten, początkowo odprawiany w rzymskich kaplicach, trafił do kościołów zakonnych. Pod koniec XVIII w. nabożeństwo majowe znane było już we Francji i Hiszpanii, skąd zawędrowało do Niemiec i Austrii. Papież Pius VII formalnie zatwierdził je w 1815r. Po tym czasie nastąpił szybki rozwój nabożeństwa, które szeroko rozprzestrzeniło się również poza kontynentem europejskim.
W Polsce najdawniejsze udokumentowane źródłowo nabożeństwo majowe wprowadzili jezuici w pierwszej połowie XIX w. w Galicji. Niezwykłym zaangażowaniem w upowszechnianiu nowej formy pobożności wykazał się ks. Karol Antoniewicz. Kapłan ten wydał w 1850r. zbiór siedemnastu pieśni maryjnych, zatytułowany „Wianeczek majowy”, w którym znalazła się znana do dziś pieśń „Chwalcie łąki umajone”. Warto zatrzymać się chwilę nad tym tekstem, niewielkim objętościowo, ale jakże tętniącym radością uwielbienia Bożej Matki. Co więcej, pieśń jest w jakimś sensie zachwytem nad pięknem świata, podobnie jak w Hymnie św. Franciszka, który uwielbiał Boga przez Jego stworzenie. Śpiewający zwraca się do łąk umajonych, gór, dolin zielonych, źródeł i krętych strumyków, które wzywa, aby wspólnie z nim chwaliły „Panią świata”! Na koniec woła: „Wdzięcznym strumyki mruczeniem, / ptaszęta słodkim kwileniem, / I co czuje, i co żyje, niech z nami sławi Maryję!”
Uczestnictwo w nabożeństwie majowym jest przede wszystkim przeżyciem religijnym, ale obok tego również wydarzeniem kulturowym, kontynuacją zapoczątkowanej przed wiekami tradycji. Na zakończenie zachęcam do przyjrzenia się polskiej wsi, w której nabożeństwa majowe przy kapliczkach przydrożnych były i nadal są bardzo popularne. Oto jak zwyczaj ten opisał Wł. Reymont w powieści „Chłopi”: „Zebrali się przeto odprawiać nabożeństwo pod cmentarz, kaj pobok bramy stojała mała kapliczka z figurą Matki Boskiej. Każdego maja przystrajały ją dziewczyny w papierowe wstęgi a korony wyzłacane i polnym kwieciem obrzucały, broniąc od zupełnej ruiny, gdyż kapliczka była odwieczna, spękana i w gruz się sypiąca. (…) Zeszło się sporo narodu i jak się naprędce dało przybrali kapliczkę w zieleń a kwiaty, ktosik śmieci wygarnął, ktosik żółtym piaskiem wysypał, że nawtykawszy w ziemię u stóp figury świeczek i lampek zapalonych, wraz jęli klękać nabożnie. – Kowal przyklęknął na przedzie, przed progiem, zarzuconym tulipanami a głogiem różowym i pierwszy zaczął śpiewać.”

LITANIA LORETAŃSKA


Lepiej zrozumiemy charakter modlitwy, jaką jest litania w ogóle, gdy odczytamy znaczenie słowa „litania”. Pochodzi ono z języka greckiego, w którym wyraz lite lub leitaneia oznacza prośbę, błaganie. Pierwotnie słowo „litania” było określeniem pochodu bądź procesji błagalnej; dzisiaj funkcjonuje już tylko jako nazwa modlitwy błagalnej, opartej na wyliczaniu próśb, po których – w zależności od osoby, do której są kierowane – wierni odpowiadają: „zmiłuj się nad nami”, „módl się za nami”, „wybaw nas, Panie”… Modlitwę zaczyna i kończy wezwanie do Boga z prośbą o miłosierdzie.
Litanie maryjne – istniało ich wiele – popularne były już w średniowieczu. Wywodzą się z najstarszej, pochodzącej z VI w. Litanii do wszystkich świętych. W 1601r. papież Klemens VIII zakazał układania nowych litanii i zatwierdził jedną, śpiewaną w Sanktuarium Domku Bożego w Loreto. Początkowo wezwań było więcej, niż dziś, np. „Mistrzyni pokory”, „Matko miłosierdzia”. W 1631r. zakazano dokładania nowych tytułów bez zatwierdzenia Rzymskiej Kongregacji Obrzędów. Wszystkie tytuły dodane po tym czasie, np. „Królowo różańca świętego” w 1675r., „Królowo pokoju” w 1917r. czy „Królowo rodziny” w 1995r. zostały zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. W polskiej wersji Litanii poszczycić możemy się nazywaniem Matki Bożej Królową Polski. Tytuł ten, dodany w 1923r., po ustanowieniu trzeciomajowego święta NMP Królowej Polski, pierwotnie brzmiał „Królowo Polskiej Korony”; po II wojnie światowej został zmieniony na „Królowo Polski”.
Zwróćmy uwagę, że litania, choć jest modlitwą błagalną, zawiera tylko jedną, ciągle powtarzaną prośbę do Matki Bożej: „módl się za nami”. Niektóre zwroty wskazują na rodzaj pomocy, której błagający oczekują, potrzebują bądź już jej doświadczyli: „Uzdrowienie chorych”, „Ucieczko grzesznych”, „Pocieszycielko strapionych”, „Wspomożenie wiernych” – módl się za nami. Określenia Maryi przyjmują różną postać, wszystkie zaś razem przepełnione są czcią, miłością i ufnością. Cóż to oznacza? Tak jak Różaniec nie polega na bezmyślnym odmawianiu „Zdrowaś Mario”, ale na rozmyślaniu nad tajemnicami życia Jezusa i Maryi, tak i tutaj bogactwo określeń stosowanych wobec Matki Boga skłania nas, abyśmy świadomie wymawiali te pełne czci tytuły, rozważając przy tym głębokie ich znaczenie.
Nazywamy Maryję Świętą, Matką, Panną, Królową. Wśród inwokacji znajdziemy kilka, które nazwać można metaforycznymi: „Zwierciadło sprawiedliwości”, „Stolico mądrości”, „Przybytku sławny pobożności”, „Różo duchowna”, „Wieżo z kości słoniowej”… - czy próbujemy zgłębiać sens ukryty w tych wezwaniach? Przyjrzyjmy się ostatniemu z wymienionych: wieża jest symbolem wychodzenia ponad przeciętność, wyrazem mocy, wznoszenia się do Boga. Bywa też symbolem dziewictwa. Kość słoniowa jest materiałem zdobniczym, niezwykle cennym, zbyt cennym, aby wznosić z niego budowle. Tak więc odniesienie do Maryi określenia „Wieżo z kości słoniowej” ukazuje wielką, niewyobrażalną wręcz wartość Jej w oczach Boga i ludzi.
Litania loretańska, znana w Polsce jak i całej Europie od XIX w., jest modlitwą ciągle żywą, znaną i niezwykle ważną, o czym świadczy choćby fakt przenikania jej do literatury. Wzruszający fragment powieści „Ogniem i mieczem” H. Sienkiewicza, wymownie ukazuje, że Litania do Matki Bożej bliska była sercu polskiego noblisty: „Wówczas na widok łuków i strzał wysypywanych z kołczanów pod nogi poznał i pan Podbipięta, że zbliża się godzina śmierci i rozpoczął litanię do Najświętszej Panny. – Uczyniło się cicho. Tłumy zatrzymały dech, oczekując co się stanie. – Pierwsza strzała świsnęła, gdy pan Longinus mówił: „Matko Odkupiciela!” – i obtarła mu skroń. – Druga strzała świsnęła, gdy pan Longinus mówił: „Panno wsławiona” – i utkwiła mu w ramieniu. – Słowa litanii zmieszały się ze świstem strzał. – I gdy pan Longinus powiedział „Gwiazdo zaranna” – już strzały tkwiły mu w ramionach, w boku, w nogach… (…) Potem, na wpół już z jękiem, powiedział pan Longinus: „Królowo Anielska” – i to były jego ostatnie słowa na ziemi. – Aniołowie niebiescy wzięli jego duszę i położyli ją jako perłę jasną u nóg „Królowej Anielskiej”

Magda Kaźmierczak