Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Pogranicze, czyli centrum świata

Ostatnia aktualizacja: 29.01.2019 09:00
Warto było czekać siedem lat na nową płytę zespołu Babadag. Ola Bilińska wraz ze znakomitymi siostrami Kriščiunaite daje nam piękną lekcję nowoczesnej muzyki zafascynowanej przeszłością.
Babadag
BabadagFoto: okładka płyty

Muzyczny styl zespołu Babadag Ola Bilińska zdefiniowała na świetnym debiucie, wydanym w 2012 roku przez Lado ABC. W dziele, wykreowanym wówczas przez liderkę i towarzyszących jej instrumentalistów, baśniowy folk, odwołujący się do różnych tradycji, splatał się z elementami szeroko pojętej muzyki alternatywnej czy avant popu,

Nowa płyta, choć nagrana po tak długiej przerwie, jest w pewnym sensie konsekwencją tamtych artystycznych wyborów. W pewnym sensie – zasadnicze znaczenie ma tu bowiem również fakt, że artystka od kilku lat mieszka na Suwalszczyźnie, blisko litewskiej granicy. I właśnie fascynacja litewską kulturą – oraz językiem – stały się główną inspiracją do nagrania tego znakomitego albumu. Jest on efektem naturalnej potrzeby opowiedzenia o tym, co artystkę otacza, o miejscu, w którym się znalazła.

Swego czasu pisał, jakże blisko związany z tymże polsko-litewskim pograniczem, Krzysztof Czyżewski: „Nie byłoby świata, tego zaułka w galaktyce, gdzie możliwa jest miłość, bez małych centrów świata”. A owo centrum „jest gościnne, obejmuje każdego, kto wstąpi do jego wnętrza, i wszystko, czego dosięga jego promień”. Słowa te brzmią niczym zamierzony poetycki komentarz do omawianej tu płyty.

Ola Bilińska jest publiczności dobrze znana, choćby z zespołów Muzyka Końca Lata czy Bye Bye Butterfly, a folkowym słuchaczom przede wszystkim z fantastycznych płyt autorskiego projektu Berjozkele. Jeśli ktoś kojarzy artystkę wyłącznie z tymi ostatnimi krążkami, może być nieco zaskoczony dynamiką i siłą brzmienia niektórych części nowej płyty. Zapewniam jednak, że warto jej posłuchać.

Zachwycająca jest swoboda artystki w żonglowaniu muzycznymi stylami. Zdolność tworzenia własnej, wielobarwnej opowieści  w oparciu o inspiracje płynące z wielu różnych stron.

Płyta zaczyna się od potężnego brzmienia niczym King Crimson pół wieku temu, a w końcowych fazach przechodzi w kołyszące, oniryczne nastroje, przywołujące chwilami na myśl dokonania twórców z kręgu minimal music. Tomasz Janas

Po drodze mamy zaś szeroki wachlarz różnych stylistyk, zmiennych nastrojów,  tworzących zdumiewająco spójny przekaz. Oczywiście, tym, co nadaje płycie owej spójności, ale i charakteru, jest głos Bilińskiej, jej skłonność, czy słabość, do melodyjnych tematów, ale przede wszystkim ulokowanie tego materiału w przestrzeni spotkania – dialogu między kulturą polską a litewską. To zachwyt litewską tradycją, ze słynnymi sutartines na pierwszym planie, stał się elementarnym natchnieniem dla liderki.

Nazwała płytę „Šulinys” czyli studnia. Składają się na nią opracowania litewskich tematów i autorskie utwory napisane przez Bilińską. Nawet jednak te ostatnie wyraźnie nawiązują do tradycyjnych kontekstów. Ot, choćby najbardziej przebojowy z utworów, „Aitwar”, odwołuje się do litewskiej domowej mitologii czy duchologii.

Artyści zdają się przełamywać granice nie tylko w geograficznym i kulturowym sensie. „Šulinys” to też doświadczanie pogranicza między kulturą a naturą, między tym, co widzialne a duchowe, między racjonalną opowieścią a światem dawnych wierzeń, wreszcie: między folkiem a brzmieniami rockowymi, psychodelicznymi, elektronicznymi. Skoro o rockowych kontekstach mowa, liderka w swym graniu i śpiewaniu, zdaje się kontynuować piękną tradycję kobiet z gitarami od – powiedzmy – PJ Harvey po Annę Calvi. Na tej płycie w jednym utworze śpiewa się po polsku, angielsku, litewsku i nie ma tu cienia dziwności, pretensjonalności. Wręcz przeciwnie: słuchacz ma raczej wrażenie organiczności, kompletności, pełni. 

 Wspomnieć trzeba wreszcie koniecznie, że nie byłoby tej płyty, gdyby nie udział trzech wspaniałych litewskich wokalistek. To siostry Lauksmina, Raminta i Dominyka Kriščiūnaitė. Polska publiczność może je pamiętać z zespołów Franciszka Szpilmana: Banda Dzeta czy Banda Nella Nebbia – bo także z tym ostatnim, laureatem Grand Prix Nowej Tradycji, siostry koncertowały. Tu dodają litewskiego żywiołu, naturalności, świeżości. Ale przecież i dopełniający aktualnego składu zespołu trzej warszawscy muzycy, jak zawsze znakomity Hubert Zemler, Sebastian Witkowski i Igor Nikiforow, świetnie współtworzą muzyczny świat wymyślony przez Olę Bilińską.

Oczywiście, nie pierwsza to, w kręgu szeroko pojętej polskiej muzyki folkowej, płyta pokazująca fascynację litewską tradycją. Wspomnijmy tu choćby twórczość zespołu Sutari czy Marii Krupowies. Ta propozycja jest jednak bardzo osobna, oryginalna, wyrazista i przekonująca. A przy tym jest to muzyka, która z każdym przesłuchaniem otwiera przed słuchaczem nowe przestrzenie.

Że za mało tu muzyki tradycyjnej i akustycznych instrumentów? Wspomniany Krzysztof Czyżewski pisał: „Małe centrum świata ustanawiane jest w ciągłości tradycji. Nie można zapominać, że to żywa rzeka, a nie strzeżone zbiorniki stojącej wody. Wierność tradycji to nie upamiętnianie, lecz kontynuacja”. Tak samo zdają się rzecz traktować autorzy omawianego albumu.


„Šulinys”

Babadag

AKW Karrot Kommando 2019

Ocena: 4/5

Tomasz Janas

Wykorzystane w tekście cytaty pochodzą z książki Krzysztofa Czyżewskiego „Małe  centrum świata. Zapiski praktyka idei”, wyd. Pogranicze, Sejny 2017.

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.