Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Odrobina Grecji z własnej perspektywy

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2019 15:13
„Rebetiko Poloniko” to płyta, która nawiązuje do tradycji greckiej muzyki miejskiej, ale jest też jej świetną autorską interpretacją w wykonaniu Jorgosa Skoliasa i Jarosława Bestera.
Okładka płyty Rebetiko poloniko
Okładka płyty "Rebetiko poloniko"Foto: mat. pras.

Kiedy we wspólnym przedsięwzięciu łączą siły tacy dwaj artyści, wiadomo, że będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem szczególnym: lepszym lub gorszym, ale na pewno dalekim od sztampy czy banału. Dodam od razu, że tym razem mamy do czynienia zdecydowanie z czymś lepszym, potwierdzającym niewątpliwą klasę obu twórców. Potwierdzającym też bezsporny fakt, że obaj znakomicie na siebie wpływają, że – mówiąc inaczej – artystyczna współpraca bardzo im służy: o czym przecież przekonujemy się nie po raz pierwszy.

Ważna wydaje się tu zarówno merytoryczna zawartość albumu, jak i formuła wykonawcza, jaką wybrali artyści. Muzyczne spotkanie w duecie jest bowiem każdorazowo zadaniem szczególnie wymagającym: trzeba być gotowym do nieustającego dialogu. Równie istotna, co warsztatowe umiejętności jest tu być muzykalność, czujność, wrażliwość – a że tych cech obu artystom nie brakuje, otrzymujemy dzieło naprawdę szczególnej urody.  

Artyści współpracowali ze sobą wcześniej, ze znakomitym skutkiem. Obaj mają predylekcję (również) do występowania w duecie. Obu wykonawcom wreszcie estetyka greckich pieśni rebetiko wydaje się nieobca. Powinien zatem być sukces, powinien być świetny album – i tak właśnie jest!

Uwagę przyciąga przede wszystkim charakterystyczny i niepowtarzalny głos Jorgosa Skoliasa. Jeśli mnie pamięć nie myli, usłyszałem go po raz pierwszy, gdy w pierwszej połowie lat 80. zaśpiewał w piosence „Kim jestem – listonoszem” zespołu Krzak, a zaraz potem na świetnej płycie „Krzak’i”. Dalej była m.in. współpraca z kultowymi wówczas zespołami Young Power, Pick Up, Tie Break, Basspace, Osjan i wieloma innymi. Wspominam je nie tylko dlatego, że w poszumie współczesnych popmód te ważne zjawiska polskiej kultury bywają zapominane, ale  przede wszystkim z tej przyczyny, że wokalista już wówczas  pokazywał swe ogromne możliwości, już wówczas odwoływał się do – jakże bliskich sobie – tradycji z południa Europy, znad morza Śródziemnego, z Grecji. Wreszcie, że jego dzisiejsze dokonania są wyraźną konsekwencją ówczesnych wyborów.

Co charakterystyczne, wielkim walorem Skoliasa była zawsze praca w duecie. Taką formułę przyniosła w istocie jego pierwsza solowa płyta „Zulu” (zrealizowana z Radosławem Nowakowskim), z której kilka pieśni – mimo że autorskich – zdaje się być wręcz zapowiedzią tego, co słyszymy na omawianym tu albumie. Potem były m.in. wspólne dokonania z Bronisławem Dużym, Bogdanem Hołownią, synem – Antonisem Skoliasem. Były też płyty bliższe, powiedzmy, folkowi, czyli dwa świetne krążki z braćmi Olesiami (pierwszy uwieńczony tytułem Folkowego Fonogramu Roku). No i wreszcie Skolias – może przede wszystkim w tym kontekście – współpracował z Cracow Klezmer Band podczas nagrywania fantastycznej płyty „Balan”, wydanej w serii „Book of Angels” przez legendarną oficynę Tzadik.

Cracow Klezmer Band to, przypomnijmy jeżeli trzeba, zespół na czele którego od początku działalności stał (a właściwie stoi do dziś – po zmianie nazwy na Bester Quartet) wybitny akordeonista, kompozytor Jarosław Bester. Jego kwartet po raz pierwszy usłyszałem, gdy zdobywał grand prix na Nowej Tradycji w 2000 roku. Potem były kolejne fantastyczne albumy realizowane dla Tzadika. Poza tymi – kanonicznymi dla polskiego folku i nie tylko – krążkami lider zespołu podejmował wiele innych działań, pracował z artystami od Zorna przez Stańkę po Maksymiuka. Wspomnijmy jeszcze choćby świetne nagrania z Grażyną Auguścik, ale w tym kontekście szczególnie istotne będą, znów, dokonania triowe i duetowe: z Vitoldem Rekiem i Rameshem Shothamem oraz Joanną Słowińską.

Sytuacja jest zatem jasna. Artyści współpracowali ze sobą wcześniej, ze znakomitym skutkiem. Obaj mają predylekcję (również) do występowania w duecie. Obu wykonawcom wreszcie estetyka greckich pieśni rebetiko wydaje się nieobca. Powinien zatem być sukces, powinien być świetny album – i tak właśnie jest!

Na repertuar płyty składa się jedenaście tradycyjnych tematów i jedna autorska kompozycja Jarosława Bestera. Poza tym solowym utworem akordeonisty mamy też jeden temat zaśpiewany a capella przez Skoliasa. Pozostałych dziesięć jest efektem twórczej współpracy i wspólnego wysiłku obu wykonawców. Efekty pozwalają na to, by polecić płytę zarówno zapamiętałym sympatykom folku czy wielbicielom obu artystów, jak i wszystkim tym, którzy poszukują brzmień niebanalnych, świeżych, odkrywczych.

Oczywiście, rebetiko to nic nowego. Greckie pieśni przedmieść i spelunek, ten miejski, a może raczej podmiejski, repertuar jest znany słuchaczom. To materiał od wielu lat znajdujący interesujących interpretatorów. Pojawiały się również nieśmiałe próby nawiązywania do tych pieśni przez polskich wykonawców. Rebetiko to pieśni greckie, zatem w sposób całkiem naturalny bliskie Jorgosowi Skoliasowi i to słychać w każdym utworze na płycie. Swoboda operowania dźwiękiem, wykonawcza lekkość, a zarazem swoista żarliwość, pełne zaangażowanie w wykonywany repertuar to wielkie zalety wokalisty. Zresztą znakomicie współpracuje z nim Bester. Zbyt dużo muzycznych ścieżek przeszedł, żeby godzić się tylko na rolę akompaniatora. Nie, Bester jest tutaj współsprawcą, w pełnym tego słowa znaczeniu współtwórcą  tego znakomitego dzieła. Równie przekonująco gra filigranowe melodyjki, jak i potężne akordy. To nawet nie dialog, ale wspólne dokładanie cegiełek do tej pięknej całości.

Naturalnie, już sam tytuł płyty sugeruje (z lekkim przymrużeniem oka), że nie mamy tu do czynienia z próbą jakiegoś wzorcowego, kanonicznego odczytania idiomu rebetiko. Zwiastuje to również instrumentarium czy ściślej mówiąc aparat wykonawczy: głos i akordeon. Mamy tu bowiem autorskie interpretacje, w których tyleż ważna, co same tematy, jest konwencja wykonawcza. To ona sprawia, że płyta jest w istocie własną, nieomal autorską wypowiedzią dwóch wybitnych  muzyków, a nie odtwarzaniem dawnych sentymentów. Greckie pochodzenie Skoliasa nie jest tu tylko usprawiedliwieniem czy pretekstem, a staje się ważnym, absolutnie naturalnym i podstawowym elementem świata kreowanego przez wykonawców. Obaj należą do grona tych artystów, którzy ze szczególną dbałością podchodzą do proponowanej przez siebie muzyki, cyzelując szczegóły, dbając o ich właściwe wybrzmienie. To słychać i na tym krążku. Zarazem obu twórcom nie brakuje odrobiny dystansu, szaleństwa, mają upodobanie do improwizacji, do swoistego rozwichrzenia, zabawy formą. Doświadczenie, wiedza i muzykalność pozwalają im na to. Bywa niemal ludycznie, ale i lirycznie, bywa melodyjnie, ale i impresyjnie. Moim zdaniem szczególny wdzięk mają te bardziej melancholijne utwory w rodzaju „Htes to vtadhi sto take mas” czy, „Zembekano spaniolo”, ale trudno na płycie znaleźć słabe momenty.


Tomasz Janas

Jorgos Skolias & Jarosław Bester

„Rebetiko poloniko”

[For Tune 2019]

Ocena: 4,5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Lata płyną?

Ostatnia aktualizacja: 28.05.2019 08:00
Jedna z najdłużej istniejących i dziś już zgoła legendarnych polskich grup folkowych na swym nowym krążku potwierdza najwyższą klasę i znakomitą formę wykonawczą.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Spotkanie na szczycie

Ostatnia aktualizacja: 17.06.2019 13:39
Nie każda kooperacja uznanych i doświadczonych artystów kończy się zadowalającym efektem. Jednak współpraca kapeli Vołosi z Félixem Lajkó zaowocowała albumem niezwykłym.
rozwiń zwiń