Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Nuty kobiet

Ostatnia aktualizacja: 08.02.2024 08:00
Oczywiście mowa nie o zapisie nutowym, a o muzyce tradycyjnej granej przez kobiety. Granej dzisiaj, granej w miastach. To zjawisko, któremu nie poświęcono zbyt wiele uwagi i z jednej strony to nic dziwnego, no bo przecież dziewczyny grają dzisiaj tak samo jak chłopaki, normalna sprawa.
Maniucha Bikont, Ewa Grochowska
Maniucha Bikont, Ewa GrochowskaFoto: Kuba Jurkowski

Być może też one same, muzykantki, nie chciałyby wydzielania zjawiska kobiecego grania z całości kultury muzycznej – w aspekcie muzyki tradycyjnej rzecz jasna – z tego względu, że mogłoby to zachwiać jakoś owo domyślne, równościowe status quo. A jaka jest w szczegółach kondycja tego status quo, czy zadowalająca – nie mnie to oceniać. Najlepiej jakby zabrały w tej sprawie głos one same. Za to widzę kilka innych powodów, które z drugiej strony, w mojej ocenie usprawiedliwiałyby poświęcenie osobnej uwagi i refleksji właśnie kobiecemu graniu.

Po pierwsze wykonawstwo muzyki tanecznej, historycznie rzecz biorąc, było zarezerwowane dla mężczyzn i ci najstarsi muzykanci, którzy w ostatnich trzech dekadach byli dla młodych adeptów z miast mistrzami, żywym źródłem oryginalnej muzyki wraz z jej kontekstami, byli przez tę normę ukształtowani. Kiedy więc stawały przed nimi młode uczennice ze skrzypcami uznawali to nierzadko za odstępstwo, które usprawiedliwiało z kolei odstępstwo od normy z ich strony, czyli „inwazyjny dotyk”, że tak to ujmę. Byłem kilka razy tego świadkiem, dotyczyło to zresztą także śpiewaków (dlaczego kobiety nie uczą się od kobiet?). Sytuacja „młodych dam” z miasta we wchodzeniu w ściśle męską, wiejską tradycję już na starcie więc potrafi być nieco inna. Po drugie przecież określenie „męska tradycja” to nie jest puste określenie. To, co ją determinuje, co ją wypełnia, a co się przekłada na cechy ściśle muzyczne i wyraża się w stylistyce, to jest męska emocjonalność i ekspresja. Procesowi nauki musi towarzyszyć wtedy – w jakiejś mierze wynikająca z tych różnic – także praca translatorska, adaptacyjna, czasem wykonywana bardziej świadomie, czasem bardziej intuicyjna. Idąc dalej – po trzecie – tak czy owak w rezultacie powstaje muzyka nieco inna, mająca swoją specyfikę, wynikającą z innego „wyposażenia psychicznego”, posiadająca swoistą wrażliwość. Niby wyuczona literalnie, a jednak swoista. Chociaż to z daleka nie musi być wcale takie oczywiste i słyszalne, zważywszy, że nakładają się na to jeszcze cechy osobowościowe.

A o co trzeba by już pytać same muzykantki? Na przykład o to czy ich charakter obecności w ramach sceny muzyki tradycyjnej nie zmienia się z chwilą, kiedy dochodzi do konkurencji ambicji, kiedy dziewczyny, kobiety nie poprzestają na graniu hobbystycznym, a zaczynają grać do tańca już zawodowo i być bardziej swobodnymi w traktowaniu oryginału przekazu. Czy wtedy nie odżywają tradycyjne uprzedzenia płciowe? Że kobiety najlepsze są w śpiewie weselno-lirycznym, w folklorze dziecięcym, a w graniu muzyki tanecznej już nie tak? Że nie potrafią „docisnąć” kiedy trzeba? Nie wiem, to pytanie.


RCKL  Joanna Strelnik  basy  280.JPG
Świat muzyki tradycyjnej coraz bardziej należy do kobiet! Przyszedł ich czas
Andrzej Bieńkowski o "ekstremistkach".

Od samego początku istnienia ruchu domów tańca kobiety zaznaczały silnie swoją obecność i z czasem instrumentalistek pojawiało się coraz więcej. Pierwszą, grającą już w Bractwie Ubogich, była znakomita cymbalistka Anna Broda (potem m.in. Kapela Brodów), dalej: grająca na skrzypcach i ksylofonie Katarzyna Andrzejowska (m.in. Pies Szczeka) oraz Agata Pękalska (dzisiaj Krawczyk; Kapela Domu Tańca), grająca na cymbałach, związana również z zespołem Werchowyna, skrzypaczka Joanna Słowińska (zaangażowana od początku także w folk; Kapela Słowińskich, Muzykanci), Katarzyna Szurman, skrzypaczka, a potem głównie harmonistka (m.in. Czarne Motyle, SenJawaZabawa), skrzypaczka Ewa Wasilewska (grająca zresztą muzykę nie tylko polską i nie tylko in crudo: Transkapela, Kapela Wasilewskich) czy wreszcie Ewa Grochowska (pierwsza tak wytrwale terminująca u jednego muzykanta, Jana Gacy; m.in. Tęgie Chłopy). Oczywiście kobiety także bębniły i basowały – tu trzeba wymienić Alicję Hałas (Kapela Hałasów), Katarzynę Dołęgowską-Ulrich (Kapela Domu Tańca) czy Emilię Okołotowicz (potem Herda; Kapela Bartka Niedźwieckiego, Wędrowiec), z czasem dołączyły Agnieszka Niwińska (Kapela Niwińskich), Dorota Żytomirska (Tęgie Chłopy), Marta Butryn (Kapela Butrynów) czy Joanna Szaflik (Lunaria), Iga Fedak (Kapela Fedaków).

Zwłaszcza w ciągu ostatniej dekady szeregi instrumentalistek pomnożyły się, zwłaszcza jeśli chodzi o skrzypaczki – Maria Stępień (m.in. Dobrzeliniacy), Paulina Kinaszewska (m.in. Wowakin Trio, SenJawaZabawa), Katarzyna Zedel, Joanna Strelnik (Zwykli Ludzie), Dominika Oczepa, Iga Wasilewska (Kapela Wasilewskich), Róża Martyna Grabowska, Emilia Bolibrzuch i Łucja Siedlik z Radical Polish Ensamble, Karolina Fedak z kapeli Fedaków. Na cymbałach grają Iwona Szymanowska (m.in. Melodia w Polsce), Urszula Murawko (Biele). Na harmonii Małgorzata Makowska (Kanka Franka). Na klarnecie Kaja Wasilewska (Kapela Wasilewskich), Lena Nowak (m.in. Warszawska Orkiestra Sentymentalna), Julia Nieściór (Warszawsko-Lubelska Orkiestra Dęta, w skrócie dalej WLOD). Na trąbce Zuzanna Zimończyk (Bonanza), Justyna Tchorek i Magda Szachowicz-Duda z WLOD. Na tubie Maniucha Bikont (m.in. Tęgie Chłopy). Na sakshornie Barbara Wajnchold, Mirosława Wachowska-Nowak i Iwona Pawlak z WLOD. Podobnie jak na flecie piccolo Katarzyna Krasuska. Zdeklarowaną i aktywną lirniczką korbową jest Malwina Paszek. Swoją rodzimą muzykę oraz polską grają skrzypaczki białoruskie, mieszkające w Polsce – Daria Buckaja i Nika Jurczuk, podobnie jak Ukrainka Olena Yeremenko ze Lwowa (skrzypce, nyckelharpa), w naszą scenę muzyki in crudo angażowała się też inna skrzypaczka ukraińska, Angela Zaytseva, niestety już nieżyjąca. Pierwsze szlify muzykanckie zdobywają dorastające, że wymienię chociażby klarnecistkę Gabrielę Burdalską. I może na tym zakończę, bo czytanie tylu nazwisk naraz może być męczące, podobnie jak stawianie pytań bez odpowiedzi. Na pewno o kimś zapomniałem, nie mam już takiego zaufania do swojej pamięci jak kiedyś.

Wiesława Gromadzka foto Piotr Baczewski 1200.jpg
Wiesława Gromadzka
Jest dziś jedyną muzykantką grającą na harmonii pedałowej w regionie radomskim. Po ojcu przejęła starodawny repertuar mazurkowy.

Instrumentalistki budują swoją tradycję i tożsamość muzyczną w pewnym sensie na surowym korzeniu, bez mistrzyń. Jedyną znaną na nizinach muzykantką, wywodzącą się wprost z tradycji wiejskiej jest Wiesława Gromadzka, harmonistka pedałowa. Od ładnych paru lat grywa z nią na skrzypcach wspomniana już Kasia Zedel. Wymieniłem tylko te instrumentalistki, które praktykują grę do tańca, chociaż zdaję sobie sprawę, że oddzielanie tego obszaru od stricte folku jest sztuczne, wiele osób tę granicę swobodnie przekracza i warto tu dodać np. aktywne głównie w folku znakomite muzykantki Sylwię Świątkowską (skrzypce, suka biłgorajska, fidel płocka), Martę Maślankę (cymbały, perkusjonalia) czy Magdalenę Sobczak Kotnarowską (cymbały). Nie mówiąc oczywiście o Marii Pomianowskiej, multinstrumentalistce, mistrzyni suki biłgorajskiej i fideli płockiej, artystce o niespotykanie szerokich horyzontach i kompetencjach. Innymi, odrębnymi i bardzo ciekawymi światami tradycji muzycznych, o których tu świadomie nie wspominam, jest muzyka góralska oraz muzyka wielkopolska. Mają one swoją specyfikę, także jeśli chodzi o uczestnictwo w nim kobiet i wymagałyby osobnych tekstów.

 

Chciałem jedynie wydobyć z tła zjawisko, jak mi się wydaje, godne tego. Godne większej uwagi niż taki malutki felieton, który niczego specjalnie nie zgłębia, a jedynie zauważa.

 

Remek Mazur-Hanaj

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Oj, ty chmielu, czyli felieton etnobotaniczny

Ostatnia aktualizacja: 19.09.2019 10:33
Centralnym obrzędem życia wspólnot tradycyjnych naszego kręgu kulturowego było przez wieki wesele. Centralną, decydującą częścią wesela były oczepiny, a te odbywały się do wtóru pieśni „Oj, chmielu, chmielu”, która zresztą mówi explicite o chmielu: „nie będzie bez cię żadne wesele”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Siemieniec

Ostatnia aktualizacja: 14.02.2020 08:00
To prawdopodobnie najbardziej tajemniczy polski taniec ludowy, nieznany poza swoim macierzystym regionem, zanikły w pierwotnym kontekście przed połową XX wieku, nie tańczony przez żadne zespoły poza jednym - Zespołem Pieśni i Tańca "Dobroń" z Dobronia k/Pabianic, a także w ramach rekonstrukcji animowanych przez sieradzką etnografkę Małgorzatę Dziurowicz-Kaszubę. W ciągu ostatnich 15 lat wszedł znów do obiegu, tym razem  ponadlokalnego, rozpowszechniony na potańcówkach organizowanych przez domy tańca.  
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Wyszłam za muzykanta. Ale co ja tam..."

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2023 08:00
"Sześcioro dzieci my mieli. Znaczy dziewięcioro. Jedno się nieżywe urodziło, dwoje zaraz na choroby. Troje umarło już dorosłe. Zostało troje, tu we wsi mieszkają"...
rozwiń zwiń