- My jako organizacja nauczycieli nie organizujemy kursów, tylko dbamy o to, aby motywować nauczycieli do stałego dokształcania się, do polepszania swoich własnych umiejętności, żeby lekcje języka polskiego były na poziomie, żeby były atrakcyjne. Chcemy żeby ten model języka polskiego był przekazany jak najbardziej poprawnie. Więc to jest nasza misja jako zrzeszenie nauczycieli i dlatego staramy się, aby organizować albo własne zjazdy, własne spotkania, na które zapraszamy profesorów z Polski, albo motywujemy nauczycieli do tego, żeby właśnie przyjechali na taki kurs, na taką konferencję, jaka na przykład, która w tej chwili się odbywa, na konferencję ORPEG. To oczywiście wymaga pewnego wkładu własnego, ale motywacja jest najważniejsza. Najbardziej mi się podoba, że ta konferencja nosi tytuł "Nauczyciel polonijny u źródła". Właśnie to jest potrzebne. Nie wystarczy żeby nauczyciel motywował swoich uczniów, ale też potrzebne jest, żeby sam nauczyciel był zmotywowany i żeby poznał Polskę, jeżeli jej nie zna jeszcze, albo żeby poznał ją lepiej - mówi Teresa Uzarowicz, prezes Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Argentynie.
Jakie były losy pani rodziny? Jak długo mieszka pani w Argentynie?
- Ja urodziłam się w Buenos Aires w 1965 roku. Moi rodzice i dziadkowie z obu stron, przyjechali w podobnych momentach, bo na początku 1949 roku. Przyjechali z Anglii. To już oczywiście było po zakończonej wojnie, po demobilizacji. Wtedy mój dziadek, ojciec mojej mamy, mówił, że nie mógł wrócić do Polski z wiadomych względów i też nie mógł zostać w Anglii, bo Anglia i Stany Zjednoczone zdradziły Polskę, więc uważał, że musi gdzie indziej wyjechać. Wtedy taka była sytuacja, że Argentyna przyjmowała emigrantów i dziadkowie dopłynęli do Argentyny w 1949 roku. Moja mama miała wtedy 11 lat, mój ojciec, miał 17. Moja mama uczyła się i chodziła oczywiście do argentyńskich szkół. Rodzice poznali się w polskim środowisku, bo to się zdarzało bardzo często. Te osoby, które jako osoby młode, jako dzieci przyjechały do Argentyny, to nieczęsto szukały swojej przyszłości, czy swoich partnerów w środowisku argentyńskim. Właśnie to było to pokolenie, które przyjechało, które próbowało utrzymać się w polskości. Więc to zrozumienie było łatwiejsze z osobą, która przeżyła podobne losy. Ja jestem pierwszym pokoleniem urodzonym w Argentynie - dodaje Teresa Uzarowicz.
Fantastycznie pani mówi po polsku, w ogóle bez żadnego akcentu, więc to oświadczy, jak ogromną pracę wykonali chyba pani rodzice, żeby dzieci wychować w polskości.
- W moim domu mówiło się tylko po polsku, do tego stopnia, że jak rozpoczęłam naukę w szkole powszechnej, podstawowej, to nie umiałam mówić po hiszpańsku, który jest lokalnym językiem. Miałam pewne trudności, bo nauczycielka myślała, że ja po prostu nie potrafię wykonać poleceń, a ja ich nie rozumiałam. Z czasem to oczywiście się zmieniło i byłam dobrą uczennicą i nie miałam żadnych trudności. Uczyłam się tak samo dobrze po hiszpańsku, jak i po polsku. Potem uczęszczałam do polskiej, sobotniej szkoły. Właśnie to, że w domu mówiło się po polsku, pomagało w tym, że to moje pokolenie, uczyło się po polsku tak, jakbyśmy byli w Polsce. Uczyliśmy się z polskich podręczników i materiałów, które nie były szykowane dla dzieci czy dla młodzieży mieszkającej poza Polską. Myśmy się uczyli na tych samych materiałach, dlatego że potrafiliśmy mówić po polsku już z domu i wtedy nasz nauczyciel nie miał trudności z naszą edukacją. Mogliśmy zagrać każdą rolę, deklamować każdy wiersz, bo nie było trudności. Byliśmy osłuchani i potrafiliśmy dużo rzeczy zrealizować w szkole - mówi prezes Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Argentynie.
Zapraszamy do wysłuchania całej załączonej rozmowy Haliny Ostas z Teresą Uzarowicz, prezes Zrzeszenia Nauczycieli Polskich w Argentynie.