Raport Białoruś

Setki zatrzymań po protestach na Białorusi

Ostatnia aktualizacja: 07.07.2011 11:15
Około 400 osób trafiło do milicyjnych więźniarek po manifestacjach na Białorusi. Zatrzymano m.in. polską dziennikarkę Agnieszkę Lichnerowicz. Została już zwolniona.
Audio
  • Aleś Zarembiuk, Białoruski Dom Informacyjny: o akcjach protestu

Są to dane zebrane przez centrum praw człowieka Wiasna i niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ).

W Mińsku zatrzymano około 180 osób, w innych miastach Białorusi - około 220. Tak jak podczas poprzednich protestów, ich uczestników, a także przypadkowych przechodniów zatrzymywali, często brutalnie, mężczyźni w cywilnych ubraniach. Służby zatrzymywały i zabraniały pracować dziennikarzom, zwłaszcza z kamerami wideo i aparatami. Pobity został operator z moskiewskiego biura BBC i po powrocie do stolicy Rosji trafił do szpitala - podał opozycyjny portal Biełorusskij Partizan.

Zatrzymani dziennikarze

Wśród zatrzymanych było około 25 dziennikarzy, między innymi Agnieszka Lichnerowicz, reporterka TOK FM, jeden z najlepszych fotografów „milczących protestów”  Anton Motołka, dziennikarze radia "Swaboda" Oleg Hruzdziłowicz i Aleś Daszyński, dziennikarz „Naszej Nowy” Jegor Martinowicz. Większość dziennikarzy już zwolniono.

Nowa taktyka milczących protestów

Tym razem protestujący zastosowali inną taktykę niż podczas poprzednich protestów. Nie nawoływano do zbiórki tylko na głównych placach miast, ale również w innych miejscach. Na przykład w Mińsku proponowano, by przyjść nie tylko na Plac Październikowy, ale i na inne miejsca zbiórek.

Jak zwykle, władze odgrodziły główny plac Mińska i inne miejsca protestów, wzmocniono patrole. Milicjanci w mundurach i w cywilu kazali przechodniom, by przechodzili przez plac "szybciej" i "nie marudzili”.

 

W niektórych miastach w regionach informowano obywateli, że place będą odgrodzone i przez głośniki informowano obywateli o „niedopuszczalności bezprawnych akcji”.
Niemniej jednak, mimo złej pogody, w wielu miastach protestowały setki ludzi – donoszą niezależne media.

Setki zatrzymanych w niedzielę

Po pokojowych protestach w niedzielę zatrzymano około 460 osób, według najnowszych danych organizacji praw człowieka „Wiasna”. Wiele z nich skazano na karę 5-15 dni więzienia lub grzywny.

Protesty przeciw Aleksandrowi Łukaszence, zwoływane przez grupę zwaną jako „Rewolucja przez socjalne sieci” odbywają się regularnie co środę o 19 białoruskiego czasu od początku czerwca. Dodatkowo zorganizowano demonstracje w Dzień Niepodległości, święto ustanowione przez Aleksandra Łukaszenkę jako pamiątkę wyzwolenia przez Armię Czerwoną.

List otwarty: nie potrzebujemy kiełbasy

Organizatorzy protestów zwrócili się dwa dni temu do Łukaszenki z listem otwartym. Zwrócili uwagę, że zgodnie z białoruskim prawem milicja w cywilu nie może zatrzymywać ludzi na ulicach. - Napisano, że protestujący nie potrzebują kawałka kiełbasy, podwyżek, tylko wolności. Dlatego te protesty będą trwały nadal. A na miejsce każdego zatrzymanego pojawi się trzech nowych - mówi Raportowi Białoruś Aleś Zarembiuk z Białoruskiego Domu Informacyjnego.

Dodał, że Białorusinów wspierają ludzie w innych krajach, zbierają się na akcje solidarności, w środy o 19 białoruskiego czasu (18 czasu polskiego).

agkm, nn.by, IA Regnum, Raport Białoruś

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruś: tajniak o mało nie wylądował w pace (wideo)

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2011 13:20
Zamieszanie, setki zatrzymanych, wszyscy się wyrywają. Nic dziwnego, że białoruscy tajniacy z rozpędu zaczęli szarpać swojaka.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Białoruś: 400 osób zatrzymano, zaczęły się procesy

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2011 14:03
Na Białorusi odbywają się już rozprawy zatrzymanych uczestników niedzielnych milczacych akcji protestu zorganizowanych przez internet.
rozwiń zwiń