Każdy może tu wejść. 100 lat temu otwarto teatr wyobraźni

Ostatnia aktualizacja: 28.11.2025 06:00
Radiowy teatr jest niemalże rówieśnikiem Polskiego Radia. 29 listopada 1925 roku nadano pierwsze słuchowisko, tym samym teatr wyobraźni – a nie ma takiej drugiej sceny – zaczął swoją fascynującą działalność.
Grupa pracowników Polskiego Radia (imitatorów dźwięku) zajmujących się wytwarzaniem efektów dźwiękowych. Rozgłośnia krakowska PR, 1936 r.
Grupa pracowników Polskiego Radia (imitatorów dźwięku) zajmujących się wytwarzaniem efektów dźwiękowych. Rozgłośnia krakowska PR, 1936 r. Foto: NAC

Zaczęliśmy "mocno i wdzięcznie"

W listopadzie 1925 radiowa instytucja była w Polsce wciąż raczkująca. Na początku tego roku, 1 lutego, nadano pierwszą próbną audycję ze stacji przedsiębiorstwa Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego w Warszawie. 18 sierpnia nowo powstała spółka: Polskie Radio dostała koncesję na nadawanie ogólnopolskiego programu radiowego. Dzięki staraniom założycieli spółki, Zygmuntowi Chamcowi i Tadeuszowi Sułowskiemu, 26 listopada 1925, w czwartek, stacja TPR po kilkumiesięcznej przerwie wznowiła działalność.

Stacja nadawcza, jak to pięknie relacjonowała ówczesna prasa, wróciła na fale eteru "mocno i dźwięcznie": odbył się pierwszy koncert, a wśród wykonawców znalazł się sam mistrz Jan Kiepura.

Trzy dni później – w niedzielę 29 listopada – radiowi twórcy zaplanowali drugie wyjątkowe wydarzenie z okazji powrotu do nadawania. Urządzono coś, co, oddajmy ponownie głos prasie, okazało się "bardzo ciekawym eksperymentem artystycznym, zakończonym powodzeniem".


’’Dekoracje  akustyczne w studjo Polskiego Radia w Warszawie. Zdjęcie przedstawia bęben do robienia wiatru, sztabę do imitowania dzwonów, gong, na stole przyrząd imitujący szum samolotów, wreszcie na prawo mikrofon węglowy”, 1927 r. Fot. "Ilustrowany Kuryer Codzienny", nr 118, 1927 r. ’’Dekoracje akustyczne w studjo Polskiego Radia w Warszawie. Zdjęcie przedstawia bęben do robienia wiatru, sztabę do imitowania dzwonów, gong, na stole przyrząd imitujący szum samolotów, wreszcie na prawo mikrofon węglowy”, 1927 r. Fot. "Ilustrowany Kuryer Codzienny", nr 118, 1927 r.

"Powstań Polsko, skrusz kajdany"

Tym ciekawym eksperymentem było nadane na żywo słuchowisko na podstawie "Warszawianki" Stanisława Wyspiańskiego.

– Od tego utworu zaczęła się historia Teatru Polskiego Radia. Ludzie, którzy stworzyli radiofonię polską, od razu wiedzieli, że jest to niezwykłe medium właśnie dla prezentacji sztuki – mówił w 2010 roku Janusz Kukuła, dyrektor radiowego Teatru. – Wybrano "Warszawiankę", a ja staram się odtworzyć ich sposób myślenia. Była wtedy rocznica powstania listopadowego. Wtedy jeszcze to powstanie było tak żywe w pamięci pokolenia, które tworzyło radio, jak dla nas jest Powstanie Warszawskie.

Warto przypomnieć – bo ta sztuka Wyspiańskiego jest dziś już mało znana – jaka jest treść "Warszawianki".

Akcja dramatu rozgrywa się pod koniec lutego 1831. Trwa powstanie listopadowe, toczy się jedna z jego najkrwawszych bitew – o Olszynkę Grochowską. Na przedpolach bitwy, w grochowskim dworku szlacheckim, generałowie Jan Skrzynecki i Józef Chłopicki wraz z innymi oficerami oczekują całą noc na wieści z frontu. Towarzyszą im dwie młode dziewczyny, Anna i Maria. Ta ostatnia myśli szczególnie o swoim narzeczonym, Józefie Rudzkim, adiutancie dowodzącego bitwą gen. Żymirskiego. Dziewczyny siedzą przy klawikordzie, będą grać i śpiewać utwór francuskiego poety Delavigne’a: "La Varsovienne", "Warszawiankę" – pieśń płomienną i wielką, rzecz o polskiej determinacji i polskim tragizmie.

Oto dziś dzień krwi i chwały, oby dniem wskrzeszenia był! W gwiazdę Polski orzeł biały, patrząc lot swój w niebo wzbił. A nadzieją podniecany, woła do nas z górnych stron: Powstań Polsko, skrusz kajdany, dziś twój tryumf albo zgon.

Hej, kto Polak na bagnety! Żyj swobodo, Polsko żyj. Takim hasłem cnej podniety, trąba nasza wrogom grzmij! (…).

Jest już rano, gdy do dworku przychodzi Stary Wiarus, zbłocony i oprószony śniegiem. W milczeniu wręcza Chłopickiemu pismo i zwitek, zakrwawioną wstążkę, którą Maria ofiarowała Józefowi przed bitwą…


"Olszynka Grochowska", obraz Wojciecha Kossaka. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna "Olszynka Grochowska", obraz Wojciecha Kossaka. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna

Szczotka ryżowa do przemarszu piechoty

Wróćmy jednak do 29 listopada 1925 roku. "»Warszawianka« była to pierwsza u nas próba odtworzenia sztuki dramatycznej w radjofonie", zauważała ówczesna prasa świadoma przełomowego wydarzenia. "Opracował ją i zainscenizował w radjofon p. Alojzy Kaszyna".

Autor tej relacji podkreślał również, jak bardzo utwór Wyspiańskiego nadawał się do nowego medium. "Akcja silnie skondensowana w słowach lapidarnych, posiadających męski rytm".

A jak poradzono sobie przy tej pionierskiej "Warszawiance" z wyzwaniami typowymi dla słuchowiska – zatem dla gatunku, który dysponuje jedynie dźwiękiem (i ciszą)? Muzykę dostarczył zespół smyczkowy pod kierunkiem Antoniego Adamusa, ale najciekawsze działo się w dziale "odgłosów". Stukot kopyt (wszak pojawiała się konnica) oddawano za pomocą "wybijania rytmu o własne kolana", a przemarsz piechoty "przez moce przecieranie szczotek ryżowych o twarde meble".

Sensacyjna maszyna do słuchowisk

O tym, jak niełatwe zadanie mieli 100 lat temu radiowcy, przygotowując słuchowisko, świadczy jedno: ta forma radiowej sztuki była wówczas bardzo młoda. Niecałe dwa lata wcześniej, w styczniu 1924 roku, pojawiło się w eterze pierwsze słuchowisko w ogóle - "A Comedy of Danger" Richarda Hughesa wyemitowane przez brytyjskiego nadawcę, BBC.

Skalę zaś wyzwań technicznych związanych ze słuchowiskiem znakomicie ilustruje notka z "Radja: ilustrowanego tygodnika dla wszystkich" z września 1928 roku. Oto bowiem do poznańskiej rozgłośni Polskiego Radia dotarła, jak krzyczał tytuł, "sensacyjna maszyna do słuchowisk".


Nadawanie efektów dźwiękowych - imitator dźwięku podczas realizacji nagrania. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 rok. Fot. NAC Nadawanie efektów dźwiękowych - imitator dźwięku podczas realizacji nagrania. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 rok. Fot. NAC

"Jest to dziw nad dziwy. Na zewnątrz wygląda jak duża skrzynka, ni to organy, ni katarynka. Liczne rączki i korby sterczą ze wszech stron z tego pudła. Otóż przyrząd ten ustawia się przed mikrofonem i przez poruszanie różnych rączek można zeń wydobywać przeróżne dźwięki i szmery łudząco przypominające naturalne odgłosy, jak to: deszcz, wicher, burzę, grzmot, strzały armatnie i karabinowe, kucie młotów w kowadło, trzask bicza, odgłos dzwonów kościelnych, odgłosy poruszającego się pociągu wraz z syczeniem lokomotywy, turkot pojazdów, tupot oddziałów piechoty czy kawalerii, śpiew przeróżnych ptaków, jak słowika, skowronka czy świergot wróbla; szczekanie psa, ryk krowy, wycie dzikich zwierząt, odgłos trąbki nocnego stróża w uliczce małego miasta, słowem cały nieprzebrany świat dźwięków w najróżniejszych kombinacjach", mówił dla prasy Zenon Kosidowski, literat związany wówczas z poznańską rozgłośnią Polskiego Radia.

Pierwsze słuchowisko oryginalne

Ale jeszcze zanim sprowadzono z Berlina do Poznania ten najnowszy cud techniki, Polskie Radio przygotowało pierwsze oryginalne słuchowisko (czyli nie adaptację, ale tekst napisany specjalnie dla radia). Był to "Pogrzeb Kiejstuta" Witolda Hulewicza realizowany częściowo w plenerach wileńskich.

"Podkreślić należy, że będzie to pierwsze słuchowisko radiowe nadane równocześnie z dwóch studiów za pomocą kilku mikrofonów. Polskie Radio w Wilnie tuż obok swego studia urządziło drugie, na otwartym powietrzu nad brzegiem Wilii, w miejscu otoczonym parkanami i zacisznem. Umożliwi to stosowanie licznych efektów akustycznych, niemożliwych w zamkniętej przestrzeni" – pisał Tadeusz Szeligowski o "Pogrzebie Kiejstuta", do którego zresztą napisał muzykę.


Witold Hulewicz w 1928 r. Fot. NAC Witold Hulewicz w 1928 r. Fot. NAC

"Jesteśmy teatrem innym niż wszystkie"

Tak wyglądały początki tej niezwykłej, dziś już stuletniej, działalności radiowego teatru w Polsce. "Zupełnie specjalną dziedziną działalności radja są słuchowiska. Nie są one namiastką teatru, ale są prawdziwym teatrem, choć operującym innymi środkami niż scena. Dzięki słuchowiskom poznajemy dzieła pisarzy współczesnych i dawnych, poznajemy grę świetnych aktorów, zaznajamiamy się z pracami wybitnych reżyserów", przypominała publikacja z 1935 roku, na dziesięciolecie Polskiego Radia.


"X lat Polskiego Radja" (fragm.), Warszawa 1935 r. Fot. Polona/domena publiczna "X lat Polskiego Radja" (fragm.), Warszawa 1935 r. Fot. Polona/domena publiczna

A dwa lata wcześniej padły słowa, które na trwałe weszły do rezerwuaru narracji o Teatrze Polskiego Radia: nazwano go teatrem wyobraźni.

"Jesteśmy teatrem innym niż wszystkie, teatrem o nowej formie. Jesteśmy teatrem innym, gdyż cały zasób wrażeń wzrokowych, jakimi rozporządza teatr normalny, w teatrze wyobraźni odpada. Reżyser i aktor muszą działaniem wrażeń słuchowych wypełnić tę lukę i skoncentrować swe wysiłki na odziaływaniu wyłącznie na wyobraźnię słuchacza", pisał w 1933 roku Zdzisław Marynowski, kierownik literacki Polskiego Radia.

I dodał: "Jesteśmy teatrem innym, bo uniwersalnym – w sensie dawania widowisk ze wszystkich dziedzin. Teatr zwykły, który usiłowałby wystawiać u siebie tragedię, dramat, komedię, farsę, komedię muzyczną, musiałby zrezygnować z tak wielostronnych aspiracji. Sprostać temu może tylko teatr wyobraźni”.


Teatr wyobraźni zaprasza - reklama prasowa słuchowisk rozgłośni lwowskiej i warszawskiej.  "Wino, jedzenie i śpiew" to słuchowisko "suto zakropione ilustracją muzyczną Tadeusza Seredyńskiego, składające się prologu i długiego szeregu fragmentów z literatury naszej, gdzie jest mowa o jedzeniu i piciu. Będzie to uczta historyczno-gastronomiczno-bachi Teatr wyobraźni zaprasza - reklama prasowa słuchowisk rozgłośni lwowskiej i warszawskiej. "Wino, jedzenie i śpiew" to słuchowisko "suto zakropione ilustracją muzyczną Tadeusza Seredyńskiego, składające się prologu i długiego szeregu fragmentów z literatury naszej, gdzie jest mowa o jedzeniu i piciu. Będzie to uczta historyczno-gastronomiczno-bachi

I tak 100 lat temu otwarto teatr wyobraźni. Dodajmy jeszcze – choć to temat na inną, rozległą opowieść – że radiowy teatr na przestrzeni tych dziesięciu dekad przyciągał najwybitniejszych pisarzy i dramaturgów, największych mistrzów radiowej sztuki i najlepszych aktorów. Wielu z twórców tych niezliczonych słuchowisk zostawało laureatami prestiżowych wyróżnień krajowych (w tym m.in. nagród Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej "Dwa Teatry" czy Splendorów przyznawanych przez Teatr Polskiego Radia) oraz międzynarodowych (m.in. Prix Italia, Prix Europa, Prix Futura, Prix Marulić).

Początki radiowego teatru - zobacz zdjęcia

Nadawanie efektów dźwiękowych - imitator dźwięku podczas realizacji nagrania. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 r. Fot NAC Nadawanie efektów dźwiękowych - imitator dźwięku podczas realizacji nagrania. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 r. Fot NAC

Próba słuchowiska "Wesele Boryny" w studiu radiowym przy ul. Kredytowej 1 w Warszawie. Reżyseria: Benedykt Hertz i Wanda Tatarkiewicz, 1926 r. Fot. NAC


  Próba słuchowiska "Wesele Boryny" w studiu radiowym przy ul. Kredytowej 1 w Warszawie. Reżyseria: Benedykt Hertz i Wanda Tatarkiewicz, 1926 r. Fot. NAC

Grupa pracowników (imitatorów dźwięku) zajmujących się wytwarzaniem efektów dźwiękowych. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 r. Fot. NAC Grupa pracowników (imitatorów dźwięku) zajmujących się wytwarzaniem efektów dźwiękowych. Rozgłośnia Polskiego Radia w Krakowie, 1936 r. Fot. NAC

Podczas realizacji "Służbisty" wg Jerzego Szaniawskiego. Przed mikrofonem stoją od lewej: Ewa Bonacka, Jerzy Leszczyński, Janusz Strachocki, Eugenia Bogusińska, Stefan Jaracz. Fot. "Antena", 1937 r./domena publiczna Podczas realizacji "Służbisty" wg Jerzego Szaniawskiego. Przed mikrofonem stoją od lewej: Ewa Bonacka, Jerzy Leszczyński, Janusz Strachocki, Eugenia Bogusińska, Stefan Jaracz. Fot. "Antena", 1937 r./domena publiczna

Witold Hulewicz (na zdj. z lat 30. XX w., fot. NAC) był m.in. autorem pionierskiej publikacji "Teatr wyobraźni. Uwagi o słuchowisku i literackim scenarjuszu radjowym" (1935), w której pisał: "Postęp w tworzeniu sztuki słuchowej zależy w przyszłości od współpracy znakomitych pisarzy, twórczych reżyserów i głębokich krytyków. Wszystko na nich czeka"
  Witold Hulewicz (na zdj. z lat 30. XX w., fot. NAC) był m.in. autorem pionierskiej publikacji "Teatr wyobraźni. Uwagi o słuchowisku i literackim scenarjuszu radjowym" (1935), w której pisał: "Postęp w tworzeniu sztuki słuchowej zależy w przyszłości od współpracy znakomitych pisarzy, twórczych reżyserów i głębokich krytyków. Wszystko na nich czeka"


Źródło: Polskie Radio/jp

Czytaj także

Tak wyglądał oryginał "Roty" Marii Konopnickiej? Zmiany, o których mało kto wie

Ostatnia aktualizacja: 21.11.2025 08:00
"Rota" Marii Konopnickiej, jedna z najpopularniejszych polskich pieśni patriotycznych, wciąż kryje kilka zagadek. Choćby tę związaną z  pierwotnym rękopisem, na który powoływano się w 1915 roku. Nie każdy również wie, że pewne słowa tego wiersza traktowane dziś jako autorskie wcale takimi nie są. 
rozwiń zwiń