Poeta elegancji, ironii i radiowych cudów. 110. urodziny Jeremiego Przybory

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2025 13:40
Jego język, dowcip i słowa na zawsze odmieniły polską piosenkę. Współtwórca najinteligentniejszej rozrywki, jaką znała polska telewizja, człowiek radia, "lirycysta", jak sam o sobie mawiał, "poeta codzienności", który z żartu potrafił uczynić filozofię. W piątek 12 grudnia Jeremi Przybora świętowałby dziś 110. rocznicę urodzin. 
Jeremi Przybora w 1973 roku.
Jeremi Przybora w 1973 roku.Foto: Mirosław Stankiewicz/Archiwum Polskiego Radia

– Nazywanie mnie poetą po prostu mnie śmieszy – mówił w jednej z rozmów. – W kraju, który w tej dziedzinie jest światowym mocarstwem, z Miłoszem, Szymborską, Różewiczem, Herbertem czy Zagajewskim, to brzmi zbyt dumnie. Ja jestem lirycystą – mówił sam o sobie. Nie przeszkodziło to jednak prof. Janowi Miodkowi w ustawienie go obok Tuwima, Brzechwy i Leśmiana...

12 grudnia 1915 roku urodził się Jeremi Przybora, autor tekstów legendarnych piosenek, Starszy Pan B z "Kabaretu Starszych Panów".

"Lwyby" i "osculati" 

Maria Wilczek-Krupa, autorka biografii "Żuan Don", napisała, że "rosła w przekonaniu, że w lesie żyją lwyby, a osculati to rodzaj przekleństwa". Dla wielu Polaków język Przybory – z jego łagodną ironią, grą słów i niepowtarzalnym rytmem – stał się częścią codziennego sposobu myślenia.

On sam wychował się na "Słówkach" Tadeusza Boya-Żeleńskiego. – Mówiło się cytatami z Boya. Ja to słyszałem od starszych, rodziców, brata i siostry. Bez tego jego rymu śmiecho- czy żartotwórczego mojej piosenki by po prostu nie było  wspominał w rozmowie z Grzegorzem Turnauem.

"Podniósł polską piosenkę do rangi sztuki"

Jego piosenki, takie jak m.in.: "Bo we mnie jest seks", "Na całej połaci śnieg", "Piosenka jest dobra na wszystko" na stałe weszły do kanonu nie tylko muzyki, ale też literatury. – Teksty Przybory, choć żartobliwe, zawsze były prawdziwą poezją – wspominał Wiesław Michnikowski, wykonawca jego "Dziecięcia tkaczy".

Wojciech Młynarski, który uważał Przyborę za swego duchowego mistrza, pisał: "Gdyby pisał po francusku, wymieniano by go jednym tchem z Brellem i Brassensem. To on wraz z Wasowskim podnieśli polską piosenkę do rangi sztuki". 

Z radia powstałem...

Przybora był związany z Polskim Radiem przez kilkadziesiąt lat. Zaczynał jeszcze przed wojną jako spiker (1937–39), by po wojnie wrócić do eteru w Bydgoszczy i stworzyć tam słuchowisko "Pokrzywy nad Brdą". W 1948 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie rozpoczął współpracę z Jerzym Wasowskim.

Razem stworzyli cykl "Teatrzyk Eterek" (1949) – satyryczne słuchowisko, którego bohaterowie: Profesor Pęduszko, Wdowa Eufemia i jej syn Mundzio, bawili całą Polskę. – Moje uczuciowe i organiczne związki z radiem są bardzo silne – mówił.  Ja po prostu mogę o sobie powiedzieć, że z radia powstałem i w radio się obrócę – dodawał.

Za swoją działalność został wielokrotnie doceniony: w 1973 roku Złotym Mikrofonem, a w 1995 roku Diamentowym

Czytaj także:

Kabaret, który leczył duszę

Prawdziwą legendą stał się Kabaret Starszych Panów, emitowany w Telewizji Polskiej w latach 1958–1966. Każdy z 16 odcinków był prawdziwym wydarzeniem. Jak wspominała Agnieszka Osiecka, ludzie zasiadali przed odbiornikami "żeby obejrzeć świat, który nie istniał nigdzie indziej – pełen wdzięku, żartu i smutku".

Z telewizorów płynęły piosenki o miłości, przyjaźni, rozstaniu, codziennych drobiazgach. "Proszę nas nie pytać, na jakim gruncie stoimy, bo my w każdej chwili możemy usiąść" – ironizowali Starsi Panowie w pierwszym odcinku, żartując z partyjnej nowomowy.

Mistrz języka i ironii

Ich świat był, jak mówił Kazimierz Kutz, "pełen delikatności, absurdu i kultury, która nie potrzebowała wulgarności, by bawić. Byli wypełnieni humorem, tworzeniem humoru i ową rzadką absurdalnością, której dziś już brak" – wspominał reżyser.

A język – nasycony grą słów, archaizmami i dźwiękową precyzją – był sam w sobie muzyką. "Tatka tka i matka tka,/ a praczka czka, i czkając, tka" – to nie zabawa, to wirtuozeria. "Jak doskonale trzeba znać język, by stworzyć coś takiego jak: »wyprałoś mnie z uczuć jak płótno«" – pisał Miodek o słynnej piosence "O Kutno! Okrutne Kutenko!". 

Miłość, listy, epistolarne piosenki

Zachowały się jego "Listy na wyczerpanym papierze" – korespondencja z Agnieszką Osiecką. Z tej wymiany uczuć powstały piosenki, które do dziś brzmią jak dwugłos dwóch poetów – ona pisała "Na całych jeziorach ty", on – "Na całej połaci śnieg".

Jeremi Przybora był człowiekiem pełnym melancholii, ale i autoironii. "Jego twórczość zajmuje od lat jedno z najważniejszych miejsc w naszej kulturze. Miejsce wysokie i wręcz niedoścignione" – napisał Krzysztof Ryzlak, pomysłodawca Festiwalu Jeremiego Przybory Stacja Kutno, nazwanego na cześć piosenki, w której "miłość wysiadła za Kutnem".

Nauczył Polaków śmiać się 

Przybora nauczył Polaków nie tylko mówić pięknie – ale też śmiać się pięknie. Z dystansem, z wdziękiem, z mądrością. "Posługiwał się najtrudniejszą formą – pastiszem. Wplótł filozofię Spinozy w piosenkę, Hamleta przemienił w Gburleta, a Medeę kazał śpiewać w rytmie tanga" – pisał Roman Dziewoński.

Dziś, gdy język stał się gwałtowny, a humor często prostacki, jego subtelność brzmi jak przypomnienie, że można inaczej – że można być mądrym i zabawnym zarazem.

Jeremi Przybora odszedł w marcu 2004 roku. Miał 88 lat.

*** 

Polskie Radio/IAR/PAP/ZuzannaChowaniec

Czytaj także

Jeremi Przybora: podczas oblężenia Warszawy w 1939 roku pomagało nam słuchanie swinga

Ostatnia aktualizacja: 06.09.2024 13:00
- Z Jerzym Wasowskim poznaliśmy się we wrześniu 1939 roku podczas pełnienia naszych dyżurów w budynku Polskiego Radia na ul. Zielnej. A że czas był przykry i sytuacja oblężonej Warszawy mało komu już zostawiała odrobinę chociaż nadziei, odwiedzałem pana Jerzego w amplifikatorni i tam, ku pokrzepieniu serc, słuchaliśmy sobie ulubionego przez nas obu swinga łapanego z zachodnich stacji - wspominał pierwsze dni II wojny światowej Jeremi Przybora.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Teatr między postem a karnawałem. Wspomnienie Piotra Cieplaka

Ostatnia aktualizacja: 11.12.2025 10:50
Granice jego przedstawień rozciągały się między eschatologią a dziecięcą baśnią. Potrafił łączyć śmiech i patos, metafizykę i codzienność, czyniąc z teatru przestrzeń, w której człowiek stawał się najważniejszy. Pożegnaliśmy Piotra Cieplaka, reżysera, pedagoga, humanistę. W audycji "Rozmowy po zmroku" jego twórczość i osobowość wspominali m.in. Wojciech Majcherek, Leszek Bzdyl i Łukasz Drewniak. Z ich wspomnień wyłonił się portret artysty, który zmieniał polski teatr, pozostając dobrym człowiekiem.
rozwiń zwiń