Dyskusyjny Klub Dźwiękowy: Beliah/Lubieniecki

Ostatnia aktualizacja: 18.11.2025 09:00
W Nocnej Strefie zabrzmiała pierwsza odsłona nowego cyklu Dwójki – Dyskusyjnego Klubu Dźwiękowego, czyli spotkań, w których rozmowa o współczesnych poszukiwaniach kultury dźwięku przeplata się z improwizacją. Bohaterami inauguracyjnego wieczoru byli Sébastien Beliah – francuski kontrabasista od dekady zakorzeniony w Polsce – oraz Ryszard Lubieniecki, kompozytor i akordeonista zafascynowany dialogiem między średniowieczem a współczesnością.
Warszawa, 17.10.2025, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Wladyslawa Szpilmana S1 O-1, Audycja Dzwiekowy klub dyskusyjny, n.z. Ryszard Lubieniecki, Sebastien Beliah,  fot. Cezary Piwowarski  Polskie Radio
Warszawa, 17.10.2025, Studio Koncertowe Polskiego Radia im. Wladyslawa Szpilmana S1 O-1, Audycja "Dzwiekowy klub dyskusyjny", n.z. Ryszard Lubieniecki, Sebastien Beliah, fot. Cezary Piwowarski / Polskie RadioFoto: IAR Cezary Piwowarski
Czy wiedząc, że coś jest improwizacją, a nie kompozycją, odbieramy to inaczej? Jak odczuwa się przestrzeń w grze akustycznej, a jak – w nagłośnionej? Czy o improwizacji warto rozmawiać, zanim się ją zacznie?

Bohaterami pierwszego DKD byli Sébastien Beliah – mieszkający już od dziesięciu lat w Polsce francuski kontrabasista, improwizator, kompozytor i pedagog, który inspiracje znajduje zarówno w jazzie, jak i w muzyce tradycyjnej polskiej wsi – oraz Ryszard Lubieniecki – łączący późne średniowiecze ze współczesnością kompozytor, muzykolog, akordeonista i improwizator.

Artyści odwiedzili studio Dwójki, by porozmawiać nie tylko o swojej współpracy, ale też o improwizacji w ujęciu muzycznym i społecznym, o elektroakustycznych i historycznych poszukiwaniach, o pracy z pogłosem, o komforcie grania bez nagłośnienia, mikrofonów i odsłuchów, o dobrych praktykach w edukacji muzycznej, o muzyce splecionej z innymi dziełami kultury, o potrzebie improwizacji jako potencjale wszechstronności i przestrzeni do znalezienia pomysłu na siebie.

Poszukiwanie dźwięków

Pierwsze muzyczne spotkanie Beliah i Lubienieckiego odbyło się na poddaszu, w pracowni jednego z muzyków. Co ich połączyło? Między innymi poszukiwanie nietypowych źródeł dźwięku.

- Jak byłem nastolatkiem, zacząłem się interesować muzyką. Pamiętam, że dużo kombinowałem. Grałem na gitarze basowej, od razu kupiłem różne efekty za małe pieniądze. Prawdopodobnie to było dosyć naiwne, ale to był chyba początek… – wspomina Beliah. – Podejście elektroakustycznie zawsze miało jakiś wpływ na moje granie instrumentalne. Także to był taki ping pong między tym i tym. I nadal coś takiego jest we mnie.

Inne podejście charakteryzuje Ryszarda Lubienieckiego. Muzyk jest minimalistą, jeśli chodzi o liczbę instrumentów i efektów:

- Potrzebuję ograniczenia. Ostatecznie nie robiłem nigdy muzyki komputerowej, elektronicznej. Na czym polega moja muzyka elektroniczna? To po prostu zgrany szum z radia i jakieś nagrania na kasetach. Chociaż się wydaje, że ja tymi instrumentami tej prawie żongluję, w gruncie rzeczy, bliższe jest mi takie podejście, że mam jeden instrument, jedno źródło i po prostu próbuje z niego wyciągnąć maksimum.

Improwizacja to nie rozmowa

- Ta metafora nie jest mi bardzo bliska – mówił Lubieniecki. – Może dlatego, że jak mówimy o muzyce improwizowanej jako rozmowie, to wychodzą nam na pierwszy plan relacje, a na drugi plan schodzi muzyka i to, że spotykamy się nie, żeby sobie porozmawiać na scenie, tylko żeby ostatecznie zaproponować coś muzycznie przekonującego. To jest rzecz, która wydaje mi się istotna i postulowałbym, żeby kierować się w strony metafor, które bardziej zwracają uwagę na sam materiał muzyczny.

- Podczas grania rzeczy się zdarzają na innym poziomie. Tylko że trudno opisywać ten poziom – mówił Beliah.

Sam kontrabasista uczy improwizacji podczas warsztatów w Warszawie. Jak mówi, podejście jego uczniów, często młodych, jest bardzo zróżnicowane. Stara się więc stworzyć przestrzeń muzyczną, a zarazem przestrzeń do wyrażenia siebie i eksperymentu.

Czy przestrzeń wpływa na improwizację?

- W Niemczech, gdzie nagraliśmy, była taka duża sala balowa, chyba z lat 30. Tam jest ogromny pogłos. Na płycie nie ma sztucznego pogłosu, to jest naturalne – wspomina Sébastien Beliah. – Jak zaczęliśmy grać, od razu przyszedł nam do głowy taki dźwięk, który nam wspólne przypomina płyty Milesa Davisa z lat 50. Mają dużo pogłosu.

- Przestrzeń jest, w takich sytuacjach, o których Sebastian mówi, kiedy jest duży pogłos i możemy z nim pracować, właściwie staje się pełnoprawnym wykonawcą. Warunkuje większość tego, co się może wydarzyć, szczególnie jeszcze, jeśli gra się na instrumentach takich jak akordeon czy portatyw, które właściwie nie mają żadnych rezonatorów.

***

Tytuł audycji: Nocna strefa 

Poprowadzi: Hanna Szczęśniak

Data emisji: 18.11.2025 

Godzina emisji: 23.00