Puuluup i zombie. Talharpa w imię folkloru i rock'n'rolla

Ostatnia aktualizacja: 21.03.2024 16:00
Co by się stało, gdyby odrobinę współczesnego folkloru zmieszać ze szczyptą surrealizmu, solidną porcją dźwięków wskrzeszonego instrumentu o nazwie talharpa, a wszystko to zblendować przy użyciu looperów? Powstałby neo-zombie-post-folk, czyli wielokrotnie nagradzany estoński duet Puuluup!
Audio
Puuluup
PuuluupFoto: Zbanski Kino
Muzycy przetwarzają drgania wykonanych z końskiego włosia strun talharfy przy użyciu efektów gitarowych, stosują alternatywne smyczkowanie i rytmizację. Subtelne westchnienia instrumentu zestawione są tu z elektronicznie wzmocnionymi: echem, stukaniem, skrzypieniem i trzaskiem. Przy użyciu pozornie prostych narzędzi, artyści nabudowują rytmy i melodie, które natychmiast porywają tłumy! Tworzą rozkosznie łobuzerskie piosenki na temat wszystkiego wokół. W tekstach znajdziemy tu kombinację wielu języków, w tym słownictwo wymyślone przez Puuluup  abstrakcyjne i możliwe do interpretacji na rozmaite sposoby. Swoje występy muzycy przyprawiają dziwaczną choreografią, jest więc folkowo, współcześnie, zabawnie i tanecznie! [mat. promocyjne, Ethniesy]

Tworzący duet Ramo Teder i Marko Veisson grają własne kompozycje na talharpie (tagelharpie) – tradycyjnej lirze smyczkowej, popularnej w Europie Północnej od wczesnego średniowiecza i granej na wyspach zachodniej Estonii aż do początków XX wieku. Bawią się muzyką tak, jak bawią się słowami, czasami tworząc swój własny język. Jak twierdzi zespół: „Inspirujemy się nocami Vormsi, listopadowymi tramwajami, zakochanymi narkomanami, kryminalistami z Odessy i Antonio Vivaldim”. 

Zloopowane drzewo 

- Nasz zespół, PUULUUP ma już 10 lat. „PUU” oznacza „drzewo” – nasze instrumenty są zrobione z drewna, a „LUUP” wzięło się od loopera, z którego korzystamy. Poza tym to słowo jest palindromem – śmieje się Tader.

Obaj artyści zaczęli zajmować się talharpą „dość późno”. Marko Veisson miał ponad 20 lat, gdy zapałał żądzą stania się „topowym artystą”. W przypadku pianina czy gitary mogłoby zająć mi to sporo czasu, a było już trochę za późno… zdecydowałem się na talharpę – żartuje artysta.

Szwedzcy wyspiarze i charyzmatyczny kaznodzieja

Talharpa, czy też hiuu kannel, to niektóre z nazw tego rodzaju liry, z której korzysta Puuluup gramy. Estonia i niewielki fragment fińskiej Karelii były ostatnimi miejscami na świecie, w których się ich używało. Szczególnie na małej estońskiej wyspie – Vormsi. Instrument popadł w zapomnienie, jednak w przeciągu ostatnich 30 lat zaczęto do niego wracać.

- Wyspa Vormsi, jedno z ostatnich miejsc gdzie grało się na Talharpie, była zamieszkana przez estońskich Szwedów. Instrument był popularny także na lądzie wokół tego obszaru, finalnie zachował się tylko na wyspie. Nie wiemy dokładnie co działo się 500 lat temu w Estonii, ale krążyły opowieści, że prawie wszyscy mężczyźni na Vormsi grali na talharpach i uczyli tej sztuki swoje dzieci – mówi Ramo Teder.

- Społeczność Vormsi była w pewnym sensie wyizolowana, ponieważ jej członkowie mówili po szwedzku. Około 1870 roku przybył do nich szwedzki misjonarz, Lars Johan Österblom. Charyzmatyczny kaznodzieja wprowadził wiele innowacji – choćby kominy i podłogi w chatach, dzięki czemu ludzie nie snuli się w dymie na klepisku. Österblom wpłynął też na postrzeganie moralności wśród wyspiarzy. Wcześniej kobiety nosiły suknie z dużymi dekoltami, od tamtej pory zaczęły zasłaniać się po szyję. Zaś talharpa – instrument, na którym grało się do tańca w knajpach i na zabawach, nie był już dobrze postrzegany. Zamknięto wszystkie trzynaście pubów na Vormsi, zgromadzono talharpy w jednym miejscu, ułożono z nich stos i… spalono je. Uznano, że to diabelski instrument – tłumaczy Marko.

Diabelska klątwa

Choć na stos trafiały i skrzypce, przypadek talharpy był wyjątkowy – była to radykalna zmiana kulturowa, zmierzch pewnego okresu. Pozostało garstka osób, które grały tamtego na talharpie. Gdy na początku XX wieku na Vormsi przyjeżdżali badacze, spotykali jeszcze mężczyzn, którzy zgadzali się zademonstrować im grę w ukryciu, za zamkniętymi drzwiami. Być może dlatego, że wśród mieszkańców wyspy panował zabobon, że ten, kto gra na talharpie, będzie to robił także po śmierci. Za przyczyną diabła jego palce będą się poruszały w grobie niczym na strunach.

- Dlatego też powtarzamy, że dla tego, kto gra na talharpie, lepiej będzie po śmierci zostać skremowanym… – mówi z uśmiechem Marko Veisson.

Wyżej i niżej, w grupie, przy zabawie 

Czy gra na talharpie jest trudna? Z pewnością łatwiej będzie po talharpę sięgnąć osobom już obeznanym z instrumentami strunowymi. Jeśli przełożą swoją wiedzę na instrument nie posiadający progów i szyjki, na którym dźwięki modyfikuje się, dotykając strun na poszczególnej wysokości.

- Tak naprawdę jest to możliwy do opanowania instrument dla każdego, kto rozumie najbardziej podstawowe muzyczne sprawy jak „wyżej” czy „niżej”. Być może nie jest najlepszy jako pierwszy instrument – właśnie dlatego, że na początku nie da się od razu uzyskać miłego dla ucha dźwięku. Ale przynajmniej jest cichy! Jeśli oczywiście nie gra się z nagłośnieniem, to nie terroryzuje się sąsiadów podczas ćwiczenia – mówi Veisson.

Naukę gry na talharpie (przynajmniej w Estonii) warto zacząć od tradycyjnych melodii. Istnieje kanon repertuaru na talharpę, który można wykonywać razem z innymi grającymi na tym instrumencie. A ilu ich jest? Z pewnością więcej, niż kiedy artyści z Puuluup zaczynali swoją misję dwadzieścia lat temu. Ponieważ Marko i Ramo uważają się za wysłanników talharpy – ich misją jest popularyzacja instrumentu i danie dowodu na to, że nie trzeba grać na nim jedynie skocznych, weselnych melodyjek.

Zombie

- Nazywamy nasz styl „zombie folk”, a jeszcze dokładniej „neo zombie post folk”. To dlatego, że talharpa rzeczywiście przez jakiś czas była martwa, nikt na niej nie grał. Teraz ożyła, ale już zachowuje się nieco inaczej, troszkę dziwnie, ponieważ traktujemy ją poprzez elektronikę, looper. Wciąż wiemy, że to talharpa, ale jej brzmienie jest już inne – ożyła niczym zombie – wskazuje Veisson.



Puuluup istnieje od 2014 roku. Duet dwóch entuzjastów talharpy – Ramo Tedera i Marko Veissona łączy muzyczną praktykę i naukową teorię. Ramo Teder jest multiinstrumentalistą znanym ze swojego solowego projektu Pastacas. Jest także pionierem loopera w Estonii i doskonali te umiejętności już od dwudziestu lat. Marko Veisson ma doświadczenie w antropologii, a jego prace terenowe w północnej Ghanie (a także jego miłość do muzyki zachodnioafrykańskiej) zdecydowanie wpłynęły na styl Puuluupa.

Ze względu na wyjątkowe podejście do tradycyjnego instrumentu Puuluup otrzymał w Estonii kilka nagród muzycznych, w tym dla najlepszej kapeli, najlepszego zespołu i najlepszego albumu. Ich popularność w Estonii i za granicą szybko wzrasta. Zespół koncertował w Kanadzie, Chinach, Chile, Francji, Niemczech, Ukrainie, Tajwanie.

Zespół wystąpi w Bydgoszczy na festiwalu Ethniesy 24 marca, a zobaczyć (i usłyszeć) będzie można go także... na festiwalu Eurowizja! Puuluup wespół z 5miinust będą reprezentować Estonię.

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Magdalena Tejchma

Data emisji: 21.03.2024

Godzina emisji: 15.15