Nauka

Peru walczy o zwrot zabytków z Machu Picchu

Ostatnia aktualizacja: 20.11.2008 12:04
Czy Uniwersytet w Yale zwróci wywiezione artefakty?

Machu Picchu to jedno z miejsc Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO (od 1983) i główne stanowisko archeologiczne cywilizacji Inków. Świat dowiedział się jego istnieniu w 1911 roku i od tego czasu miejsce to przyciąga rzesze badaczy i turystów z całego świata. Sprawca całego zamieszania, Hiram Bingham z Uniwersytetu Yale, wywiózł z Machu Picchu około 5 tys. artefaktów, o których zwrot obecnie walczy Peru.

Ostatni ślad cywilizacji Inków

Machu Picchu zostało zbudowane około 1460 roku przez Inków, być może na rozkaz władcy inkaskiego imperium, Pachacuti, który, jak uważają niektórzy badacze, zapragnął zbudować sobie letnią rezydencję. Prawie sto lat później miasto zostało opuszczone; jak się podejrzewa, większość ludności zmarła z powodu epidemii ospy przywiezionej przez Europejczyków. Imperium Inków było już wtedy tylko wspomnieniem.

W latach trzydziestych XVI w. hiszpański awanturnik Francisco Pizarro przybył do Peru wiodąc ze sobą jedynie 168 żołnierzy i jedną armatę. Mimo że władca Inków, Atahualpa, miał armię liczącą około 80 tys. ludzi, Pizarro pokonał go, pojmał i w końcu zabił. Los wydał wyrok na państwo Inków: epidemia ospy zawitała do ich imperium przed Europejczykami, a gdy Pizarro wkraczał na inkaskie terytoria, Atahualpa był w trakcie ciężkiej wojny domowej ze swoim bratem. Hiszpan nietrudno znalazł wielu sojuszników, którzy mieli dość inkaskiej dominacji. Mimo to Inkowie dzielnie bronili się jeszcze do lat 70. XVI wieku, a niedostępne góry i dżungla im sprzyjała.

Machu Picchu ominął los innych miast inkaskich – splądrowanych i doszczętnie zniszczonych przez żądnych złota Hiszpanów. Być może dlatego, że miasto było opuszczone, konkwistadorzy nigdy tu nie trafili. Dzięki temu stan zachowania tego miasta jest nieporównywalnie lepszy od wszystkich innych stanowisk z okresu inkaskiego. Europejczycy trafili tam po raz pierwszy w XIX wieku. Od 1867 roku miasto było ponoć sukcesywnie plądrowane przez Niemca Augusto Bernsa.
W lipcu 1911 roku Hiram Bingham III, amerykański historyk pracujący jako wykładowca dla Uniwersytetu Yale, został zaprowadzony do Machu Picchu przez mieszkańców Cusco. Na miejscu wciąż mieszkali Indianie Keczua, potomkowie dawnych Inków. Dzięki Binghamowi wieść o odkryciu Machu Picchu obiegła świat, a rozgłos nadało temu National Geographic Society. Badacz z Yale rozpoczął na miejscu wykopaliska, które prowadził do 1915 roku.

Z Peru do Yale

W czasie swoich wcześniejszych pobytów w Peru Bingham nawiązał silne związki z najwyższymi peruwiańskimi urzędnikami. Dzięki temu nie miał problemów z uzyskaniem niezbędnych pozwoleń, dokumentów i załatwieniem formalności koniecznych do podróżowania po kraju oraz prowadzenia prac archeologicznych. Wracając do Yale Bingham zabrał ze sobą około 5 tys. obiektów z Machu Picchu, które miały zostać w Yale jedynie przez określony czas. W 1916 roku Bingham w imieniu uniwersytetu podpisał umowę z rządem peruwiańskim, która potwierdzała jego prawo do wywiezienia artefaktów. Umowa jednocześnie zakładała zwrot wywiezionych obiektów w ciągu 18 miesięcy od chwili jej podpisania. Obiekty jednak pozostały w kolekcji Yale do dnia dzisiejszego.

Rząd peruwiański podjął wysiłki w celu odzyskania wywiezionych artefaktów w 2006 roku. 11 listopada bieżącego roku Uniwersytet Yale ogłosił, że obie strony nie doszły do porozumienia. Przedstawiciele peruwiańskiego rządu podjęli decyzję o złożeniu pozwu sądowego przeciwko uniwersytetowi w nadziei odzyskania inkaskich artefaktów. Peru twierdzi nie tylko, że jest prawnym właścicielem tych obiektów, ale także że inkaskie artefakty nie były obiektem specjalnego zainteresowania naukowego. Rzeczywiście, archeolog Richard Burger, kurator Peabody Museum w Yale, które przechowuje wywiezione przez Binghama zabytki, dopiero niedawno wznowił program badawczy dotyczący tych przedmiotów. Yale jednocześnie twierdzi, że obiekty z Machu Picchu poddano od czasu ich przywiezienia zabiegom konserwatorskim, dzięki czemu przetrwały w znakomitym stanie. Ponadto, zdaniem władz uniwersyteckich, są one teraz obiektem badań naukowych najwyższej klasy. Rzekomo także prawo amerykańskie nie zezwala na wywiezienie ich z USA.

Machu Picchu trafia do sądu

Chociaż Peru nie wszczęło jeszcze oficjalnego procesu, to decyzją Rady Ministrów tego kraju rozpoczęto formalnie proces wyboru prawników. Nastąpiło to po sześciu miesiącach gróźb ze strony Peru, które groziło podjęciem kroków prawnych przeciw Yale. Uniwersytet Yale do niedawna miał nadzieję na rozwiązanie sprawy z pominięciem drogi prawnej. We wrześniu 2007 roku Yale ogłosiło porozumienie podpisane pomiędzy obiema stronami, które miało zapoczątkować międzynarodową współpracę.

Od tamtego czasu sprawa nie posunęła się do przodu. W ciągu ostatnich miesięcy peruwiański rząd i Yale coraz bardziej zbliżały się do podjęcia kroków prawnych. Porozumienie nigdy nie zostało sfinalizowane, a peruwiańscy politycy podzielili się w kwestii czy Yale ma zatrzymać niektóre obiekty na okres 99 lat, a inne zwrócić natychmiast. Wiceprezydent uniwersytetu, Dorothy Robinson, powiedziała w reakcji na decyzję peruwiańskiego rządu, że Yale będzie broniło się przeciw pozwowi, jednak wciąż ma nadzieję że sprawa nie trafi na arenę sądową.
„Wierzymy, że proces nie służy najlepiej interesom publicznym, zarówno Peru, jak i międzynarodowym, a także potomności” - powiedziała Robinson dla Yale University News. „I nadal wierzymy, że współpraca stworzy lepsze ramy na zaspokojenie potrzeb wszystkich stron wysuwających roszczenia do materiału archeologicznego wydobytego przez Binghama w Machu Picchu”.

O ile władze peruwiańskie groziły procesem od kwietnia 2008 roku, to władze Yale mówiły jeszcze tej jesieni, że mają nadzieję na uniknięcie kroków prawnych. Ten optymizm był rezultatem spotkania w 2007 roku. Wówczas po raz pierwszy uczestniczył w negocjacjach José Antonio García Belaunde, peruwiański minister spraw zagranicznych. Belaunde nigdy wcześniej nie zajmował się tą sprawą i przedstawiciele Yale w jego obecności doszukiwali się dobrego znaku. „Fakt, że minister uważał za właściwe by interweniować sugeruje, że istnieje pragnienie osiągnięcia wzajemnego zrozumienia” - mówił Richard Burger jeszcze w zeszłym miesiącu. „Jeśli bowiem chcieli pójść do sądu, mogli zostawić sprawy takimi jakimi były”.

Ale uczestnictwo Belaunde było krótkie. Nowy peruwiański minister pracy i zatrudnienia, Jorge Villasante, został teraz obarczony obowiązkiem nadzoru wyboru prawników i potencjalnego złożenia sprawy w sądzie. Wybór prawnika będzie łatwy dla peruwiańskiego rządu, mówi jeden z wysoko postawionych urzędników władz Peru. Anonimowy urzędnik powiedział, że jego rząd jest w trakcie rozmów z Williamem Cookiem, prawnikiem z Waszyngtonu. Cook reprezentował Peru w negocjacjach od prawie roku.

Sprawa artefaktów z Machu Picchu wybucha na tle wysiłków wielu państw, które walczą o odzyskanie swojego dziedzictwa kulturowego zagrabionego przez wiele państw europejskich oraz Stany Zjednoczone. Rzadko jednak sprawa jest tak oczywista jak w przypadku inkaskich znalezisk, na których zwrot zgodzili się już sami archeolodzy, którzy wydobyli je prawie sto lat temu. Walka o zwrot obiektów, które wywieziono z krajów ich pochodzenia na podstawie niejasnych umów z nieistniejącymi już państwami, jak ma to miejsce w przypadku wielu kolekcji muzeów brytyjskich, francuskich i niemieckich, jest dużo trudniejsza.

Tytus Mikołajczak

Czytaj także

Gdy zęby przemówią

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2008 10:09
Mieszkańcy Machu Picchu pochodzili z różnych stron imperium.
rozwiń zwiń