Kultura

Sztuczki w "Sztuczkach"

Ostatnia aktualizacja: 06.11.2007 08:00
Trzeba myśleć by film był oryginalny i dobry. Kalkulowanie i preparowanie nie jest najlepszą drogą twórczą - mówi Andrzej Jakimowski, rezyser filmu "Sztuczki".

Stworzyć film prosty a nie banalny, lekki a  równocześnie dający do myślenia, bawiący  i wyciskający łzy, to nie prosta „sztuczka”. Udała się ona  jednak Andrzejowi Jakimowskiemu, który po fabularnym debiucie Zmruż oczy powraca z równie efektownym obrazem. Sztuczki to uniwersalna opowieść o tym jak można oszukać los, wyjść mu naprzeciw lub starać się go przekupić. Właśnie takie działania podejmuje w filmie  6-ścio letni Stefek, który pragnie, by  jego ojciec wrócił do domu. Zwroty akcji sprawiają, że widz do ostatniej sceny czuje się zwodzony. Czy więc sam Andrzej Jakimowski, nie użył pewnych „sztuczek”, do stworzenia tak wciągającej opowieści?

Z Andrzejem Jakimowskim o „filmowych sztuczkach” rozmawiała Magdalena Zaliwska.

Przed kilkoma dniami wrócił Pan z Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Tokio. Nagrodę  dla najlepszego aktora otrzymał Damian Ul. Chłopiec dołączył do ekipy  po jednym z ostatnich castingów, kiedy odbywały się już  próby z niektórymi kandydatami do roli Stefka. Czym Damian urzekł Pana i czym mógł zachwycić festiwalowe jury?

Ten młody chłopak ma w sobie bardzo dużo uroku. Gra bardzo naturalnie i wiarygodnie. Ma też niezwykły talent i podczas robienia zdjęć, nie trzeba mu było za dużo tłumaczyć. Jego naturalność, o której już wspominałem, sprawiła, że jury festiwalu  zachwyciło się nim. Bardzo podobał się im też film i w napięciu podążali za akcją.

Amatorką jest też Ewelina Walendziak i Rafał Guźniczak, który zadebiutował w Zmruż oczy. Czy nie bał się Pan powierzyć głównych ról amatorom?

Lubię zatrudniać aktorów nieprofesjonalnych z bardzo prostego powodu, mają oni w sobie niepowtarzalny autentyzm i naturalność. Nie rezygnuję jednak z aktorów profesjonalnych. Często to jednak właśnie amatorzy potrafią narzucić klimat naturalności całej ekipie aktorskiej. Wpływają przez to, także na aktorów profesjonalnych. Amatorzy muszą jednak także być obdarzeni talentem. Zawsze trzeba poświęcić im trochę uwagi i jeśli ktoś nie ma pewnych predyspozycji, to same wskazówki nie wystarczą.

Wspomniana naturalność jest chyba dla Pana bardzo ważna? Czy właśnie dlatego dużo zdjęć powstało z ukrytej kamery?

Taki sposób pracy stosuję zarówno w odniesieniu do amatorów jak i profesjonalistów. Zdarza się, że niektóre portrety wychodzą o wiele lepiej, kiedy ktoś nie wie, że jest filmowany. Takich scen jest dużo w Sztuczkach. Jedną z nich  jest np. portret Damiana na dworcu, kiedy  obserwuje ojca, stojącego na peronie. Za jego plecami i przed jego oczami przejeżdżają równocześnie pociągi. Ten portret wyszedł bardzo naturalnie, bo był kręcony bez wiedzy chłopca.

W filmie zauważam wyraźne nawiązania do kina czeskiego. Z jednej strony opowiadana przez Pana historia wydaje się być bezpretensjonalna, lekka z drugiej zaś porusza ważne problemy. Czy można doszukiwać się powiązań z kinem naszych sąsiadów?

Trafnie rozpoznaje Pani jakieś powinowactwa, ale w tym kontekście mogę mówić tylko o sympatii dla tego kina, a nie źródle inspiracji. Ja bardzo lubię kino czeskie, ale obejrzenie jakiegoś filmu nie sprawia, że chcę stworzyć coś podobnego.

Inspiracji kinem włoskim chyba się już Pan nie wyprze? Najdobitniej potwierdza to muzyka Tomasza Gąssowskiego.

Włoskie stylizacje muzyczne, które pojawiły się w filmie, są grą i zabawą z odniesieniami i chętnie je wprowadziłem. Chciałem w ten sposób zaznaczać sympatię dla kina włoskiego, bo jest ono fantastyczne. Ja osobiście bardzo lubię filmy pochodzące nawet z lat 60. i wcześniejsze.

W Sztuczkach pojawia się także Włoch o nazwisku Leone i jest to moje osobiste uczczenie reżysera Sergio Leone.

Gdzie więc należy szukać właściwego źródła, z którego czerpie Pan tak chwytliwe tematy?

Tematy czerpię z otaczającego świata. To nie jest nic nadzwyczajnego. Ja generalnie nie potrzebuje zbyt dużo inspiracji. Uważam, że najciekawsze rzeczy, nie są inspirowane sztuką, ale właśnie życiem. Fajne filmy powstają wtedy, kiedy odnoszą się do prawdziwych historii. Mam taką ściśle osobistą perspektywę, dlatego np. nie robię filmów komercyjnych. Zależy mi na tym, by opowiadać o rzeczach, które mnie interesują.

Czy właśnie dlatego pisze Pan sam scenariusze do swoich filmów? Jerzy Stuhr od pewnego czasu czyni podobnie. Twierdzi jednak, że jeśli ktoś ujmie bliski mu temat w sposób, przekraczający jego możliwości, jest w stanie skorzystać z jego tekstu. Jak jest u Pana?

Mnie interesują tylko osobiste tematy, specyficzne zagadnienia. Trudno jest mi oczekiwać, że ktoś napisze scenariusz, który chciałbym zrealizować. Często otrzymuję propozycje wyreżyserowania filmu do istniejącego już tekstu. Trudno jest mi jednak zaangażować się w historię, która nie jest mi bliska. Nie potrafię też sobie wyobrazić, że scenariusz napisany przez kogoś innego byłby dla mnie dobry. Co nie znaczy, że te scenariusze nie mogą być bardzo dobre.

Może ma już Pan w głowie pomysł na kolejny scenariusz?

Tak, mam już w głowie dość skrystalizowaną historię. Będzie to film o młodej dziewczynie i złodzieju kieszonkowym. Tym razem nie wybiorę sobie jednak  dziecka jako punktu obserwacyjnego. Wszyscy bohaterowie będą mieli powyżej 18 lat.

Taki zabieg zastosował Pan w filmie Sztuczki i Zmruż oczy. Czy dzieci są dla Pana  bohaterami czy nośnikami jakichś idei?

Ja nie robię filmów o dzieciach. Posłużyłem się nimi, bo wnoszą do filmu niepowtarzalną, bezpretensjonalną, szczenięcą radość. Nie jest tak, że interesuje mnie tylko jakaś jedna historia, tak jak np. w Sztuczkach,  ta Damiana. Ona jest tylko pretekstem do opowiedzenia czegoś głębszego.

Słusznie więc niektórzy doszukują się w Sztuczkach odniesień metafizycznych? Czy chciałby Pan aby widzowie w swojej interpretacji posuwali się tak daleko?

To słowo zobowiązujące, ale nie mam żadnych zahamowań, by film interpretowano na głębszych płaszczyznach. Jeśli widzowie potrafią odczytać te głębsze kwestie, to sprawia mi to przyjemność. Nie chciałbym jednak  im  narzucać im  czegokolwiek w tej kwestii. To widz decyduje czy chce czytać w film w tych głębszych warstwach, czy nie.

Jeszcze raz powołam się na wspomnianego już Jerzego Stuhra, który powiedział, że poprzez swój najnowszy film Korowód, chciał dać ludziom nadzieję. Czy Pan także, w swoim zamyśle, chciał nakierować odbiorców na konkretne przesłanie?

Chciałbym, żeby film dostarczał im trochę radości i skłaniał do myślenia a przesłania żadnego wielkiego nie mam.

Czy więc w tej swobodzie interpretacyjnej, którą pozostawia Pan odbiorcom, należy doszukiwać się źródła sukcesu tego filmu?

Film powinien być uniwersalny, bo jeśli nie ma w nim wartości rozpoznawalnych przez ludzi różnych kultur, to trudno żeby ich zainteresował. Każdy widz ocenia film pod kątem tego czy jest mu bliski temat, czy go wzrusza, rozumie. Takie cechy mają filmy uniwersalne. Jeżeli film jest oznaczony w jakichś realiach bardzo autentycznych może zainteresować także widzów poza granicami kraju.

Panu się to udało. A najdobitniej potwierdziły to wyróżnienia na Festiwalu w Wenecji czy nagroda specjalna na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Mannheim.

Ja jednak nie polecałbym nikomu,  kierowania filmu do jakiejś szczególnej widowni, np. zagranicznej. Trzeba myśleć by film był oryginalny i dobry. Kalkulowanie i preparowanie nie jest najlepszą drogą twórczą. Uważam, że każdy powinien robić to, co potrafi jak najlepiej. A każda nagroda jest tylko potwierdzeniem, tego, że wykonało się dobrze pracę. W tym sensie każda nagroda jest bardzo dobra i ja nie hierarchizuje tych nagród.

Nie mogę  nie zapytać o dedykację. Jak sam Pan powiedział: Film dedykuję siostrze, która sadzała mnie na szafie.  Czy Stefek to Pana alter ego?

Faktycznie, tak jest. Relacja między mną a moja siostrą jest bardzo podobna do relacji filmowego rodzeństwa. Wiele sytuacji zaczerpnąłem z własnych doświadczeń. Między mną a siostrą jest 13 lat różnicy. Niekiedy  rzeczywiście musiała stosować różne środki, żeby mnie powstrzymać od różnych głupich rzeczy.  Dedykacja jest trochę żartobliwa. Miała zaznaczyć, że wybaczyłem jej już wszystkie środki wychowawcze. Zawsze dedykuję filmy swoim najbliższym i przyjaciołom, gdyż są one bardzo osobiste i mają związek z konkretnymi osobami. Mój  kolejny film zadedykuję żonie.

Dziękuję za rozmowę. 

Ja również dziękuję. Na koniec chciałbym zaprosić wszystkich czytelników by obejrzeli Sztuczki, dodam, że  nie należy z tym zwlekać.


 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Witkacy żyje!

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2010 13:22
Witkacy - wirtuoz kłamstwa i mistrz mistyfikacji, który mówił, że „wielkość jest tylko w perwersji” powraca na nowo w filmie Jacka Koprowicza „Mistyfikacja”. Zobacz wideo z premiery filmu!
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kulisy sprawy Polańskiego

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2009 11:42
Na dużym ekranie można oglądać film Mariny Zenovich "Polański: ścigany i pożądany"
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piątkowe premiery

Ostatnia aktualizacja: 22.01.2010 09:25
Japoński dramat "Pożegnania", nagrodzony ubiegłorocznym Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, musical "Nine - Dziewięć" z Danielem Day-Lewisem, Penelope Cruz i Nicole Kidman w obsadzie oraz irańska produkcja "Co wiesz o Elly?" od dziś w polskich kinach.
rozwiń zwiń