Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Liraz i "Zan" głosem irańskich kobiet

Ostatnia aktualizacja: 15.12.2020 08:00
Druga płyta izraelsko-irańskiej wokalistki Liraz to jeszcze głębsza podróż w stronę przedrewolucyjnego irańskiego popu, przefiltrowanego do muzycznych realiów XXI wieku.
Okładka płyty Liraz Zan
Okładka płyty Liraz "Zan"Foto: mat. pras.

Liraz swoją artystyczną karierę zaczęła w kinematografii, dopiero czasowa przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych i poznanie środowiska Tehrangeles – irańskiej diaspory Los Angeles i związanego z nią kulturalnego przemysłu skierowanego zarówno Irańczyków w kraju jak i zagranicą, stworzonego przez imigrantów z czasów zaraz po rewolucji islamskiej 1979 roku – skłoniły Liraz do poświęcenia się swojej pierwszej pasji, muzyce. (Z aktorstwa nie zrezygnowała, ostatnio można ja oglądać w szpiegowskim serialu „Teheran”).

Debiutancki album wydała 2 lata temu w małej izraelsko-tureckiej oficynie Dead Sea Recordings, „Naz” spotkał się z przychylnym przyjęciem, takie odświeżenie atrakcyjnego gatunku, musiało się spodobać. Liraz przedrewolucyjny pop traktowała swobodnie, odzierała go do samego szkieletu, pozbawiła ze swoimi współpracownikami orkiestrowych aranżacji. Została samo „gęste”. Nic dziwnego, że „Zan” wyszła nakładem bardzo poważnego gracza w świecie muzyki odnoszącej się do i inspirowanej tradycję – Glitterbeat Records. Tym samym jej koleżanką z wytwórni stała się Gaye Su Akyol.

Nazwisko Turczynki wymieniam nieprzypadkowo, wiele te artystki łączy. Obie są głosami kobiet w patriarchalnych społeczeństwach (choć trzeba przyznać, że w Turcji ich sytuacja jest na razie dużo lepsza niż w Iranie), sięgają po gatunki z przeszłości i dostosowują je do dwudziestopierwszowiecznych standardów. Mimo międzynarodowej kariery żadna z nich nie porzuciła swojego ojczystego języka. Liraz sięga także po największego klasyka – Rumiego, do którego słów zaśpiewała.

„Zan” jest zgodnie z tytułem hołdem złożonym kobietom życia Liraz – babkom, matce i córce – oraz tym wszystkim aktywistkom, które walczą o prawa kobiet. W Iranie kobiety nie mogą publicznie wykonywać muzyki, dlatego wszystkie artystki z Teheranu i innych irańskich metropolii, które zdalnie nagrały swoje partie na „Zan”, muszą pozostać anonimowe – tym badziej że współpracowały z przedstawicielską największego wroga Islamskiej Republiki, Izraela. Nawet komunikacja z nimi odbywała się za pomocą szyfrowanych komunikatorów.

„Zan” jest także hołdem dla przedrewolucyjnego perskiego pop, który łączył tradycję z nowoczesnością, był emanacją modernizującego się irańskiego społeczeństwa. Po ponad 40 latach powrót do tamtego świata jest już niemożliwy, ale też nie o to chodzi Liraz i Uriemu Braunerowi Kinrotowi, który skomponował z Liraz większość utworów, a wszystkie zaaranżował i wyprodukował. Kinrot – znany z takich zespołów jak Boom Pam czy Firewater przyniósł psychodeliczną mgiełkę, rozbudował brzmienie w porównaniu do „Naz”, dał muzyce więcej luzu i powietrza, oud zastąpił baglamą, która zbliżyła całość do Anatolii. Fundament muzyki przeniósł się z syntetycznych bitów, sięgających do hipihopu (co było zasługą Rejoicera, producenta debiutu Liraz) królujących na „Naz” w stronę podbitego elektroniką psychodelicznego popu. Funk, taneczne rytmy przeplatają się brzmieniem dafu, bębna obręczowego, syntezatory współbrzmią z baglamą. Nie jest to po prostu wariacja na temat muzyki irańskiej z lat 60 i 70, ale całkowicie współczesna wypowiedź wyrosła na jej fundamentach. Nad tym wszystkim unosi się potężny głos Liraz, która swoim śpiewem przypomina trochę Googoosh.

„Zan” jest wreszcie dla Liraz wyrazem tęsknoty za „starym krajem”, Iranem, którego wyjechali jej rodzice, a którego ona nigdy nie odwiedziła. Iranem, który był cały czas obecny w jej życiu, również poprzez muzykę. Przede wszystkim jest to silny kobiecy głos, głos w walce o prawa kobiet, wobec którego nie można przejść obojętnie.

4/5

Michał Wieczorek

Liraz

„Zan”

Glitterbeat Records  2020

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Karol ze skrzydłem

Ostatnia aktualizacja: 07.07.2020 09:25
Napisać recenzję płyty z głosami ptaków to zadanie dość karkołomne. Fakt, że ptasich głosów są na niej setki, a wykonawca jest jeden – Charles Kellogg - wcale tego zadania nie ułatwia. Bo z kim go tu porównać? Z Leonardem da Vinci?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Sayonara na powrót punk folku

Ostatnia aktualizacja: 06.10.2020 10:55
Trafili w próżnię. Punk folk odszedł już w naszym kraju na karty historii, a i poważny showbiznes przeżył flirt z Mungo Staszczykiem (Pociskiem miłości), który w tym stylu był i irlandzki, i polski. To se ne vrati, jak mawiają bracia Czesi. A jednak – wróciło.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Humeniuk i inni – Ukraińcy w Nowym Jorku w latach 1928-1932

Ostatnia aktualizacja: 13.10.2020 08:00
Najsłynniejszym amerykańskim skrzypkiem z Polski był Ukrainiec Pawło Humeniuk (1883-1965). Urodził się w Podwołoczyskach (obecnie Підволочиськ), w tzw. Galicji Wschodniej, na wschód od Tarnopola, praktycznie już na granicy z Podolem.
rozwiń zwiń