Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Rokia Koné śpiewa dla całego świata

Ostatnia aktualizacja: 14.03.2022 21:00
Ona – ukochana gwiazda malijskiej muzyki, Róża Bamako. On – doświadczony producent, współpracujący z największymi, ale szukający nowych, odświeżających wyzwań. Połączył ich przypadek. No i pandemia.
Rokia Kone
Rokia KoneFoto: mat. pras.

Rokia Koné – choć jest doświadczoną wokalistką – za nagrywania solowej płyty zabrała się stosunkowo niedawno, ale proces przerwała pandemia. Jacknife Lee, Irlandczyk mieszkający w Los Angeles w pandemii był jurorem w konkursie remiksów organizowanym przez Real World Records. W jednym z nich zaintrygowała go partia gitary. Grał ją Salif, kolega i współpracownik Rokii. Tak się poznała Malijka z Irlandczykiem. Ona miała prawie gotową płytę, ale nie wiedziała, jaki ostateczny kształt przyjmie. On siedział zamknięty w lockdownie, bezrobotny szukał nowych rzeczy. I tak po prostu powstała „Bamanan”. Muzycznie i tekstowo hołd dla Bambara, zamieszkujących południowe Mali. A jednocześnie bardzo współczesny i zachodni album. Anglosaskie, elektroniczne aranżacje przeplatają się z napędzanym gitarami afropopem. To inne, nowe oblicze muzyki z zachodniej Afryki.

Większość płyty była gotowa przed pandemią, Rokia nagrywała ją w wolnych chwilach od 2016 roku. Gdyby nie koronawirus, to możliwe, że „Bamanan” nie różniłaby się od tego, co Rokia robi w ramach Les Amazones d'Afrique. Przyjście Lee nadało jej muzyce zupełnie nowego charakteru. Nie jest jednak tak, że producent przyszedł i pozmieniał całkowicie pomysły Rokii i jej zespołu. Nie na tym przecież polega rola dobrego producenta. On ma za zadanie wydobyć takie pokłady kreatywności, tak wzbogacić muzykę, by przenieść artystę na nowy poziom. I to się na „Bamanan” udało chyba nawet bardziej niż w stu procentach.

Jacknife Lee w wywiadach towarzyszących albumowi przyznaje, że czekał na takie wyzwanie. Doświadczenia z R.E.M, the Killers czy Taylor Swift mu tak naprawdę ciążyły, chciał czegoś nowego, na nowo poczuć miłość do muzyki. Paradoksalnie, te same doświadczenia pomogły mu w zrozumieniu i odmienieniu muzyki Koné. Irlandczyk nie idzie w typowe aranżacje dla muzyki malijskiej nastawionej na eksport, stawia na elektroniczne, subtelne brzmienia, które uzupełniają się, podkreślają pomysły i kompozycje Koné. Choć Lee mówi, że wchodził w to nowe środowisko w ciemno, chyba nie jest to do końca prawda, słychać, że odrobił pracę domową, „Bamanan” nie jest albumem całkowicie osobnym, nie istnieje w próżni. Słychać podobieństwa do Owiny Sigoma Band, Ibibio Sound Machine czy nieodżałowanego Janki Nabaya. Rokia i Jacknife podobnie czerpią z zachodniej muzyki elektronicznej, a album mieści się w segmencie, który nazwałbym roboczo indie world music. Puszcza oko do słuchacza wychowanego na muzyce niezależnej, obeznanego w alternatywie. Nie jest to muzyka na wielkie stadiony, na ogromne, zapierające dech widowisko, ale już na katowickim OFF Festivalu sprawdziłaby się doskonale. Jest skromna, ale jednocześnie bogata w treść. To, jak elektronika współbrzmi z głosem Rokii chociażby w „Bambougou N'tji” jest po prostu magiczne, jakby były dla siebie stworzone.

Rokia Koné – podobnie jak w Les Amazones d'Afrique – pokazuje się jako artystka zaangażowana w obronę praw kobiet. Śpiewa o zastąpieniu bohaterów kobietami, potrzebie walki o swoje, ale też o potrzebie rozrywki, o tym że każda kobieta jest piękna i na piękno zasługuje. Wreszcie – to dla mnie cały czas jest najważniejszy nurt – globalność i lokalność idzie w parze, a to najważniejsze przesłanie na XXI wiek.

Michał Wieczorek

Rokia Koné & Jacknife Lee

BAMANAN

Real World Records 2022

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Przełom w mainstreamie na koniec 2021 roku

Ostatnia aktualizacja: 31.12.2021 16:00
Ostatnią część naszych muzycznych podsumowań roku 2021 zapewnia Michał Wieczorek, który podsuwa nie tylko płyty, ale i wydarzenia, których nie można przeoczyć.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znikanie po kaszubsku. Kiev Office i „Gjinjenjé”

Ostatnia aktualizacja: 18.01.2022 10:00
Dwa lata temu członkowie polskiego tria Kiev Office po raz pierwszy mocno zanurzyli się w kaszubskości, teraz kontynuują tę muzyczną drogę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Znany nieznany. Afgański klasyk odkryty na nowo

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2022 10:00
Nashenas – nieznany w dari, jednym z urzędowych języków Afganistanu. Tak kazał się zapowiadać Mohammad Sadiq Fitrat, gdy wchodził na antenę kabulskiego radia. Bał się gniewu ojca i pozostał przy tym przydomku, nawet wtedy, gdy został jedną z gwiazd w swoim rodzinnym kraju.
rozwiń zwiń