Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Odnaleziony jedwabno-bursztynowy szlak. Wspólna płyta Marii Pomianowskiej i Mingjie Yu

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2023 08:00
Najnowsza płyta Marii Pomianowskiej, nagrana w duecie z chińską artystką Mingjie Yu, nie tylko potwierdza wiarygodność i nośność proponowanych przez nią idei łączenia kultur, ale jej słuchanie jest przede wszystkim niewątpliwą przyjemnością, satysfakcją dla słuchacza.
Warszawski koncert Nowe oblicza tradycji - 19 lipca 2022.
Warszawski koncert "Nowe oblicza tradycji" - 19 lipca 2022.Foto: Cezary Piwowarski

„Pierwszy raz odwiedziłam Chiny w 1995 roku ucząc się gry na dwustrunnej fideli er-hu. Muzyka chińska inspirowała mnie od zawsze. To baza dla wielu krajów Azji, od Turkiestanu począwszy, po Japonię i wyspy Indonezji” – mówi Maria Pomianowska w kontekście swej najnowszej płyty i trudno nie wierzyć w szczerość tego wyznania. Nie tylko bowiem cała artystyczna droga tej znakomitej artystki, ale również jej najnowsza publikacja jest w pełni wiarygodnym obrazem jej pasji i zainteresowań, ale też niebagatelnych umiejętności i artystycznego szlachectwa. W dodatku tutaj odnalazła godna siebie partnerkę, która potrafiła unieść jej artystyczne koncepcje – i udanie wejść z nią w dialog.


Okładka płyty Marii Pomianowskiej i Mingije Yu Okładka płyty Marii Pomianowskiej i Mingije Yu

Pomianowska stwierdza:

„jednym z najstarszych strunowych instrumentów chińskich jest cytra gu-zheng. Jej brzmienie wspaniale łączy się z barwą instrumentów smyczkowych. Od lat łączę brzmienia instrumentów strunowych różnych kultur. To intrygująca podróż w nieznane”.

I to, oczywiście, również prawda. Także w tym sensie, że wspomniany chiński instrument zdaje się w sposób szczególny inspirować polską artystkę do niezwykle owocnych, twórczych poszukiwań. Jej własne kompozycje i opracowania tradycyjnych tematów na dwa dialogujące instrumenty: chiński i środkowoeuropejski przynoszą mnóstwo świetnych wrażeń.

Amber & Silk project to zatem fascynujący splot dwóch odległych kultur muzycznych. Same artystki dodają, że to „podróż wyobraźni w której na dalekim Jedwabnym Szlaku spotykają się wędrujący muzycy z Chin z polskimi trubadurami. Wspólnie śpiewają, wspólnie grają wspólnie uczą się jedni od drugich innego sposobu myślenia o kształtowaniu emocji czy też przepływie czasu w muzyce”. I właściwie można by nic więcej nie dodawać, bo tak to na tej płycie jest. A ten metaforyczny, zgoła poetycki opis daje plastyczny obraz wątków snutych przez dwie artystki na swych niepozornych instrumentach.

CZYTAJ: Maria Pomianowska i Mingjie. Muzyczny most między Polską a Chinami

Naturalnie, wielkie jest bogactwo form muzyki chińskiej i ta jedna płyta nie rości sobie praw do bycia jakąś antologią czy prezentacją najważniejszych źródeł. Wręcz przeciwnie – i to też wielka zaleta omawianego tu krążka – jest on świadomym ograniczeniem się, świadomym wyborem konkretnych wątków. Tych, które bliskie są obu artystkom; tych, które pozwalają im na satysfakcjonujące wybrzmienie w duecie; tych, które pozwalają wykonawczyniom na dodanie w autorskiej interpretacji czegoś własnego, osobistego. Przecież właśnie z osobistego przeżycia, zaangażowania, z potrzeby / konieczności / możliwości opowiedzenia czegoś od siebie (w odniesieniu do tradycji) rodzi się to, co najpiękniejsze i najważniejsze w szeroko rozumianym folku czy world music – i w paru innych gatunkach także.

Ciekawy jest dramaturgiczny układ całości złożonej przez dwie artystki. Utwory ułożone są swoistymi sekwencjami: trzy kompozycje chińskie, potem trzy polskie (w tym jeden anonimowy utwór z szesnastego wieku i dwa autorskie Pomianowskiej), a dalej: znów dwie chińskie i trzy polskie kompozycje. Bawię się w tę wyliczankę, bowiem na płycie dzieje się to, co sobie wykonawczynie, zdaje się, zaplanowały. Niezależnie od różnic kulturowych, jak też od tego w jak różnych epokach powstawały poszczególne kompozycje, wykonywane na tej płycie układają się w jedną harmonijną, ekscytującą całość. Co więcej: mamy tu w centralnym punkcie albumu dwa utwory wykonane na instrument solo: najpierw na sukę, potem na zheng. I oto okazuje się, że płyta nie traci nic ze swej spójności ani narracyjnej ciągłości. Owe solowe utwory grane przez autorki płyty wydają się – zauważalnym i istotnym – fascynującym kontrapunktem wobec utworów granych w ducie, stając się ich ważnym dopełnieniem.

O klasie i znaczeniu Marii Pomianowskiej dla polskiego folku – jego historii i współczesności – nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Od pamiętnej historii zespołu Raga Sangit poprzez niemniej ceniony Zespół Polski po jakże liczne, i jakże udane, autorskie propozycje. Jej doświadczenie i artystyczna wizja znajdują zazwyczaj wyraz w oryginalnej twórczości. Sympatycy śpiewania Pomianowskiej (wiem, że na ten temat zdania są podzielone, ja należę do sympatyków) usłyszą i tutaj wokal artystki. Dozowany skromnie i bardzo zgrabnie wpisujący się w estetyczną, czy aranżacyjną, całość muzycznego pomysłu dwóch wykonawczyń. A w sensie wykonawczym czy aranżacyjnym całość jest pomyślana mądrze, by nie przeszarżować. Zapewne byłoby stać artystki na jakąś wykonawczą ekwilibrystykę, efektowne „zagrania”, ale tu nie chodzi o popis. Chodzi raczej o opowieść, niech będzie i liryczna czy nostalgiczna. Chodzi też o, również symboliczny, dialog. I to się wszystko bezdyskusyjnie udaje.

Jeżeli słusznym jest przekonanie, że najświetniejsze płyty, pośród wielu udanych, w dyskografii Marii Poianowskiej, to te nagrywane solo lub w możliwie minimalistycznych składach, to tu odnajdujemy kolejny rozdział owej bardzo fascynującej opowieści. Zdaję sobie sprawę, że za chwilę mogą mnie zaatakować (słusznie i nie) wielbiciele płyt z muzyką Chopina, Lutosławskiego, Moniuszki, a nawet Bądarzewskiej – interpretowanej przez Pomianowską, a także innych jej autorskich dzieł. Sam z lubością i niekłamanym wzruszeniem wspominam choćby wszystkie krążki tej znakomitej artystki sygnowane hasłem Zespół Polski – od reinterpretacji Chopina przez kolędy po folkowe „cztery pory roku”. A jednak, uparcie wraca do mnie myśl, że w takiej możliwie najbardziej kameralnej, osobistej, nawet intymnej formule, muzyka tej świetnej artystki dostaje dodatkowych barw, smaków, znaczeń. I – co może ciekawe i może paradoksalne – w tej formule, gdy muzykuje ze swą doktorantką z krakowskiej Akademii Muzycznej, zyskuje poziom zachwycającego partnerstwa, przejmującego poszukiwania – i bardzo wiarygodnych efektów takiego artystycznego dialogu!

Tomasz Janas

Maria Pomianowska & Mingjie Yu

Amber & Silk Project

Soliton 2023

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy. 

Czytaj także

El Khat – jemeńskie pobudzenie

Ostatnia aktualizacja: 17.05.2022 09:00
Różnie nazywa się tę roślinę. Khat, qat, po polsku to czuwaliczka jadalna. Uprawia się ją w Jemenie i Rogu Afryki. Ma lekkie działanie pobudzające. W Polsce jest zakazana, ale w Jemenie to najpopularniejsza używka. Tak popularna i wszechobecna, że trafiła do tytułu kompilacji muzyki z regionu, „Qat, Coffee and Qambus”, która zainspirowała Eyala El Wahaba do założenia zespołu. Jego nazwa też pochodzi od khatu, a muzyka przesycona jest wspomnieniami o Jemenie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dalmatyńska serenada

Ostatnia aktualizacja: 24.05.2022 08:00
Do kanonu wkracza kolejna zapomniana płyta. Jej autor Branko Mataja urodził się w 1923 w Jugosławii, w chorwackim miasteczku Bakar nad Adriatykiem, a zmarł w Ameryce, nad Pacyfikiem.  
rozwiń zwiń
Czytaj także

"A la manera artesana" Vigüeli z polskim bonusem

Ostatnia aktualizacja: 31.05.2022 12:00
Nie pierwsze to rękodzieło z Hiszpanii, którym można się zachwycać i po które sięgać często czy to dla wiedzy o muzyce, instrumentarium, wykonawcach, czy o jakości tradycji centralnej części tego kraju. „W stylu rękodzieła” to tytuł najnowszego albumu- już dziewiątego grupy Viguela.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzyka znaczy świat

Ostatnia aktualizacja: 06.09.2022 08:00
Wspólne przedsięwzięcie cenionych grup – węgierskiej Cimbaliband i polskiej Czeremszyny – nie ma na celu osiągania spektakularnych efektów. Jest radością wspólnego grania i dowodem umiejętności prowadzenia ciekawego dialogu przy jednoczesnej wyrazistości każdego z zespołów.
rozwiń zwiń