Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
Muzykancki stolik, na weselu gra kapela Jończyków, Borowiec 1975. Radomskie
Muzykancki stolik, na weselu gra kapela Jończyków, Borowiec 1975. RadomskieFoto: Archiwum Muzyki Wiejskiej/MUZYKA ODNALEZIONA

Uwielbiałem te sytuacje rodem z „Misia” Barei. Takich improwizacji, jakie w tym przedsionku do piekieł kibla odstawili na „Festiwalu Mazurki” Gace – Piotr i Jan, chyba nigdy nie słyszałem. Ukradkiem opróżnialiśmy tam półlitrówki z plastikowych kubków. Przepadałem za tymi sytuacjami. Pamiętam, jak Janusz Prusinowski przyprowadził do tego przedsionka sławnego dżezowego skrzypka. Sporo nas tam było – wielbicieli Gaców – i sporo butelek. Dżezowa sława najpierw zdziwiona, że nikt na niego nie nadaje, potem z wyższością do Jana Gacy: to co, zagramy? Gaca jak Jankiel z Mickiewicza się wymawia, ale w końcu startuje z kajockim mazurkiem. Dżezmena zatyka, nigdy nie słyszał niczego takiego, nawet w Nowym Yorku. Ale bierze skrzypce i próbuje się przegrywać. Ale gdzie tam! Zirytowany odkłada instrument, coś mówi i rejteruje. A my z Gacą opijamy zwycięstwo w przegrywaniu się.                   

Te muzykanckie sytuacje i ich opijanie to potęga tradycji. Rok 2018 – koncert po nagrodzie Kolberga na dziedzińcu warszawskiego zamku, wszystko widoczne jak na patelni, ale nie dla muzykantów. Jak przechodzę wołają mnie radośnie. Dosiadam się i widzę że dobry humor jest nieprzypadkowy. Są mistrzami kamuflażu. Podają mi precla do spróbowania a środku kieliszek. Nikt by się nie spodziewał, nikt się nie domyśli. Tak tym preclem dzieli się całe grono laureatów i jako ekstern – ja. Znam tę technikę ukrywania się przed żoną z przyjemnościami. Tutaj ukrywamy się przed Kolbergiem!

Studenci z Lublina zaprosili mnie z filmami i opowieściami. Miał przygrywać Jan Gaca. Przywieźli go uczniowie, młode silne chłopaki nie pomyśleli, że Jan ma 80 lat. Pili równo. Gaca, ledwo wszedł na schody, padł. Przygotowaliśmy mu łoże z trzech krzeseł. Jan zasnął snem dziecka. Byłem załamany – niedługo miał zagrać, to było clou spotkania. Minęła godzina i więcej, i co powiecie, Gaca się obudził i jakby nigdy nic dał wspaniały koncert.                                                                           

1984 – wesele w opoczyńskim, w namiocie wojskowym – muzykanci są tak napici, że nie mogą ustać, weselnicy też. Uwielbiałem te niebezpieczne transowe momenty drugiego dnia wesela. Wszyscy wyglądają i zachowują się jak po grzybach halucynogennych. Tam wystartowali, żeby mnie nalać, bo byłem obcy. Muzykanci nieobecni już ciałem, są obecni duchem i grają jak mogą najlepiej, ale w tym stanie nie jest to łatwe. Jan Kędzierski, lider kajockich harmonistów, mówił mi, że kiedy grał na drugi dzień wesela to często zasypiał w czasie gry choć na chwilę, ale nie przerywał gry. Mówił, że kiedy zasnął w domu po weselu, to jego ręce mimowolnie odgrywały na kołdrze melodie. Co mu się śniło?

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Śpiewy z Czarnobyla

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2019 14:55
Za sprawą serialu telewizyjnego odżyły upiory czarnobylskiej katastrofy. Przeżyłem ją w mojej wsi, wożąc dzieci do płynu lugola. Chcę zabrać w tej dyskusji głos, bo w latach 2003–2018 jeździliśmy z Małgośką co rok i nagrywaliśmy śpiewy z rejonu samego Czarnobyla, jak i z sąsiednich stref zagrożenia, gdzie mieszkańcy dostają specjalną czarnobylską rentę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie przygody odcinek 1

Ostatnia aktualizacja: 17.06.2020 15:00
Powojenne lata 1945-1948 muzykanci radomscy zapamiętali jako wyjątkowo ciężkie. Ogólne rozprężenie, rozwydrzona partyzantka i bimber to recepta na muzykanckie kłopoty.
rozwiń zwiń
Czytaj także

A skąd ci się to wzięło?

Ostatnia aktualizacja: 02.07.2020 08:00
Kiedy opowiadam czasem o początkach ruchu domów tańca i tzw. revivalu muzyki tradycyjnej w Polsce, a zdarza się to coraz częściej, zawsze pojawia się pytanie: skąd się to wzięło, o inspiracje, o to "czego wtedy słuchaliście?", "ktoś w rodzinie grał?", "twoja rodzina była ze wsi?" itp.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Tajna produkcja

Ostatnia aktualizacja: 16.07.2020 08:00
Nie, nie będziemy mówić o tajnych fabrykach broni ani gadżetów szpiegowskich, tylko o naprawianiu harmonii. Naprawach robionych tajnie, nocą i w piwnicy! Dlaczego? Co w tym było tak sekretnego i nielegalnego? Opowiedzmy, jak do tego doszło.    
rozwiń zwiń
Czytaj także

Pamięć i smutek

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2020 09:40
W młodości (a jestem już stary) spędzałem z rodzicami wakacje w Kazimierzu nad Wisłą. To był kurort warszawskiej elity artystycznej. Miał jeszcze klimat przedwojennej bohemy malarskiej ze szkoły Pruszkowskiego.
rozwiń zwiń