Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Snucie

Ostatnia aktualizacja: 19.10.2023 09:00
Pierwszy obraz to opowieść. Poprzez swoją sugestywność i bogactwo wyobrażeń czynność opowiadania wychodzi poza ramy czasownika i przeradza się w rzeczownik: obraz, scenkę.
Józef Chełmoński, Babie Lato, 1875
Józef Chełmoński, Babie Lato, 1875Foto: Józef Chełmoński MNW

Widzimy grupę ludzi siedzącą wokół stołu. O jego blat opierają się ręce, które szyją, cerują, haftują, szydełkują, skręcają nitkę, składają, zwijają, rozwijają, zawiązują, rozplątują węzły, wiążą pętelki. Sortują, przekładają, wybierają, oddzielają.
Ludzie mogą spędzać wspólnie czas siedząc na stołeczkach przy stercie ziemniaków, buraków, kukurydzy, czosnku, cebuli. Albo wokół ognia, przy piecu lub kominku, z pustymi rękami, zatem (pozornie) bez celu i niepożytecznie.
Ten obraz pojawia mi się w głowie zazwyczaj jesienią, kiedy – być może ze względu na zmianę pogody i kolorów wokół – myśli co rusz odrywają się od zadań i planów, wychodzą z utartych szlaków, dostają chwilę na zajęcie się sobą. Czyli niczym konkretnym, a zarazem wszystkim naraz.
Tym właśnie jest snucie.

Kobieta przy przęślicy (1953), fot. Piotr Gan Kobieta przy przęślicy (1953), fot. Piotr Gan / Archiwum Gana



Snują się bardziej gawędy, niż pieśni. Te drugie zawierają gotową, złożoną we frazy lub zwrotki historię o określonej narracji, opatrzoną stosownym finałem w postaci morału, podsumowania albo szczęśliwego (lub nie) zakończenia. Można precyzyjnie zmierzyć czas jej trwania. Nie istnieje natomiast obiektywna miara, wedle której moglibyśmy stwierdzić, czy opowieść była długa, czy krótka. Dla jednych kwadrans to cała wieczność – rozkochani są w zagęszczonym sensie i migotliwości anegdot. Inni lubują się w słuchaniu opowieści rozciągniętych w czasie, trwających minimum kilka godzin a nawet wiele dni, lat, w końcu – pokoleń.
Do snucia przydatne jest wrzeciono albo kołowrotek. Zręczne, ruchliwe dłonie snują nić
z przędziwa. Trudno dokładnie opisać poszczególne sekwencje tej czynności, wymagającej wprawy i sprytu. Nitka skręca się w okamgnieniu, za nic mając to, że snucie kojarzymy raczej z czymś niespiesznym i leniwym, mało konkretnym. Tymczasem – cóż jest bardziej konkretne i elementarne, jeśli nie ona?
Nić życia i losu. Nitki splatające się w tkaninę. Pajęczyna. Delikatne nitki lniane o niezwykłej wytrzymałości i mocy. Po macoszemu traktowano pozostałe z obróbki lnu paździerze, równie co ich delikatne krewniaczki potrzebne w gospodarstwie i przy budowie domu. Język potoczny niesprawiedliwie się z nimi obchodzi, utożsamiając słowo paździerz z brzydotą
i bylejakością. Gdyby brać to na poważnie, byłby październik miesiącem surowym i szorstkim, a jest przecież czasem snujących się po polach dymów i mgieł. Krajobraz traci wreszcie nachalną ostrość dojrzałego lata.

Mgły
 Fot. Piotr Fiedorowicz



Snucie, kulturowo postrzegane jako coś wydarzającego się obok głównego nurtu wydarzeń, bywa też początkiem, zarzewiem rzeczy. Mianem tym określano zakładanie (nawijanie) osnowy, czyli główną i najtrudniejszą czynność przy powstawaniu tkaniny na warsztacie tkackim. Trudno było zrobić to w pojedynkę, dopiero pomoc dwóch lub trzech osób gwarantowała w miarę szybkie i udane zakończenie pracy. Gdzieś w snuciu właśnie jest granica między pojedynczością i samotnością człowieka a ogromną potrzebą przynależności do wspólnoty, będącej – szczególnie w dawnym wiejskim świecie – warunkiem przetrwania. Samotnie i na uboczu żyły zazwyczaj szeptuchy, zielarki, pustelnicy i inne osoby funkcjonujące na granicy światów, dysponujące dzięki temu nadzwyczajną wiedzą, mocami i umiejętnościami. Umiały wykorzystywać siłę żywiołów, łączyć przeciwności, zatrzymywać na moment nieuchwytne i przywoływać to, co przeminęło lub dopiero nadejdzie.

Snuć może się też muzyka. Bywają melodie skoczne, kanciaste, niemalże kwadratowe, należące bardziej do świata matematyki, niż muzyki. I te drugie: rozlewne, niemożliwe do nazwania i powtórzenia, trudno zapisywalne w nutach. Trzeba by użyć wielu dodatkowych znaków, by zobrazować czas trwania nut, które – no właśnie – snują się, a nie trwają. Muzykanci wiejscy którzy grali w taki sposób, zdobywali sławę i podziw. Bywało, że podejrzewano ich z tego samego powodu o pakt z siłą nieczystą.

Pola na fotografii Przemysława Kruka. Fot Przemysław Kruk.



Snują się cienie, mary i widma. Już nie z tego, ale jeszcze nie z tamtego świata. Odeszły,
ale z jakiegoś powodu nie dotarły do miejsca wiecznego spoczynku. Zamieszkały więc tymczasowo w pieśniach, legendach i przypowieściach, opowiadanych podczas jesiennych
i zimowych wieczorów: ku przestrodze, by zaspokoić ciekawość nieznanego, by oswoić się z podszewką świata.
Snuć może się krajobraz: droga, las, uroczysko, bagna, łąka. Czasami na ich tle widać człowieka albo grupę ludzi. Chodzenie bez celu, czyli snucie się, niesłusznie uważane jest za stratę czasu. Kiedy, jeśli nie podczas niespiesznej wędrówki można znaleźć czas na rozmowę z nieznajomą osobą, na położenie się na ziemi i popatrzenie w niebo, na liczenie unoszących się w powietrzu nitek babiego lata?

Snucie to zapowiedź powstawania i tworzenia, splatania, związywania, tkania, szycia.
Rodzi się nitka. Jeszcze niczego nie łączy, ale też nie oddziela. Jest zamysł, ale nie znamy kształtu. Ani nawet zarysu.
To najbardziej fascynujący moment.

Ewa Grochowska


 ***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Bliscy

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2021 09:00
Zapomniałam, że znam kilka takich opowieści. Odżyły mi w głowie podczas przeglądania zdjęć po zmarłej cioci. Niektóre uwiecznione na nich sceny należą do mojej ulubionej kategorii zdjęć rodzinnych. Zatem najpierw o tym.
rozwiń zwiń