MSZ podjęło decyzję o ewakuacji Polaków z Bliskiego Wschodu
W czwartek wieczorem do Warszawy przyleciała kolejna grupa ewakuowanych z Izraela. Tym razem było to 65 osób Wcześniej tego samego dnia przybyła grupa osób z Iranu. Był to konwój dyplomatyczny, do przelotu wykorzystano samolot rejsowy ze stolicy Azerbejdżanu- Baku do Warszawy. Jedna z ewakuowanych osób mówiła o sytuacji w Teheranie. Rzecznik resortu dyplomacji Paweł Wroński powiedział, że operacja wywozu Polaków z Teheranu dobiegła końca.
Do tej pory, łącznie w trzech turach, do Polski z Izraela i Iranu zostało ewakuowanych ponad 200 polskich obywateli. W Teheranie na razie nie ma już Polaków, którzy chcą się ewakuować do kraju w związku z wojną między Izraelem i Iranem. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nieustannie i stanowczo odradza podróże na Bliski Wschód i apeluje do obywateli Polski o opuszczenie tego regionu.
Wojna między Iranem a Izraelem trwa od minionego piątku. Nie wiadomo, czy do działań włączą się Stany Zjednoczone. Zdaniem ekspertów, bez wsparcia amerykańskiego Izrael będzie systematycznie tracił zdolność do skutecznej obrony. W ramach nacisku na Waszyngton Iran grozi zamknięciem cieśniny Ormuz. Tą drogą transportowane jest około 20 procent dziennego światowego zapotrzebowania na ropę. Również Moskwa ostrzega Waszyngton przed „krokiem ku przepaści”, który może doprowadzić do radykalnej destabilizacji Bliskiego Wschodu.
Mariusz Cielma uważa, że rosyjska reakcja na możliwy amerykański atak na Iran jest podyktowana nie tylko względami geopolitycznymi, ale i presją samego Teheranu. Ekspert do spraw obronności, zwrócił uwagę na rolę Rosji jako sojusznika Iranu. Rosja i Iran są gospodarczymi i strategicznymi partnerami. Jednak pomimo nowego paktu obronnego Kreml raczej nie zaoferuje Iranowi pomocy wojskowej w konflikcie z Izraelem.
W Kananaskis w kanadyjskiej prowincji Alberta zakończył się szczyt grupy G7
Spotkanie przywódców najbogatszych państw Zachodu zostało zakłócone przez konflikt izraelsko-irański i nagły wyjazd prezydenta USA Donalda Trumpa. Przywódcy przyjęli komunikaty w sprawie deeskalacji na Bliskim Wschodzie i poparli wysiłki pokojowe Trumpa na Ukrainie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przerwał wizytę w Kanadzie, odwołał szereg spotkań na szczycie G7 i wraca do kraju wcześniej. Jak podają ukraińskie i kanadyjskie stacje telewizyjne oraz cytowane źródła w delegacji ukraińskiej - ukraiński przywódca podjął taką decyzję po tragicznym ostrzale Kijowa poprzedniej nocy. Według źródeł przyczyniła się do tego także wcześniejsza decyzja prezydenta USA Donalda Trumpa o skróceniu swojej obecności na szczycie G7 i powrocie do kraju .
Jak podają media prezydent Zełenski zdecydował się wrócić do kraju po zakończeniu rozmów w Kananaskis. Odwołał konferencję prasową zaplanowaną w Calgary i niektóre spotkania bilateralne planowane w kuluarach szczytu. Według agencji UNIAN, z powodu stanowiska Stanów Zjednoczonych, na szczycie G7 nie przyjęto wspólnego oświadczenia na temat wojny na Ukrainie. USA nalegały na złagodzenie tekstu dotyczącego Rosji, aby nie zablokować rozmów pokojowych, podczas gdy pozostałych 6 krajów było gotowych poprzeć twardą formułę wobec Rosji.
Obecny na szczycie G7 prezydent Wołodymyr Zełenski otrzymał zapewnienia o nowej pomocy dla Ukrainy od Kanady, ale nie spotkał się z przywódcą USA Donaldem Trumpem, który opuścił obrady przed końcem szczytu z powodu zaostrzenia sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Nie ma już zachodniej wspólnoty wartości, z Donaldem Trumpem wszystko przeradza się w czyste widowisko - napisał w środe tygodnik 'Spiegel" w podsumowaniu szczytu G7 w Kanadzie. W związku z tym, że szczyt był jubileuszowy, odbył się w 50. rocznicę utworzenia tej grupy, "Spiegel" porównuje go do spotkania urodzinowego. Niemiecki tygodnik odnotowuje jednak z rozczarowaniem, że "nie ma powodów do świętowania", pisząc o "bezsensownej inscenizacji". Dziennik uważa, że "Trump nie udaje, że jest częścią" wspólnoty z innymi przywódcami. "Po prostu zostawia innych samych sobie, wraz z pytaniami o cła, o Ukrainę, o Chiny czy o Bliski Wschód - podsumowuje.
W styczniu 2028 Unia Europejska ma być całkowicie wolna od rosyjskiego gazu.
Komisja Europejska przedstawiła projekty w sprawie odchodzenia od błękitnego paliwa z Rosji.
Dyskusja na unijnej naradzie ministerialnej w Luksemburgu pokazała, że te plany popiera większość państw. Tylko Węgry i Słowacja są przeciwko. Nie mogą one jednak zablokować przepisów, bo wystarczy większość do przyjęcia. Mogą natomiast próbować uzyskać wyłączenia w zamian za zgodę na przykład na kolejne sankcje wobec Rosji czy przedłużenie tych obowiązujących.
Komisarz do spraw energii Dan Jorgensen tak tłumaczył plany Komisji: "Nigdy więcej nie pozwolimy na wykorzystanie energii jako broni przeciwko nam. Nie pozwolimy na szantażowanie krajów członkowskich. Nie będziemy finansować wojny Putina."
W podobnym tonie wypowiadała się minister klimatu Paulina Hennig-Kloska.
Zgodnie z propozycjami Komisji, od stycznia unijne firmy będą miały zakaz podpisywania nowych kontraktów na dostawy błękitnego paliwa z Rosji, a do końca 2027 roku mają być wygaszone długoterminowe kontrakty gazowe.
Polska prezydencja już rozpoczęła prace nad przepisami. Sfinalizują je Duńczycy, którzy w drugiej połowie roku będą kierować pracami Unii.
Na magazyn Mija Tydzień zaprasza Katarzyna Semaan.