Obrońcy praw człowieka uważają go za więźnia  politycznego.
Proces toczył się przy drzwiach zamkniętych. Początkowo  Hajdukou był oskarżony z artykułu o zdradzie ojczyzny poprzez prowadzenie  działalności agenturalnej, za co grozi kara od 7 do 15 lat pozbawienia wolności.  Pod koniec czerwca prokurator generalny Alaksandr Kaniuk poinformował jednak o  przekwalifikowaniu zarzutów i dodał, że oskarżenie zażądało dla Hajdokoua 2 lat  więzienia.
Na ogłoszeniu wyroku obecni byli m.in. przedstawiciel ambasady  Wielkiej Brytanii oraz studenci. Kierownictwo Białoruskiego Komitetu  Helsińskiego zwracało się z wnioskiem, by umożliwić obrońcy praw człowieka  Pawłowi Lewinauowi obecność na procesie; wniosek został jednak odrzucony bez  podania przyczyn. Adwokat skazanego zapowiedział apelację, gdyż jego  zdaniem wyrok jest zbyt wysoki.
Hajdukou został zatrzymany 8 listopada  ubiegłego roku. Według materiałów śledztwa doszło do tego "w chwili zakładania  skrytki z informacjami interesującymi zagraniczne służby specjalne".
W  liście wysłanym do obrończyni praw człowieka Tacciany Siewiaryniec Hajdukou  podkreślał jednak, że "żadnych zagranicznych przedstawicieli faktycznie w tej  sprawie kryminalnej nie ma".
Białoruskie organizacje obrony praw  człowieka, Białoruski Komitet Helsiński i Cetrum Praw Człowieka "Wiasna", uznały  Hajdukoua za więźnia politycznego.
"Wiasna" podkreśliła na swojej stronie  internetowej, że zastosowany przy skazaniu Hajdukoua artykuł dotyczy wykroczeń,  które nie stanowią znacznego zagrożenia społecznego i wobec tego nie powinien  przewidywać kary pozbawienia wolności. Wiceszef "Wiasny" Walancin Stefanowicz  podkreśla też, że gdyby od razu w ten sposób zakwalifikowano sprawę Hajdukoua,  nie mógłby on być aresztowany, bo ten artykuł nie przewiduje takiego środka  zapobiegawczego. "Wychodzi na to, że człowieka trzymali w areszcie 6,5 miesiąca,  żeby przyznał się do winy" - oświadczył Stefanowicz.
"Po drugie,  stwierdzamy liczne nieprawidłowości podczas śledztwa. W szczególności chodzi o  prawo do obrony, bo w szeregu sytuacji adwokata nie dopuszczano do Hajdukoua, a  także atmosferę całkowitego utajnienia wokół tej sprawy i zamknięty proces" -  dodał wiceszef "Wiasny".
Hajdukou jest liderem niezarejestrowanej  organizacji społecznej "Związek Młodych Intelektualistów" oraz działaczem  komitetu organizacyjnego na rzecz utworzenia partii Białoruska Chrześcijańska  Demokracja (BChD). Podczas wyborów prezydenckich w 2010 r. działał w sztabie  opozycyjnego kandydata Andreja Sannikaua, a później uczestniczył w "milczących  protestach", podczas których zbierano się na centralnych placach miast, nie  wznosząc żadnych haseł.
Obrońcy praw człowieka i przedstawiciele  środowisk opozycyjnych podkreślają, że nie wiadomo, co takiego zrobił, bo nie  zostało to ujawnione. "Myślę, że najprawdopodobniej jest to (wyrok - PAP)  związane z działalnością opozycyjną. Albo ma to być znak dla zagranicy, że  wszystko jest kontrolowane i żeby nie wspierała opozycji" - powiedział szef  witebskiej organizacji BChD Leanid Autuchou.
Szef BChD Wital Rymaszeuski  wyraził przekonanie, że proces miał charakter polityczny, gdyż ze wspomnianego  artykułu można by skazać nie tylko całą opozycję, ale i połowę obywateli  Białorusi, którzy wyjeżdżają za granicę na podstawie wizy, a zatem kontaktują  się z zagranicznymi dyplomatami.
  Zobacz serwis - Raport Białoruś>>>  
mc
