Mozaika życia Andrzeja Dudzińskiego

Ostatnia aktualizacja: 10.07.2012 19:00
Zaczęło się od pożądania zabawek amerykański podżegaczy wojennych, skończyło się zaś na fascynacji Nowym Jorkiem. Posłuchaj barwnych wspomnień znakomitego, cenionego nie tylko w Polsce grafika i malarza.
Audio
  • Andrzej Dudziński o dzieciństwie w powojennym Sopocie
  • Andrzej Dudziński opowiada o Sopocie lat 50-ych i 60-ych.
  • Andrzej Dudziński o swoim pierwszym pobycie w Londynie
  • Andrzej Dudziński opowiada o swoim pobycie w Los Angeles
  • Andrzej Dudziński opowiada o swoim zafascynowaniu Nowym Jorkiem
Andrzej Dudziński, Przynieście mi głowę malkontenta, 1996.
Andrzej Dudziński, "Przynieście mi głowę malkontenta", 1996.Foto: www.andrzejdudzinski.com

Swoje Dwójkowe gawędy Andrzej Dudziński opatrzył mottem z Antoniego Kępińskiego, który pytał: "Czy rzeczywiście życie przez nas przeżywane jest pasmem wydarzeń ze sobą powiązanych, czy nie są to tylko luźne obrazki jak płytki mozaiki?". – Nie muszę być spójnym, przypadki mojego życia są też niczym płytki mozaiki – mówił słynny Dudi, rozpoczynając swoją opowieść wspomnieniami z sopockiego dzieciństwa. W mieście, w którym na każdym kroku można było zobaczyć niedawną niemiecką przeszłość (nasz bohater przyszedł na świat w momencie zakończenia II wojny), dziecko widziało dużo niezwykłości i tajemnicy…
Momentem przełomowym okazał się rok 1954 roku, gdy w pawilonach wystawowych przy molo otworzono wystawę "Oto Ameryka" – jej zadaniem było, jak wspominał Dudziński, obrzydzenie Polakom Stanów Zjednoczonych. Tych, którzy chcieli zaszczepić w sobie nieprzepartą odrazę do wrogów zza oceanu, było tak wielu, że nie wszyscy na ekspozycję się dostali. Były tam bowiem niesamowite rzeczy. – Najwspanialszą była gablota sięgająca do sufitu, w której umieszczono rozwinięty spadochron i manekina przedstawiającego amerykańskiego dywersanta. Od tego nie mogliśmy się odleić – przyznawał Dudziński. – Wszystko, co na tym dywersancie było, stanowiło obiekt naszego pożądania: kurtka skórzana, kask jakiś fantastyczny, saszetka, apteczka, w której były różne dziwne rzeczy – narzędzia dywersanta. Pojemnik ze stonką, plik dolarów, mapa i, co budził największe pożądanie: guma do żucia i prezerwatywy, które braliśmy zresztą również za gumy do żucia, no bo skąd mogliśmy wiedzieć, jak wyglądają…
– A już zupełnego amoku doznawaliśmy, oglądając zabawki, którymi podżegacze wojenni zabawiali swoje dzieci – wspominał przyszły grafik. Jak – po tak wysublimowanej indoktrynacji – doszło do tego, że Andrzej Dudziński wyjechał na Zachód i zdobył swoimi pracami londyńskich i nowojorskich wydawców? Zapraszamy do wysłuchania pięciu gawęd znakomitego artysty.
Audycje przygotował Witold Malesa.

 (jp)

Andrzej
Andrzej Dudziński. Fot. Mariusz Kubik/Wikipedia, domena publiczna


Czytaj także

„Klajster, farba i dwie głowy – już gotowy znak firmowy!”

Ostatnia aktualizacja: 08.10.2009 16:06
…a to było tak… dawno, dawno temu Ptak Dudi wędrował po tych korytarzach wraz z… Jonaszem Koftą i – choć nie trwało to długo – bawił naszych przodków do łez swoimi ptasimi przygodami… Jak wyglądał, to wiedzieli tylko czytelnicy pewnego pisma… ale i z „wizji” zniknął, po latach „wyparty” przez… Pokraka.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Śladami Miłosza

Ostatnia aktualizacja: 11.11.2011 11:02
W finale Roku Miłosza, a zarazem w świątecznych okolicznościach 11.11.11., proponujemy rodzaj podsumowania naszych trójkowych jubileuszowych rozmów, które ułożyły się w cykl: śladami Noblisty.
rozwiń zwiń