Historia opowiadana w "Plotce" znana jest z filmu pod tym samym tytułem z 2000 roku. W największym skrócie chodzi w niej o siłę plotki i jej wpływ na los jednostki. Atutem filmu było inteligentne poczucie humoru i taki sam cel przyświecał twórcom z Teatru Syrena.
- Grana przeze mnie postać - François Pignon – nie jest komediowa, ale tragikomiczna. To jest dosyć smutny pan, taka pierdoła życiowa, która sobie z paroma rzeczami nie poradziła. Intryga, która pojawia się w tej sztuce zaczyna go przerastać, ale z drugiej strony pcha go do działań, których nigdy nie podejmował. Są tutaj momenty bardzo śmieszne i momenty, kiedy się wzruszamy. Na pewno nie ma momentu tzw. rechotu - powiedział Tomasz Sapryk.
Polską adaptację "Plotki" reżyseruje Wojciech Malajkat, dobry znajomy Tomasza Sapryka. Gość Kasi Dydo chwalił sobie wzajemną współpracę.
- Prywatnie znamy się z Wojtkiem od dwudziestu kilku lat. Do tej pory spotykaliśmy się w pracy jako aktorzy. Nigdy nie pracowałem z nim, jako reżyserem i była to bardzo przyjemna praca - opowiada Sapryk w Czwórce. - Wydaje mi się, że dość szybko znaleźliśmy wspólny język i porozumiewaliśmy się niemal skrótami.
Jednocześnie, zdaniem Sapryka, Malajkat jest dla aktorów "za delikatny". - Nawet jak krzyknie, to potem przeprasza. Ja bym ścinał głowy, a Wojtek woli rozmowę - mówi Sapryk.
Więcej o aktorskim życiu, a także o przedstawieniu "Plotka" w Teatrze Syrena w nagraniu audycji.
pg