Kultura

Co nam pokazał „Adolf H.”?

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2008 09:55
Filmy, ukazujące II wojnę światową z perspektywy narodu ponoszącego za nią główną odpowiedzialność zawsze wywoływały dyskusje i budziły kontrowersje.

Filmy, ukazujące II wojnę światową z perspektywy narodu ponoszącego za nią główną odpowiedzialność zawsze wywoływały dyskusje i budziły kontrowersje. Działo się tak w przypadku filmów „Upadek” i „Sophie Scholl...”, a ostatnio także głośnej niemieckiej komedii „Adolf H. – Ja wam pokażę!”

POSŁUCHAJ audycji Michała Montowskiego, z cyklu Sezon na Dwójkę, poświęconej filmowi „Adolf H. – Ja wam pokażę!” Dani Leviego z udziałem krytyka filmowego – Bożeny Janickiej i dyrektora Niemieckiego Instytutu Historycznego - profesora Klausa Ziemera (Program Drugi Polskiego Radia 20.11.2007 (23,86 MB) 

Serię filmów ukazujących niemieckie spojrzenie na drugą wojnę światową zapoczątkował w latach 90. Joseph Vilsmaier filmem „Stalingrad”. Każdy z kolejnych obrazów poświęconych tej tematyce wzbudzał w Niemczech poważne debaty historyczne. Najgłośniejszym z nich okazał się jednak wyprodukowany przed trzema laty „Upadek” Olivera Hirschbiegela. Nakręcony na podstawie scenariusza Bernda Eichingera, w oparciu o książkę Joachima Festa „Hitler i upadek Trzeciej Rzeszy” i wspomnienia sekretarki Traudl Junge „Z Hitlerem do końca”, chłodno i realistycznie ukazywał kres zbrodniczego systemu. Zdaniem jednych nie wniósł nic nowego w spojrzenie na temat najnowszych dziejów Niemiec, według innych - rzucił jednak wiele światła na zagadnienie mechanizmów działania hitlerowskiego reżimu.

Znany dziennikarz filmowy i muzyczny, autor książki „Prywatna historia kina polskiego”, obecny redaktor naczelny miesięcznika kulturalnego „Aktivist” - Łukasz Figielski, uważa że: naród, którego najsławniejsze dzieła na temat II wojny światowej to propagandówki Hipplera, Steinhoffa, Harlana, Hipplera, Liebeneinera czy Riefenstahl z tamtego okresu, musiał wreszcie opowiedzieć na nowo o swej umiarkowanie chlubnej przeszłości. To był chyba pierwszy film o Hitlerze od „Dyktatora” Chaplina, w dodatku na poważnie. Jego popularność nie może dziwić. Ciężko nazwać go „nowym spojrzeniem”, można jednak wreszcie mówić o „spojrzeniu prawdziwym”. Inna sprawa, że 60 lat spóźnionym.

Niemiecka premiera filmu „Upadek” Olivera Hirschbiegela, opowiadającego o ostatnich dniach życia Adolfa Hitlera, odbyła się we wrześniu 2004 roku w Berlinie. W kinie przy Placu Poczdamskim, zaledwie kilkaset metrów od miejsca ostatniej siedziby wodza Trzeciej Rzeszy, niemiecka publiczność w ogromnym skupieniu i z powagą oglądała obraz Hirschbiegela. Większość widzów stanowiły osoby w średnim wieku. Film cieszył się w Niemczech olbrzymią popularnością. Oblicza się, że obejrzało go w sumie 750 tysięcy widzów.

W lutym 2005 roku na ekranach kin w Niemczech pojawił się film Marca Rothemunda „Sophie Scholl – ostatnie dni”. Także ten obraz wzbudził dość spore zainteresowanie. Ukazywał jawny podział w społeczeństwie niemieckim okresu narodowego socjalizmu. Część Niemców nie godziła się na panujący w ich kraju i poza granicami reżim. Jedni bali się wyrażać głośno swoje niezadowolenie, inni jawnie występowali przeciwko narzuconej im władzy. Postawa taka charakteryzowała zwłaszcza ludzi związanych z kościołem protestanckim i katolickim. Wystarczy tu wspomnieć pastora i teologa protestanckiego Dietricha Bonhoeffera lub jezuitę z Monachium - Alfreda Delpa. Podobnie jak oni, ofiarą reżimu padła główna bohaterka filmu Rothemunda, dziewczyna pochodząca z protestanckiej rodziny - Sophie Scholl. Należała do antyhitlerowskiej organizacji „Biała róża” – nie jedynej działającej na terenie ówczesnych Niemiec. Można na tym miejscu wspomnieć o innych jeszcze grupach Niemców – ofiarach hitlerowskiego reżimu. Stanowili je na przykład przymusowo wcieleni do armii żołnierze, posłani na pewną śmierć na front wschodni w końcowej fazie wojny, a także tysiące cywilów - ofiar alianckich nalotów dywanowych na Drezno, Wuerzburg i inne miasta niemieckie. Pytania w związku z filmem „Sophie Scholl...” nasuwają się dwa: czy film wzbudził w społeczeństwie niemieckim jakąkolwiek refleksję religijną oraz czy Niemcy uprawnieni są do kręcenia filmów przedstawiających ich jako ofiary ostatniej wojny światowej? Jako odpowiedź na pierwsze pytanie nasuwa się zaraz świadectwo wiary młodzieży niemieckiej, zaprezentowane podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Spotkanie odbyło się parę miesięcy po premierze filmu „Sophie Scholl...”. Na drugie pytanie natomiast wielu krytyków odpowiada zdecydowane NIE! Podobnego zdania jest także Łukasz Figielski.

Reżyser chciał pokazać, że nie taki wilk zły jak go malują, i nakreślił hagiografię dobrej Niemki – mówi o filmie Łukasz Figielski. Wydaje mi się, że to inne narody powinny ewentualnie usprawiedliwiać Niemców tamtego okresu, nie oni sami. Mniejsza popularność filmu nie powinna dziwić – był płaski, jednowymiarowy. I potwornie nudny – uważa Figielski.

''

Bardzo wielkie kontrowersje w licznych środowiskach w Niemczech wzbudził tegoroczny film Dani Leviego „Adolf H. Ja wam pokażę” („Mein Fuhrer”). Premierze filmu towarzyszyło olbrzymie zainteresowanie. Już pierwszego dnia obraz Leviego obejrzało około 45 tysięcy widzów. Pojawiły się głosy wyrażające wątpliwość, czy wolno śmiać się z Hitlera, a także zarzuty pod adresem reżysera (w tym ze strony odtwórcy głównej roli – Holgera Schneidera), że z Hitlera uczynił błazna. Jak podał niemiecki tygodnik „Stern”, tylko 35% Niemców film zaakceptowało, a najwięcej oburzonych znalazło się na terenach byłej NRD. Wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów Dieter Grundmann miał pretensje do Leviego, że nakręcił bardzo płytki film. Sam reżyser usprawiedliwia się, że chciał obalić pewien temat tabu, wyszydzając postać do dziś budzącą u wielu ludzi strach. Zdaniem krytyków „Mein Fuhrer” zrobił coś przeciwnego, niż wcześniej „Upadek”. Odczłowieczył mianowicie napowrót Hitlera, ukazując jego system jako błazeński i prymitywny. Film nasuwa pytania: czy wolno śmiać się Niemcom z Hitlera i nazizmu? A może, jak w przypadku filmu „Sophie Scholl...”, wypada to robić innym narodom, które padły ofiarą zbrodniczego systemu?

Zdaniem Łukasza Figielskiego film jest ogromną pomyłką. Pasuje mi tu hasło Media Marktu: „Powinni tego zakazać”. Nie jest ani śmieszny, ani przemyślany, nie widzę dla niego racji bytu. To nie jest parodia, chyba że „Adolf H...” parodiuje samego siebie. Dani Levy, jak jego „bohater”, powinien sobie sam poszukać psychiatry... – podsumowuje obraz Figielski.

Andrzej Burgoński


 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 13.09.2008 15:00
Już w poniedziałek rozpocznie się 33 Festiwal Folskich Filmów Fabularnych. Dziś zapowiedzi najważniejszych wydarzeń w Gdyni.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 18.10.2008 15:00
Dziś bardzo gorąca jeszcze relacja z premiery filmu "Świadectwo" o papieżu Janie Pawle II, która odbyła się w czwrtek w Watykanie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2009 15:00
Dziś przede wszystkim gorące relacje z II Festiwalu Filmów Polskich "Wisła" w Moskwie.
rozwiń zwiń