Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Przedwiośnie – o relacji Polaka z pogodą

Ostatnia aktualizacja: 17.02.2022 10:00
Pogoda w Polsce jest instytucją absolutną. Obiecuje i rozczarowuje, jedną ręką daje, drugą odbiera. Jest niewyczerpanym tematem rozmów (ileż to wielkich miłości zaczęło się od „ale dzisiaj wieje, prawda?”), źródłem przysłów, znaną, bezpieczną przystanią dla naszych myśli i wahań. Pogoda w Polsce każe nam bezustannie kwestionować właśnie decyzje i wybory – czy będzie ładnie? Czy zabrać parasol? Czy na pewno zabraliśmy wszystko, co potrzebne, by przetrwać dzień mrozu, upału albo deszczu?
W myśl zasady, że nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania, Polak narzeka na każdą pogodę, ale się jej nie obawia. fot. M. Okraska
W myśl zasady, że „nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”, Polak narzeka na każdą pogodę, ale się jej nie obawia. fot. M. OkraskaFoto: M. Okraska

Jesteśmy ludem wiejskim i lubimy być na zewnątrz. Czytelnicy uznają to zdanie za nadużycie, przynajmniej dziś, w 2022 roku, gdy nastolatkowie są przyspawani łańcuchem do telefonu i kanapy, a dorośli do Netfliksa – ale na drugi rzut oka coś w tym jest. Czujemy w kościach ten zew, by być po prostu pod niebem, bez ograniczających ścian. Coś nas gna, by kosić, grabić, sadzić, zbierać, krzątać się po kawałku ziemi, a przynajmniej – przejść się. Organizujemy, jak dawniej, swoją codzienność pomiędzy absolutnie kluczową dla polskiego społeczeństwa świątynią, wręcz pieczarą domu, a zewnętrzem, gdzie chętnie pobędziemy nawet sami, byle bez ścian. Ta zmienna, wręcz kuriozalna chwilami pogoda nas woła. Osoby z rzadka wychodzące z domu, a nie mające ku temu specjalnych powodów, traktowane są z podejrzliwością. Świat codziennie oferuje nam nowy, świeży, nieużywany dzień. To trzeba zobaczyć.

W myśl zasady, że „nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”, Polak narzeka na każdą pogodę, ale się jej nie obawia. Życie w klimacie, gdzie są cztery główne pory roku – i pewnie z sześć krótszych pomiędzy nimi – nałożyło na nas rutynowe obowiązki i proste odruchy. Mamy „kurtkę przejściową”. Mamy „buty na działkę”. Mamy całe sterty rzeczy rzadko wkładanych, a jednak pod naszą szerokością geograficzną koniecznych: śniegowce, okrycie na spore mrozy, lekki płaszcz na październik i grubszy na marzec. Nawet adidasy, święte buty młodszych Polaków, mają ocieplane wersje zimowe, żeby nie trzeba było rezygnować z konsekwentnego stylu w klimacie, gdzie jednak palce u stóp miałyby coś do powiedzenia na temat złego obuwia w styczniu. Ubieramy się też, co budzi czasem niedowierzanie u przedstawicieli innych nacji, raczej zgodnie z nominalną porą roku niż z rzeczywistą temperaturą. Piętnaście stopni w maju to pogoda „na bluzę”. Piętnaście stopni w styczniu to pogoda na kurtkę zimową. To proste – jest styczeń, a w styczniu w bluzie nie chodzimy. Funkcjonuje u nas także, choć być może wyginie z pokoleniami babć, mam i ciotek, zrozumiałe dla każdego Polaka sformułowanie „zdradliwa pogoda”. Ma ona miejsce zwłaszcza w okresach przejściowych, czyli wtedy, gdy zima zmienia się we wczesną wiosnę – albo wczesna jesień w późniejszą. Wtedy to, pomimo pozornych atrybutów cieplejszej z dwóch pór roku, pogoda chce nas zdradzić. Rzeczywistość chce, żebyśmy się zaziębili i zachorowali, a przynajmniej dostali kataru – wobec czego nie można zapominać o desygnatach charakterystycznych dla zimniejszej z dwóch pór roku. O „zdradliwości” pogody pouczane są zazwyczaj osoby, które chcą zbyt wcześnie, nieadekwatnie do nominalnej pory roku, zrzucić okrycie wierzchnie lub ciepłe buty.


Druga połowa lutego i pierwsza połowa marca to specjalny okres czekania - przedwiośnie. fot. M. Okraska Druga połowa lutego i pierwsza połowa marca to specjalny okres czekania - przedwiośnie. fot. M. Okraska

Pogoda waha się nie tylko w obrębie tygodnia czy miesiąca, ale nawet dnia. Każdy Polak zna zimne, mroźne poranki, które przeobrażają się w stosunkowo ciepły, słoneczny dzień, by wraz z zachodem słońca znów zaatakować niemal mrozem. Dlatego mamy ze sobą zapasowe ubrania lub ich elementy (rękawiczki, czapkę, parasol), a przez połowę czasu kwitniemy z kurtką przewieszoną przez przedramię czy nieestetycznie upchniętą w zbyt małej torbie. Ubrania się zakłada, zdejmuje i znów zakłada – nie można ich jednak ze sobą nie mieć. Kto sfrajerzy i wyjdzie z domu bez choćby „średniej kurtki”, będzie przez część dnia marzł, wyrzucał sobie własną niefrasobliwość, i nigdy nie powtórzy wyczynu.

A przedwiośnie? Ten lutowy i wczesnomarcowy czas rozjechanego, rozchodzonego błota pełnego kolein i śladów butów, ten okres błękitnego nieba i krystalicznie mroźnego powietrza, jest cały oczekiwaniem. Na przełomie lutego i marca czekamy głównie na zapach. Czekamy, aż przytłumiona zimą gleba, trawa i beton zaczną pachnieć. To obojętne czym – wilgocią, psią kupą czy sparciałym drewnem ławki. Zaczną pachnieć życiem, obiecywać życie, wciągać nas z powrotem o odwieczny kołowrót.

Druga połowa lutego i pierwsza połowa marca to specjalny okres czekania. Towarzyszy mu młody wiatr, raz ciepły, raz zimny, zrywający się nagle, nie wiadomo skąd, nieokiełznany. Towarzyszy mu ostre słońce, tym ostrzejsze, że drzewa jeszcze są zupełnie łyse, czarne, nieme. Pewnego dnia wychodzimy przed dom, a śnieg zniknął, albo przyczaił się w zacienionym miejscu w postaci jednej jedynej łachy grubego lodu, malejącej z dnia na dzień. Można na chwilę zdjąć czapkę i rozpiąć górny guzik płaszcza. Powietrze obiecuje ciepło i zaraz tę obietnicę wycofuje. Ale my już wiemy swoje. Wiemy, że jeszcze kilka tygodni i wszystko wokół będzie inne.
Wychodzimy na zewnątrz i spokojnie czekamy.

Magdalena Okraska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Wódka, bloki i kiszone ogórki, czyli o egzotyzacji Słowiańszczyzny

Ostatnia aktualizacja: 18.02.2021 09:00
Od kilku lat w mediach społecznościowych pączkują strony mające przedstawiać codzienność, kulturę i zwyczaje mieszkańców państw Europy Środkowo-Wschodniej. Fanpage’e takie, jak Squatting Slavs in Tracksuits, Scenic Depictions of Slavic Life czy Babushka prześcigają się w publikowaniu memów i w zamyśle zabawnych zdjęć ze (z grubsza) słowiańskich miast i wsi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Narodowa, lokalna, nasza, moja, globalna... to jaka jest ta kultura?

Ostatnia aktualizacja: 09.12.2021 08:00
Czy zastanawiali się Państwo, skąd się biorą pomysły na felietony? Pewnie każda felietonistka i każdy felietonista ma swój własny sposób poszukiwania tematów tych pisanych refleksji. Felieton z założenia – jako gatunek dziennikarsko-artystyczny – powinien być osobisty i przedstawiać punkt widzenia autorki lub autora.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ziemia jest wspólna. O trwaniu i przekształceniach ogródków działkowych

Ostatnia aktualizacja: 20.01.2022 10:00
Wszyscy znamy je z naszych miast. Zakładowe, miejskie, robotnicze, osiedlowe ogródki działkowe trwają niezmiennie pośród zmieniającej się tkanki otoczenia, ciche, po sekretnemu zarośnięte, zielone.
rozwiń zwiń