Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka oznajmił w sobotę, że "chciał  gwizdać" na reakcję Zachodu na procesy sądowe na Białorusi, dodając, że  na Białorusi nie ma więźniów politycznych, a są "zwykli bandyci" -  podała oficjalna agencja BiełTA.
- Chciałem gwizdać na wszystkie ich komentarze. To źli i nieuczciwi  ludzie. Nie można z nimi ani rozmawiać, ani budować stosunków. Tym  bardziej że wiem, czego oni chcieli od Białorusi, i jestem o tym  przekonany. Oni tutaj ponieśli pełne fiasko, wydali tutaj setki milionów  dolarów. Po tym fiasku zaczynają, żeby się usprawiedliwić, lamentować  na cały świat, że są tu mało nie więźniowie polityczni. Żadnych więźniów  tu nie ma, zwykli bandyci, dawni więźniowie - i to niejednokrotni -  powiedział Łukaszenka.
Kontynuował: - To ich prawo, niech mówią. Nie pokazali nigdzie prawdy i  boją się tej prawdy. To żuliki, którzy swego czasu podzielili pieniądze  razem z naszymi - setki milionów, a one poszły na marne. Dzisiaj muszą  się usprawiedliwić.
Łukaszenka nawiązał też do swojej wypowiedzi na temat homoseksualistów  podczas wizyty ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec, Radosława  Sikorskiego i Guido Westerwellego w listopadzie. - Nie podobają mi się pederaści i powiedziałem, że mi się nie podobają. I  widzicie, niektórzy ministrowie spraw zagranicznych się na mnie  obrazili. Czemu się na mnie obrażać? Żyjemy w demokratycznym  społeczeństwie, a ja, co więcej, jestem prezydentem i mam prawo wyrazić  swój punkt widzenia i swoje stanowisko - oznajmił.
Szefowa dyplomacji Unii Europejskiej Catherine Ashton potępiła w piątek  "polityczne motywy" wyroku, jaki zapadł na Białorusi w pierwszym  procesie w sprawie karnej wszczętej po manifestacji opozycji w Mińsku 19  grudnia. Sąd w Mińsku skazał Wasyla Parfiankoua na cztery lata w  kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
agkm