- Był lirykiem, człowiekiem bardzo wrażliwym na piękno i dobro, który marzy o tym, żeby świat był raczej idealny, a nie taplał się w najgłębszych zakamarkach duszy człowieka. Kimś, kto chodził po słonecznej stronie ulicy i tam zmierzał, uciekał jak najdalej od mrocznej, szarej. Co nie znaczy, że czasem zawód, który uprawiał, nie prowadził go i na tamtą stronę. To znaczy nie grał też ról, które coś bolało - wspominał Maciej Englert w Polskim Radiu w 2011 roku. Jego zdaniem Czechowicz był typem Pickwicka, ciepłego, otwartego, dobrodusznego. - Miał też siłę i brutalność osłabioną jego wdziękiem: jego Edek w "Tangu" był groźny, straszny - dodawał Englert.
45:54 CZECHOWICZ.mp3 Wspomnienia o Mieczysławie Czechowiczu. W audycji Tomasza Mościckiego o znakomitym aktorze mówili: prof. Barbara Osterloff oraz Maciej Englert. Usłyszeć także można archiwalne wypowiedzi Edwarda Dziewońskiego oraz Andrzeja Szczepkowskiego (PR, 2011)
Aktor prawdziwy
Znawcy gry aktorskiej Mieczysława Czechowicza podkreślają, że niczego nie udawał. Był przy tym artystą wszechstronnym, niepozwalającym zamknąć się w schemacie komediowym, choć przecież to właśnie role komediowe, głównie filmowe, przyniosły mu największą popularność. Wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak: "Mąż swojej żony" (1961), "Żona dla Australijczyka" (1963), "Nie lubię poniedziałku" (1971), "Poszukiwany, poszukiwana" (1972) czy "Nie ma róży bez ognia" (1974).
Czechowicz występował także w kabaretach: "Koń", którego był współzałożycielem, "Szpak", "Wagabunda", "Dudek", "U Lopka" i oczywiście w "Kabarecie Starszych Panów", którego był jednym z filarów. Pamiętamy go jako "Sporego" w parze z Wiesławem Michnikowskim - "Niedużym" - w wieczorach "Niespodziewany koniec lata" (1962) i "Przerwa w podróży" (1964), a także jako jednego z "Tanich Drani", czyli porucznika Rumianka w "Ostatnich naiwnych" (1965). Czechowicz grał też Kaczyńskiego, narzeczonego pani Moniki w "Zupełnie innej historii" (1962), czy rotmistrza huzarów w duecie z Ireną Kwiatkowską w "Nieznanych sprawcach" (1964). Aktor pojawiał się także w "Divertimentach" Jeremiego Przybory” (1977).
- Mietek był aktorem prawdziwym. To znaczy on grał tak, jak wydawało mu się, że powinien to grać. I to mu się dobrze wydawało! Zasadniczą prawdę on miał w sobie i tę prawdę automatycznie chwytał i wykładał - mówił w Polskim Radiu w 1995 roku Edward Dziewoński. Według niego Czechowicz prezentował "prawdziwy typ aktorstwa". - Czyli dobry, nie udający, tylko będący takim aktorem, jakim powinien być facet, który w danej chwili gra tę rolę. Nie używałbym do Czechowicza nazwy "wielki". Ja używam nazwy "prawdziwy" - oceniał Dziewoński.
Składał się z samej radości życia
Ten słoneczny, pogodny, dobrotliwy, człowiek mimo swojej "misiowatej" powierzchowności skrywał w sobie autentyczny talent dramatyczny. Szybko dojrzeli go znani reżyserzy, którzy dawali mu takie role, które w pełni ukazały talent Czechowicza. Grał więc w dramatach takich jak: "Nasze miasto" Thorntona Wildera (1957), "Biedermann i podpalacze" Maxa Frischa (1964), "Tango" Sławomira Mrożka (1965), "Macbett" Eugène'a Ionesco (1972) czy "Kordian" Juliusza Słowackiego (1977). W sztukach Mrożka występował najczęściej na deskach macierzystego Teatru Współczesnego, z którym był związany przez niemal całe swoje zawodowe życie. - Mietek bardzo szybko stał się jednym z ulubieńców publiczności, tym bardziej, że był otwarty na ludzi - podkreślał w Polskim Radiu Maciej Englert.
Wcielając się w role, Mieczysław Czechowicz potrafił budzić śmiech, ale też przerażać. Zaskakiwał faktem, że był aktorem niesłychanie muzykalnym, często lirycznym, wyciszonym, wręcz poetyckim. Człowiekiem wrażliwym na słowo i dźwięk, których wartość znał i cenił. Edward Dziewoński zaznaczał w Polskim Radiu, że nie można o nim powiedzieć, by był skrytym czy tajemniczym, ale "w pewnym jakimś specyficznym sensie bardzo zamkniętym w sobie".
Mimo to, jak wspominał także w Polskim Radiu w 1995 roku Czechowicza Andrzej Szczepkowski, "ten człowiek składał się z samej radości życia". - Odbierany był również przez widzów, kochany w sensie radości życia, jakiejś niebywałej witalności, która z niego buchała. Z tym, że nie była to tylko witalność i radość życia człowieka, który uprawia swój zawód w sposób - jak to się niektórym przytrafia - błazeński - mówił Szczepkowski.
Głos, który znała cała Polska
Mieczysław Czechowicz zdobył także serca najmłodszej widowni, użyczając swojego głosu "Misiowi Uszatkowi" (1975-1987). Prof. Barbara Osterloff zaznaczała w audycji Polskiego Radia w 2011 roku, że "on zrósł się z bajką dla dzieci", która powstała w najwspanialszym okresie polskiej animacji. - To jest klasyka czegoś, co już dzisiaj tak bardzo się zmieniło, mamy zupełnie inny rodzaj animacji. Głos Czechowicza pozostał i się go pamięta - mówiła prof. Barbara Osterloff.
Aktor brał udział także w nagraniach klasycznych bajek i słuchowisk, m.in. "Jasia i Małgosi" (1966), "O krasnoludkach i sierotce Marysi" (1973), "Alicji w Krainie Czarów" (1975) czy "Lata Muminków" (1978).
Mieczysław Czechowicz w latach 1949-1950 występował w lubelskim Teatrze Muzycznym, zaś w latach 1950-1951 związany był z Teatrem Dramatycznym w Szczecinie. Następnie związał się z teatrami warszawskimi: Narodowym (1954-1957), Współczesnym (1957-1986) i Kwadrat (1986-1991). Na dużym ekranie zadebiutował w 1953 roku w filmie "Piątka z ulicy Barskiej" w reżyserii Aleksandra Forda.
pcz/jp