– "Camper" był eksperymentem od pierwszego dnia zdjęć. Chciałem sprawdzić, co się stanie, kiedy oddam część kontroli bohaterom i rzeczywistości. Mieliśmy cztery postaci, zbudowane wspólnie z aktorami, i jedno założenie: wsadzić ich do kampera, ruszyć w drogę przez Europę i rejestrować tyle, ile się da – opowiadał w Dwójce reżyser Łukasz Suchocki.
>>> Posłuchaj rozmowy w audycji "Poranek Dwójki"
Improwizacja zamiast scenariusza
Film opiera się na długich, kilkugodzinnych ujęciach, często bez powtórek, kręconych w sposób dokumentalny, z kamerą podążającą za bohaterami. – Nie mieliśmy dubli. Kręciliśmy w mastershotach, czasem po kilka godzin non stop. Chodziło o to, by złapać prawdę, emocję, która dzieje się tu i teraz – wyjaśniał w audycji.
W centrum opowieści znajdują się cztery młode osoby. Ludzie z pozoru spełnieni, choć pogubieni w relacjach i własnych pragnieniach. Wspólna podróż staje się dla nich próbą zrozumienia siebie i konfrontacją z rzeczywistością.
Bohaterowie w drodze i prawdzie
Reżyser zdradził w rozmowie, że aktorzy nie znali wszystkich faktów o swoich postaciach. Część informacji ujawniano im dopiero w trakcie zdjęć. – Zależało mi, żeby zaskakiwać aktorów. Dzięki temu ich reakcje są autentyczne – oni naprawdę odkrywają siebie nawzajem i swoje historie w trakcie filmu – mówił.
Zastosowana metoda sprawiła, że między bohaterami szybko zawiązała się prawdziwa chemia. Pierwsza scena spotkania czwórki podróżników została zarejestrowana w momencie, gdy aktorzy faktycznie poznawali się po raz pierwszy. – Zachowaliśmy to napięcie, które widać na ekranie – przyznał reżyser.
Czytaj także:
Jedna kamera, wspólna podróż
Film powstawał w wyjątkowych warunkach: grupa ludzi, jedna kamera, jeden obiektyw, żadnego dodatkowego światła. Takie ograniczenia okazały się siłą "Campera". – Chcieliśmy być jak najbliżej bohaterów, nie przeszkadzać im, tylko obserwować. Kamera miała pływać między postaciami, reagować na emocje – opowiada Łukasz Suchocki.
Podróż przez Europę odbywała się w czasie pandemii, co nadało projektowi jeszcze bardziej intymny charakter. – Często byliśmy kompletnie sami. Na pustych parkingach, w zamkniętych miasteczkach. Ta izolacja zbliżyła nas jako ekipę i paradoksalnie pozwoliła stworzyć coś bardzo prawdziwego. Ostatnią noc przed powrotem spędziliśmy razem w kamperze, choć mogliśmy pójść do hotelu. To był symboliczny moment, nikt nie chciał się rozdzielać – wspominał reżyser.
Spotkania, które budują opowieść
"Camper" to opowieść o wolności, spontaniczności i o tym, że czasem trzeba się zgubić, żeby odnaleźć siebie. W duchu kina drogi, ale z dużą dawką autentyczności, Łukasz Suchocki tworzy portret pokolenia, które nie chce już niczego udawać. – Ten film jest dla mnie zapisem emocji, które trudno uchwycić scenariuszem. Chciałem, żeby był prawdziwy – nie tylko w obrazie, ale i w energii ludzi, którzy go tworzyli. Myślę, że to nam się udało – podsumował reżyser.
Na trasie pojawiali się przypadkowo spotkani ludzie. Niektórzy z nich stali się częścią filmu. – Spotkaliśmy mnóstwo osób, ale wybieraliśmy te, które naprawdę wnosiły coś do historii – zaznaczył gość "Poranka Dwójki".
***
Tytuł audycji: Poranek Dwójki
Prowadzenie: Marcin Pesta
Gość: Łukasz Suchocki (reżyser)
Data emisji: 10.12.2025
Godz. emisji: 8.30
zch/pg