W ostatnim czasie ogromną popularność zdobył tak zwany "Chromebook challenge". To wyzwanie polegało na wsadzaniu rozmaitych przedmiotów do wejść USB w laptopach, które są popularnymi narzędziami edukacyjnymi w amerykańskich szkołach. To niezbyt roztropne działanie w najlepszych przypadkach kończyło się zwarciem w komputerze, a w najgorszych - pożarem.
W rezultacie dochodziło do ewakuacji placówek w różnych stanach USA. W jednym z przypadków 15-letni uczeń został oskarżony o podpalenie po tym, jak jego laptop zapalił się w klasie.
Posłuchaj audycji "Świat 4.0" o TikToku
Szybki sposób na krótkotrwałą popularność
Jak uważa Maciej Grzenkowicz, badacz TikToka na Uniwersytecie w Groningen w Holandii, takie trendy wynikają z natury aplikacji, w której każdy może zostać dosyć szybko popularnym użytkownikiem, nawet jeśli tylko na chwilę.
Bardzo dużą część winy za uwidacznianie takich treści ponosi sam algorytm aplikacji, który propaguje sensacyjne filmiki, które - jak twierdzi gość "Świata 4.0" - nie powinny się tam znaleźć.
Czytaj też:
Liczą się pierwsze sekundy
- Specjaliści od TikToka, marketingowcy, ale też badacze mówią o kluczowym wymiarze pierwszych dwóch sekund. Przez to, że tak łatwo możemy zmienić filmik, który obecnie oglądamy, i przez to, że nie ma tak naprawdę konieczności się na tym skupiać, ponieważ zerowym kosztem możemy przejść do czegoś bardziej interesującego, to już w pierwszych dwóch sekundach ten filmik musi zając naszą uwagę - tłumaczy Maciej Grzenkowicz. - To jest najbardziej emblematyczne wobec tego, jak TikTok wpływa na nasze funkcjonowanie - zaznacza.
Według gościa Czwórki to cały zamysł aplikacji powoduje u użytkowników pogorszenie zdolności do skupienia się. - Kiedyś relaksem było przecież obejrzenie filmu. W tym momencie, w erze TikToka, skupienie się na dwugodzinnym filmie i nieotwieranie telefonu w tym czasie jest czymś godnym podziwu - mówi Grzenkowicz.
Zobacz także:
Chiny mają własnego TikToka
- Bardzo ciekawe jest to, że jest różnica między TikTokiem naszym, tym zachodnim, a tym TikTokiem, który jest w Chinach. To są w ogóle dwie oddzielne aplikacje; w Chinach TikTok nazywa się Douyin. Treści, które tam są, w swojej formie są dosyć podobne, ale już w zawartości trochę się różnią - wyjaśnia Grzenkowicz. Ekspert uważa, że tamtejsza władza zdaje sobie sprawę z tego, że niekontrolowany algorytm nie działa w dobry sposób na użytkowników, a w szerszym kontekście - na całe społeczeństwo.
Prawo dotyczące zamieszczania treści w internecie również wygląda w Chinach inaczej niż na Zachodzie. Treści dostępne na chińskim odpowiedniku TikToka są znacznie silniej filtrowane. Warto też wspomnieć, że duża część publikowanych materiałów ma charakter propagandowy. Co więcej, dzieci korzystające z aplikacji objęte są systemowym limitem czasu - mogą scrollować tylko przez określoną liczbę minut dziennie.
***
Tytuł audycji: Świat 4.0
Prowadzi: Piotr Firan
Gość: Maciej Grzenkowicz (badacz na Uniwersytecie w Groningen w Niderlandach, gdzie zajmuje się analizą TikToka, koncentrując się na taktykach argumentacyjnych dziennikarzy i fact-checkingu na tej platformie)
Data emisji: 28.05.2025
Godzina: 17.12
kajz/k