Każdy z nas również ma swój gender, czyli płeć kulturową, ale ta już tak uniwersalna nie jest. Jak pisała Simone De Beauvoir, filozofka, pisarka i feministka, nie rodzimy się kobietami - stajemy się nimi. Te często cytowane słowa oznaczają, że postrzeganie płci jest uwikłane w normy i wartości, które dominują w danej kulturze, oznacza też, że role płciowe i to, czym jest kobiecość i męskość to treści, które przyswajamy już w procesie socjalizacji od najmłodszych lat. Koncepcja gender - płci kulturowej - pojawiła się w antropologii na początku lat 80. XX wieku, ale jej źródła są stare.
Margareth Mead w latach 60. prowadziła badania nad rolami płciowymi rdzennych mieszańców Nowej Gwinei. Zauważyła, że role przyjmowane przez kobiety i mężczyzn znacznie różnią się od tych, które obowiązują w społeczeństwie amerykańskim. To, co społeczeństwa Zachodu uważały za męskie wśród niektórych społeczeństw gwinejskich było uznawane za kobiece i na odwrót. Czasem role wychowywania dzieci dzielone był równo, między obie płcie.
Na dobre zainteresowanie płcią kulturową pojawiło się w myśli feministycznej w latach 70. Jej przedstawicielki zaczęły zastanawiać się nad tym, czemu polityczna, ekonomiczna i zawodowa pozycja kobiet w zachodnim świecie jest gorsza. Odpowiedzi na to pytanie padały bardzo różne, jednak najbardziej przekonujące i powtarzane przez wielu badaczy okazało się wyjaśnienie, które zakładało, że większość kultur europejskich w postrzeganiu płci odwoływało się do stałego zestawu dychotomii, czyli wykluczających się par. Męskość łączyła się z tym, co publiczne, z kulturą i produkcją, a kobiecość z tym, co domowe, z naturą i reprodukcją. Sherry Ortner doszła do wniosku, że kobiety w wielu kulturach są przedstawiane jako bliższe naturze niż mężczyźni. Mężczyźni natomiast potrafią tą naturę okiełznać, przekształcić ją w kulturę, a zatem to oni byli predysponowani do funkcji społecznych.
W latach 80. koncepcja gender na dobre zagościła w akademickim dyskursie. Badaczom nie chodziło już tylko o dociekanie przyczyn podporządkowania kobiet, ale o wyjaśnienie kulturowych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Podważono też naturalność dychotomii natura – kultura. Jak dowodziło wielu badaczy, nie była ona wcale powszechna, lecz należy do europejskiego dyskursu filozoficznego wywodzącego się z oświecenia. Badania antropologów podkopały też tezy o uniwersalnym podporządkowaniu kobiet i dominacji mężczyzn. Olivia Harris, która zajmowała się boliwijskimi rolnikami z Andów pisała, że nie dzielili oni rzeczywistości na naturę i kulturę, tylko na dzikie i udomowione i w obu tych kategoriach kobiety i mężczyźni byli reprezentowani. Nieżonatych mężczyzn i niezamężne kobiety postrzegano jako nieudomowionych, a ich kontakty seksualne odbywały się poza domem, w dziczy. Podział na dzikie i udomowione nie łączył się z podziałem na mężczyzn i kobiety.
Kolejnym ciekawym przykładem, który burzył wcześniejsze tezy dotyczące podziału płci byli Berdasze. Berdasze to społecznie uznana kategoria transseksualistów wśród rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Fakt występowania takiej kategorii zakwestionował uniwersalne połączenie między płcią biologiczną a gender. Berdasze nie byli postrzegani ani jako kobiety, ani jako mężczyźni. W rzeczywistości byli częściowo kobietami i częściowo mężczyznami.
***
Przygotowała: Hanna Szczęśniak
Gość: dr Maria Małanicz-Przybylska
Data emisji: 16.03.2019
Godzina emisji: 8.50
gs/pg