Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Postfolk na stypie komedianta

Ostatnia aktualizacja: 23.04.2019 09:00
Debiutancką płytę wydali kolejni laureaci ubiegłorocznej Nowej Tradycji. Kirszenbaum proponuje muzykę nieoczywistą, łączącą różne style i inspiracje.
Okładka płyty Stypa komedianta grupy Kirszenbaum
Okładka płyty "Stypa komedianta" grupy KirszenbaumFoto: Kirszenbaum / mat. pras.

Oto jedna z tych płyt, które pokazują jak niejednoznacznym i często migotliwym pojęciem jest folk. Płyta, która mogłaby być pretekstem do długich genologicznych dyskusji czy debat na powyższy temat. Wreszcie: płyta z muzyką, która wielu słuchaczom może się spodobać dzięki jej spontaniczności, jaskrawości, dzięki poczuciu humoru wykonawców i autorów. A owi autorzy łączą w szczególny sposób literackie i artystowskie skłonności z upodobaniem do szczerego śmiechu. Co więcej: mają także chyba słabość do twórczości jarmarcznej, bezczelnie kuglarskiej, błyskotliwie eklektycznej – i pstrokatej. Naturalnie, te same cechy, których jednych słuchaczy zachwycą, mogą innych zniechęcać czy irytować (zwłaszcza jeśli nie jest to taki folk, jakiego by się spodziewali). Warto jednak młodym artystom dać szansę.   

Oto jedna z tych płyt, które pokazują jak niejednoznacznym i często migotliwym pojęciem jest folk.

Oczywiście podkreślić trzeba, że podstawowym kontekstem dla twórczości krakowskiego duetu nie jest na przykład polska muzyka wiejska, choć pewnie w paru momentach płyty słychać jej echa – zarówno w transowych, opętańczych fragmentach, jak i w niektórych rozwiązaniach melodycznych. Nie ma jednak wątpliwości, że Kacper Szpyrka i Jakub Wiśniewski nie są wierni jednemu natchnieniu, jednej inspiracji. Powiedzieć można, że szukają niemal wszędzie i chyba wszędzie potrafią coś dla siebie znaleźć. A potem misternie układają tę swoją specyficzną całość, zaskakująco spójną w jej twórczym rozedrganiu, w tym żartobliwym grymasie, skrywającym niemałe umiejętności kreowania atmosfery – i niekłamaną wrażliwość. A owa całość składa się z czasami pozornie nieprzystających do siebie ułomków, w których są elementy muzyki tradycyjnej, latynoskiej, klezmerskiej, ale też teatralnej, a jakże: cyrkowej, bluegrassu, jeśli folku, to głównie anglosaskiego, piosenek i ballad bardów sceny alternatywnej. Wszystko to można równie dobrze próbować zamknąć zarówno niepolskim, choć już zadomowionym terminem songwriting, jak i zaproponowanym przez samych artystów hasłem postfolk.

Kirszenbaum to laureaci trzeciej nagrody podczas Festiwalu Folkowego Polskiego Radia Nowa Tradycja 2018. Otrzymali ją za „szczerość, oryginalność i młodzieńczą energię”, jaką pokazali podczas konkursowych przesłuchań. Myślę, że opublikowany właśnie album potwierdza wszystkie te cechy, a także wyobraźnię i świadome korzystanie z konwencji współczesnej piosenki. Lider zespołu Voo Voo i przewodniczący jury ubiegłorocznego festiwalu, Wojciech Waglewski, mówił wówczas o zespole w radiowym studio: „ta formuła mi się bardzo podoba, ponieważ ona jest taka »kozacka«”. Poza tym „może dobrze zabrzmieć wszędzie (…) i może zainteresować młodych ludzi”. Wydaje się, że rzeczywiście elementy wcześniej wspomniane plus spontaniczność i komunikatywność to istotne cechy stylu duetu, które mogą mu przynieść dalsze sukcesy. Notabene, skoro mówimy o ubiegłorocznej Nowej Tradycji, to Kirszenbaum jest ostatnim, czwartym spośród wówczas nagrodzonych zespołów, który wydał w minionym roku swą debiutancka płytę. A każda ze wspomnianych potwierdziła walory nagradzanych.

Autorzy łączą w szczególny sposób literackie i artystowskie skłonności z upodobaniem do szczerego śmiechu

Kirszenbaum to filozof Kacper Szpyrka i anglista Jakub Wiśniewski. Pierwszy jest w zespole skrzypkiem, a poza sceną zajmuje się przekładami poezji i tekstów filozoficznych z języka angielskiego i hiszpańskiego. Drugi gra na gitarze, a poza pracą w grupie pisze też prozę, jego teksty były publikowane w kilku magazynach literackich. Obaj też w duecie śpiewają i obsługują podczas koncertów loopery, miksując na żywo dogrywane przez siebie ślady. Sami żartują, że tworzą własną wersję nurtu shoegaze (tyle ze względu na skojarzenia brzmieniowe, co na liczbę wykorzystywanych przez siebie urządzeń, leżących pod ich nogami). W swych inspiracjach sięgają nie tylko do tradycji muzycznych, ale i do kanonów literatury czy filmu. Wcześniej spotkali się w zespole Pora Wiatru. Wydaje się, że forma duetu jest dla nich idealna – na pozór skromne  środki potrafią wykorzystać do zagrania bogatej, pełnej barw muzyki. W wywiadach udzielonych dziennikarzom Polskiego Radia mówili, że „tradycja nie zawsze ma pozytywny wydźwięk”, że bywa „wykorzystywana w złym celu”, dodając: „Nowa tradycja budzi w nas lepsze skojarzenia przez element nowości, przez nieoglądanie się do tyłu, przez szukanie czegoś nowego i niezamykanie się w swojej strefie komfortu”.

Dowodem na świadome i dość oryginalne kreowanie swego artystycznego przekazu są świetne teledyski, będące zazwyczaj czarno-białymi kolażami filmowymi, wykorzystującymi fragmenty niemych filmów sprzed wieku. Bardzo udanie współgrają one z przekazem zespołu, zawartym na płycie – tym muzycznym i tekstowym. „Franz puKafka” oraz „Emile Zola & kokakola” to tylko przykłady dwóch tytułów piosenek ze „Stypy komedianta”, pokazujące gdzie m.in. lokują się literackie zainteresowania autorów.

Teksty stanowią niewątpliwie ciekawą całość – pełne zaskakujących metafor, inteligentnych zabaw słowem: czasami to absurdeski, czasami oniryczne wizje, ale artyści kreują z nich własny, jak to kiedyś mówiono, świat przedstawiony. Są przy tym w swojej twórczości bardzo konsekwentni. Kto będzie chciał śledzić różne tropy, ten odkryje, że np. utwór „Chochoł” zaczyna się brzmieniem skrzypiec stylizowanych (stylowo) na ludowe, ten odnajdzie rozkołysany latynoski klimat we „Franzu puKafce”, etc. Kto jednak da się ponieść całościowej wizji zespołu, bez analizowania szczegółów, ten także nie powinien żałować.

 

„Stypa komedianta” to płyta dość krótka, niespełna czterdziestominutowa – i to też dowód mądrości artystów, którzy w dzisiejszych czasach (nadmiaru muzyki i niepohamowanej nadaktywności typowej dla wielu wykonawców) potrafią powściągnąć emocje i zagrać – oraz nagrać – dokładnie tyle, ile trzeba, by materiał zamknąć w spójną, ciekawą opowieść. Oczywiście przysłuchując się kolejnym utworom można sobie w przypadku kilku z nich zadać pytanie: czy są to ironiczne pastisze, czy raczej rodzaj hołdu dla pewnych form muzykowania. Nie ulega jednak wątpliwości, że w tym lekko dekadenckim, zwichrowanym klimacie odnajdujemy jakąś prawdę o samych wykonawcach, a to przecież także niezwykle ważne.

 

Tomasz Janas

Kirszenbaum

Stypa Komedianta

[Karrot Kommando 2019]

Ocena: 3,5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Nowe idzie od rzeki 

Ostatnia aktualizacja: 02.04.2019 08:00
Fleuves (fr. Rzeki) po dwóch latach wypuszczają swój drugi studyjny album – fuzję jazzu i tradycyjnej muzyki bretońskiej, podszytą progresywnym klimatem lat 70.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dźwięki ze świata świętej koki

Ostatnia aktualizacja: 09.04.2019 09:00
Płyta jest przeciekawa od strony czysto muzycznej, a też znakomicie skompilowana, co wśród wydawnictw etnomuzykologicznych, zabijcie mnie, nieczęsto się zdarza.
rozwiń zwiń