Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Karkhana znaczy supergrupa

Ostatnia aktualizacja: 20.01.2020 16:25
Słowo "supergrupa" bywa nadużywane w stosunku do wielu zespołów. W przypadku septetu Karkhana – który podejmuje wątki bliskowschodnie i opowiada o nich za pomocą muzyki transowej i improwizowanej – nazwa zespołu powinna być używana jako jego synonim.
Okładka płyty grupy Karkhana Bitter Balls z 2020 roku.
Okładka płyty grupy Karkhana "Bitter Balls' z 2020 roku.Foto: mat. pras.

Karkhana w języku bengalskim oznacza fabrykę. Rozłóżmy na początek wszystkie jej działy na czynniki pierwsze.

Trębacz Mazen Kerbaj i gitarzysta Sharif Sehnaoui rozwijają libańską scenę improwizowaną w postaci festiwalu Iritijali licznych składów m.in. z polskim perkusistą Adamem Gołębiewskim; tworzyli też oszałamiający zespół Johny Kafta & The Anti Vegetarian Orchestra (tak poznałem ich twórczość). Basista Tony Elieh grał w punkowej grupie Scrambled Eggs. Urodzony w Egipcie klawiszowiec i gitarzysta Maurice Louca przed rokiem wydał solowy album „Elephantine”, współtworzy też grupę Bikya oraz The Dwarfs of East Agouza. W tym drugim gra z nim wirtuoz lutni oud Sam Shalabi, urodzony w Egipcie ale zamieszkały w Kanadzie – na koncie ma płyty zespołu Land of Kush (nowe wydawnictwo również sprzed roku), ale też współpracę z m.in. Mataną Roberts, Evanem Parkerem czy Orenem Ambarchi. Jest jeszcze pochodzący z Turcji Umut Çağlar, którego zespół Konstrukt grał z takimi tuzami jak, Peter Brötzmann, Joe McPhee czy Ken Vandermark. Last but not least, perkusista Michael Zerang, jedyny w tym składzie muzyk, który nie urodził się na Bliskim Wschodzie (ale jego ojciec urodził się w Iranie, a matka w Iraku), zasłużony dla sceny chicagowskiej. Na scenie spotykał się z Hamidem Drakiem, Mikołajem Trzaską, Matsem Gustafssonem, Steve'em Swell, Kevinem Drummem, grał w legendarnym Chicago Tentet.

Każdy z nich wyrobił przez wiele lat charakterystyczny język i współpracowali między sobą w różnych konstelacjach. W Karkhana łączą te doświadczenia – ich punktem wyjścia sprzed kilku lat była próba czerpania z bliskowschodniej tradycji i budowania na jej kanwie współczesnej muzyki improwizowanej. Złożone kompozycje pojawiły się już na koncertowym albumie „Live At Metro Al-Madina”, później zespół rozwijał się konsekwentnie wraz z progresem poszczególnych muzyków, czego dowodem był świetny album „For Seun Mata”. Na „Bitter Balls” – nazwa to holenderskie kulki mięsne – nie uświadczymy na szczęście cepelii, nie jest to też muzyka folkowa. Można próbować Karkhanę spowinowacić z jazzem, ale to także nie będzie w pełni celny trop. Tak jak ścieżki muzyków wywodzą się z wielu estetyk i tradycji, tak samo tu usłyszymy wiele muzycznych form.

Jest miejsce na sonorystyczne i zelektryfikowane pomysły Kerbaja na trąbce (świetne otwarcie) czy syntezatorowe pasaże Maurice Louca. Są gitarowe zagrania Elieha i Sehnaoui, a bliskowschodnią tradycję świetnie na lutni przywołuje Shalabi, chociaż gra na niej nie z namaszczeniem, ale jakby siedział z gitarą w zespole punkowym. Ten orientalny klimat przywołują buzujące perkusjonalia Zeranga, którym towarzyszą przeszkadzajki takie jak zurny czy gimbri, na których czujnie gra Çağlar. Nie ma tu miejsca na przegadane tematy, są fragmenty zahaczające o sound-art, formy dialogujące z ciszą, ale też perkusyjne mantry, które arabskie skale przywołują jak przez mgłę, raczej jako odniesienie aniżeli próbę transkrypcji tradycji na nowo.

Karkhana potrafi zanurzyć się w improwizowane odjazdy, ale też zwarcie budować rytmiczne, orkiestralne suity (świetny finał albumu). Na tej płycie po raz pierwszy tak mocno słychać elektronikę, czasem o futurystycznym zabarwieniu, jak w finale pierwszej strony albumu. Jej rewers otwiera czujna konwersacja trąbki z lutnią oud i gitarą elektryczną Sehnaoui. To nowoczesna muzyka ludowa – rozumiana jako potrzeba wspólnego dialogowania, grania i bycia razem, łączenia wpływów różnych kultur. Z powodzeniem prezentują ją na najważniejszych festiwalach w Europie – grali chociażby na Konfrontationen w Austrii i Roskilde w Danii.

W wywiadzie sprzed kilku lat Kerbaj mówił mi, że chce uniknąć etykietki muzyka z kraju Bliskiego Wschodu. Mieszka w Berlinie, gdzie tworzy instalacje (ubiegłoroczną monumentalną na 77 trębaczy!), nagrywa z czołówką sceny improwizowanej i coraz trudniej go zaklasyfikować. Tak jak pozostali muzycy, jest obywatelem świata, co ten album świetnie pokazuje. W limitowanej edycji można go zakupić z siedmiocalówką, na której grupa podjęła się interpretacji tradycyjnej tunezyjskiej piosenki „Sidi Mansour” z lat 70. Europejskie ucho rozpozna ten rytm, bo motyw przewodni wykorzystał w hicie „Ma Baker” Boney M. Z kolei amerykańskie oko powinno rozpoznać postać z okładki płyty, który nie schodzi z pierwszych stron gazet w ostatnich dniach. I raczej nie zaprosiłby do swojego kraju tego septetu. Może dlatego, że to właśnie oni za pomocą muzyki potrafią celniej opowiadać o dzisiejszym, złożonym świecie. Odsłuch pierwszej strony wydawnictwa.

Jakub Knera

Karkhana
"Bitter Balls"
Unrock 2020
Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Lina_Raül Refree

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2020 09:00
To nie jest płyta na karnawał, choć właśnie 17 stycznia ma swoją premierę. Fado. Smutne, nostalgiczne, do bólu przejmujące, a jednak zupełnie inne. Czy to możliwe?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Idziemy z DYM-em

Ostatnia aktualizacja: 13.01.2020 16:03
Płyta formacji DYM to album koncepcyjny, składający się z siedmiu kompozycji w klimacie mrocznego pagan folku, wpisującego się w zyskujący na popularności nurt muzyki przodków.
rozwiń zwiń