Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Hipnoza, hipnoza i jeszcze raz hipnoza. Mistrzostwo matape na płycie "Useza"

Ostatnia aktualizacja: 17.07.2025 08:00
Muzyka, technika gry Chaka Chawasarira z Zimbabwe stoi w obliczu zaniknięcia. Niewielu już pozostało mistrzów instrumentu matape. Niech płyta „Useza” pomoże ocalić od zapomnienia, bo to zapomnienie jest tuż, tuż.
Chaka Chawasarira
Chaka ChawasariraFoto: mat.pras.

Wraz z wydawnictwem „Useza” wędrujemy do Zimbabwe skąd pochodzi Chaka Chawasarira (ur. 1941 r.) – wybitny artysta i pedagog, który jest jednym z ostatnich mistrzów matape, czyli instrumentu w stylu mbiry. Gra się na nim zarówno kciukami, jak i palcami wskazującymi, aby móc uzyskać większe zróżnicowanie harmoniczne. Chawasarira ma też przydomek Sekura, co określa męski tytuł honorowy oznaczający dziadka, wuja, szanowanego starszego człowieka. Używany również w kontekście ceremonialnym w odniesieniu do osoby noszącej (męskie) mudzimu.


Tytuł płyty „Useza” z kolei opisuje kogoś o wielkich umiejętnościach, skrupulatności i precyzji. W domyśle oczywiści chodzi tu o Chawasarira nazywanego przez kompozytora Keitha Goddarda „Mozartem mbiry”. Jako nastolatek wykazywał wyjątkowy talent muzyczny i zaimponował księżom założonym przez siebie chórem kościelnym. Jednocześnie serce Chawasarira zawsze biło dla tradycyjnej muzyki jego kraju oraz tej jaką poznawał w trakcie wczesnego dzieciństwa. Jego ojciec był perkusistą znanym w regionie, a Chawasarira zaczął grać na bębnach już w młodym wieku, kiedy jego ojciec jeszcze żył.

Chawasarira ostatecznie został dyrektorem szkoły, a podczas studiowania teorii muzyki we wpływowym Kwanongoma College of Music w Bulawayo poznał południowoafrykańskiego etnomuzykologa Andrew Traceya (1936-2024), który poprosił go, aby został jego informatorem i pośrednikiem w badaniach nad matepe. I chociaż istniały napięcia między pracą Chawasarira w kościele a jego zainteresowaniem tradycyjną muzyką ceremonialną, udało mu się osiągnąć wątłą, ale jednak równowagę, wprowadzając bębny do swoich katolickich nabożeństw w latach 60., a nawet skomponował mszę na karimbę. Tracey przedstawił mu 15-klawiszową karimbę Kwanongoma (znaną również jako Nyunga Nyunga), którą Chawasarira rozszerzył do swojej charakterystycznej 19-klawiszowej karimby i uczynił z niej podstawowy instrument wykorzystywany w swoich słynnych młodzieżowych zespołach. Zmieniające się progresje harmoniczne wydobywane przez Chawasarira Tracey nazwał w 1970 roku „kalejdofonicznymi”.

W latach 80. Chawararira rozpoczął pracę nad manuskryptem książki zatytułowanej „The Role of Mbira in Shona Society”, która do dziś pozostaje niepublikowana. Mówi, że wciąż żałuje, że przekazał go amerykańskim etnomuzykologom jako źródło, nie będąc przez nich cytowanym. Tylko jedno słowo tu pasuje: skandal!

W kolejnej dekadzie był jednym z trzydziestu kompozytorów zaproszonych na Uniwersytet Louisville w Kentucky w Stanach Zjednoczonych, by reprezentować „najlepszą” muzykę swojego kraju na festiwalu muzyki współczesnej (pierwszą nagrodę ostatecznie otrzymał Krzysztof Penderecki). Chawasira były regularnie proszony przez prezydenta Mugabe do reprezentowania muzyki Zimbabwe przy okazjach dyplomatycznych w kraju i za granicą. W tamtym czasie spędził również rok jako artysta-rezydent na Uniwersytecie Waszyngtońskim.


Zanim przejdziemy do albumu „Useza” to jeszcze kilka słów o matepe, czyli starożytnej sztuce w kulturze Shona istniejącej w północno-wschodnim Zimbabwe. Matape używa się w lokalnych rytuałach, gdzie jej niejednoznaczne psychoakustyczne brzmienia, harmonie wywołują stany transu, aby pomóc w komunikacji z duchami przodków. Jeszcze pół wieku temu ceremonie wśród ludów Sena Tonga i Kore-Kore mogły z łatwością obejmować sześciu lub więcej muzyków, z których każdy grał zazębiające się sekwencje polirytmiczne. I jak czytamy w nocie dołączonej do „Useza”, to w 2025 roku ta muzyka jest zagrożona wyginięciem; po dziesięcioleciach oczerniania przez kościoły ewangelickie i zielonoświątkowe w Zimbabwe, które kojarzą rytuały z czarami, pozostało mniej niż dziesięciu mistrzów muzyków. Współcześni ewangelicy są jednak mniej tolerancyjni niż kościół katolicki, a fundamentalistyczni kaznodzieje obwiniają muzykę mbira za wszelkiego rodzaju tragedie. Chawasarira pozostaje niezrażony; mieszkając w Chitungwiza, buduje matepy i karimby oraz uczy dzieci, a muzyka na „Useza” jest tego dowodem i źródłem dźwiękowej wiedzy dla przyszłych pokoleń.

- „To wykluczone, mbira jako taka jest najbardziej znienawidzonym instrumentem przez tutejszych chrześcijan, jako nieodpowiedni dla kościoła, ponieważ jest związany z duchami. Ci księża, którzy ją zaakceptowali, już odeszli. Oznacza to, że karimba dla kościoła jest obecnie nie do przyjęcia" - Chaka Chawasarira.

Ze względów finansowych nagrania odbywały się w środku nocy w salonie, gdy reszta miasteczka spała, a Chawasarira gra tu na dwóch różnych instrumentach - do czego początkowo podchodził sceptycznie, ponieważ druga mbira nie była „wygrzana” i brzmiała mniej gładko niż jego główny instrument. Całą tę maestrię słychać od pierwszego utworu „Hurombo”, w którym obie mbiry spiętrzają harmoniczne kaskady pięknych polirytmicznych brzmień. Chawasarira także śpiewa, choć kolejna kompozycja „Kuvachenjedza” jest całkowicie instrumentalna. Ma się wrażenie jakby grało tu co najmniej kilka osób, a nie jeden człowiek trzymający w dłoniach dwie mbiry. Warto uważnie się wsłuchać w subtelną linię melodyczną i swobodnie tętniące sekwencje harmoniczne. Niezwykłe! Nie dziwię się, że do techniki Chawasarira podchodzili różni XX-wieczni kompozytorzy z kręgu minimalizmu i awangardowi badacze.

Czuć w tej muzyce nocną transowość, wyśpiewaną, a wręcz wyszeptaną opowieść zachęcającą do odbycia podróży po obrzeżach własnego wnętrza („Wako Ndiwako”). W „Ndonda” i „Msengu” chyba najwyraźniej słychać charakterystyczne brzęczenie mbiry – podobne do tych wydobywanych z balafonu czy kongijskich likembe – a także elementy dysharmoniczne oraz wyjątkową wielowarstwowość brzmieniową. Podobniej jak w jednej z wcześniejszych kompozycji, „Marume Azere Dare” ma również delikatnie wszczepioną melodię.

Hipnoza, hipnoza i jeszcze raz hipnoza, za którą czai się też smutek, uderzająca refleksja nad czymś, co może bezpowrotnie zaginąć – rytuał Shona, matape. To nie żadna iluzja, a stan permanentnej dyskryminacji wymierzonej w kulturę na rzecz zawistnie kultywowanych wierzeń chrześcijańskich, które po raz kolejny niszczą tradycję, a endemiczność staje w obliczu zagrożenia. Cała nadzieja w odwadze i pasji przyszłych pokoleń, bo Chaka Chawasarira wyznaczył wyraźny kierunek dając całe spektrum technik, myśli i życiowych postaw.

Łukasz Komła

Chaka Chawasarira – Useza: Mozart mbiry

Nyege Nyege Tapes | czerwiec 2025

***

Więcej recenzji - w naszym dziale Słuchamy.

 


Czytaj także

Songhoy Blues, malijski bluesowy bunt

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2023 13:00
Garba Touré ze swoją gitarą byli znajomym widokiem na ulicach Diré, zakurzonego miasta nad brzegiem rzeki Niger, w górę rzeki od Timbuktu. Kiedy wiosną 2012 roku uzbrojeni dżihadyści przejęli kontrolę nad północnym Mali, wiedział, że nadszedł czas, by wyjechać.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Folk i muzyka świata 2024: najlepsze płyty wg Łukasza Komły

Ostatnia aktualizacja: 28.12.2024 14:19
Wiele się wydarzyło w muzyce ze świata z niezliczonych pograniczy, ale na coś trzeba było się zdecydować, więc przestawiam destylat z tego, co mnie zachwyciło w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. 
rozwiń zwiń