Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Weselne wybory

Ostatnia aktualizacja: 04.08.2022 09:00
Zazwyczaj moje letnie felietony zaczynam od dość oczywistego stwierdzenia, że są wakacje, a wakacje to podróżowanie i że podróżowanie jest dla wszystkich antropologicznie wrażliwych niezmiernie ciekawe. A następnie opisuję jakiś z aktualnych wojaży. Pech jednak sprawił, że w tym roku urlop dopiero przede mną, więc nie mam jeszcze żadnej aktualnej refleksji podróżniczej.
Para młoda, ok. 1910-1940
Para młoda, ok. 1910-1940Foto: Polona

Ale przecież… lato i czas wakacji to nie tylko zwiedzanie, wczasy, góry, lasy, morza, rzeki itp. Lato to także czas licznych, ciekawych weekendowych aktywności, na przykład… wesel! Współcześnie coraz więcej par decyduje się na tę uroczystość właśnie latem i trudno się dziwić – ciepłe długie wieczory sprzyjają szampańskiej zabawie, suknie niepotrzebujące okrycia wierzchniego lepiej się prezentują, no i miesiąc miodowy staje się wakacyjnym wypoczynkiem. Być może ktoś z czytelników już był w tym sezonie na weselu? A może ktoś dopiero się wybiera? Ja uwielbiam chodzić na wesela. Lubię w nich uczestniczyć, ale też je obserwować, oglądać, słuchać o nich i czytać. A czemu? Zaraz wszystko opowiem.

Jednak z etnograficznego obowiązku możne zacznę od przypomnienia, że dawniej śluby i wesela zwykłych ludzi (arystokrację zostawiam tu w spokoju) wcale nie odbywały się latem, tylko zimą. Wiosna, lato i jesień były bowiem czasem intensywnych prac rolnych – od zasiewów przez żniwa po wykopki. Dopiero zimą świat przyrody usypiał i oddawał prym życiu towarzyskiemu. Wesela odbywały się więc przede wszystkim w czasie po Bożym Narodzeniu. I choć zapewne łączyły się z ogromnymi emocjami obojga przyszłych małżonków (nie zawsze zresztą dobrymi emocjami), zaryzykuję stwierdzenie, że to wcale nie młodzi byli w trakcie tego rytuału najważniejsi. Dawne wesela w znacznie większym stopniu niż te dzisiejsze należy widzieć jako wydarzenia o wielkiej wadze społecznej. Po pierwsze jeszcze do II wojny światowej (a czasem i dłużej) to rodziny decydowały o doborze przyszłych małżonków. Wesele było aktem ustanowienia nowej rodziny, która powinna mieć uzasadnieni ekonomiczne. A zatem status społeczny i majętność, interesy rodzinne i wspólnotowe odgrywały przy wyborze partnerów znacznie większą rolę niż sympatia chłopaka i dziewczyny. Małżeństwo kończyło okres zabawy, dorastania, swobody, zmieniało status społeczny. Teraz młodzi stawali się kobietą i mężczyzną, mieli być odpowiedzialni za gospodarkę, domowe interesy.


Oczepiny, Bochnia, il. Ludwik Stasiak Oczepiny, Bochnia, il. Ludwik Stasiak

Wcale nie oznacza to jednak, że łączone przez rodziny i swatki pary były zawsze nieszczęśliwe. Podczas ostatnich czerwcowych badań etnograficznych na Podhalu dwie urodzone przed wojną panie opowiadały mi o swoich mężach. Jedna wybrała go sama, bo się zakochała i, jak przyznała, była to najgorsza decyzja jej życia, bo mąż okazał się konserwatywnym, zaborczym, a przy tym nadużywającym alkoholu mężczyzną. Druga zaś poznała swojego męża dzień przed ślubem i mówiła o zmarłym już partnerze życiowym w samych superlatywach. Nie ma więc reguły…

Samo wesele było natomiast dawniej momentem budowania i podtrzymywania więzi grupowych – angażowała się w nie cała wspólnota. To tu poznawały się kolejne pary, tu załatwiano interesy, tu każdy miał swoją rolę i zadanie. Zaś rodziny młodej i młodego stawały przed wyzwaniem zaprezentowania się przed wszystkimi zaproszonymi gośćmi. I to właściwie łączy wszystkie wesela – te dawne i te całkiem współczesne. Ślub i wesele zawsze stają się momentem publicznej prezentacji. Współcześnie goście coraz mniej uczestniczą w przygotowaniu wesela, za to nie mniej oceniają – miejsce, w którym wesele się odbywa, stroje młodych, jedzenie i oczywiście muzykę. A zatem dobór tych wszystkich elementów powinien zostać dobrze przemyślany. Wesela planowane są współcześnie nie z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, lecz z zapasem co najmniej rocznym. A słyszałam też wiele historii o rezerwowaniu sali weselnej lub wymarzonej kapeli na kilka lat wprzód. Z antropologicznego punktu widzenia współczesne wesela wydają mi się właśnie takim szczególnym momentem publicznej prezentacji własnych gustów, upodobań, wartości estetycznych i światopoglądowych.

Jednym z moich ulubionych opisów wesela jest ten sporządzony przez amerykańskiego socjologa – Josepha Kotarbę. Opisując wesele swojej córki, skupił się na wyborach muzycznych, które poczynili państwo młodzi, mając na względzie różne kwestie. Wiele z utworów zabrzmiało tam bardzo intencjonalnie, by podkreślić tożsamość młodożeńców, by uhonorować członków rodziny – różnych wyznań i narodowości, by pokazać upodobania muzyczne młodych (co plasowało ich również w konkretnym kręgu, nazwijmy to, społecznym).

Para młoda, ok. 1890-1920 Para młoda, ok. 1890-1920

We współczesnych weselach uwielbiam śledzić właśnie te wybory – nie tylko zresztą muzyczne. Bo dzisiejsze wesela od tych dawnych różnią się między innymi tym, że trzeba wybierać. Może zresztą dawniej było pod pewnymi względami trochę łatwiej: wesele odbywało się w chałupie, domu, mieszkaniu albo w remizie, zapraszało się takich muzykantów, jacy byli i jadło się, co było. Dziś wszystko TRZEBA wybrać, a wybory te nie są bez znaczenia. Nie są też łatwe, bo wybierając, najpierw trzeba się zdecydować, czy zadowoleni mają być goście i którzy, czy młodzi, czy może każdy po trochu? Na pewno znają Państwo te kuluarowe narzekania gości – one też są bardzo ciekawe.

Bo kolejna różnica między dawnymi i współczesnymi weselami polega na tym, że kiedyś wszyscy weselnicy mieli ze sobą wiele wspólnego – jak już pisałam, najczęściej byli mieszkańcami jednej wsi lub miasteczka, czy nawet miasta, byli przedstawicielami tej samej lub podobnej klasy społecznej. Nawet jeśli te ramy nie były sztywne, to wszystko miało swoje ustalone miejsce. Oczywiście zdarzały się też sytuacje wyjątkowe, o czym przekonywał nas choćby Stanisław Wyspiański. Ale zderzenie dwóch światów w jego „Weselu” tylko dowodzi, że te różne społeczne światy miały swoje oddzielne uniwersa i trudno było je połączyć. Dziś na wesela przyjeżdżają goście nie tylko z różnych miast i wsi, ale także z różnych krajów, bogaci i biedni, o różnym statusie społecznym. Jakiego dokonać wyboru, by zadowolić ich wszystkich? Czy to w ogóle jest możliwe? Na pewno nie. Wesela często stają się takimi laboratoriami zderzenia i wymiany, podpatrywania i zastanowienia.

Wesele, il. W. Wodzinowski Wesele, il. W. Wodzinowski

Taką też refleksję miałam ostatnio, oglądając świetną inscenizację Moniuszkowskiej „Halki” w Teatrze Wielkim. Mariusz Treliński akcję opery przeniósł do współczesnego domu weselnego w stylu „dworkowym”, gdzieś na Podhalu. Bogatych gości z miasta witał więc wypchany niedźwiedź, a na weselu za pieniądze popisali się góralscy tonecnicy. A Halka? Jej, Jontkowi i innym „chłopom” z wersji oryginalnej została powierzona rola obsługi domu weselnego. Pokojówki, kelnerzy, kucharze przyglądali się zabawie tych „uprzywilejowanych”. Co myśleli? Tego Moniuszko nie mógł nam powiedzieć, jednak dramat Halki w tej inscenizacji nabrał jeszcze jednego znaczenia.

Jeśli więc zdarzy się Państwu w tym sezonie pójść na jakieś wesele, oczywiście przede wszystkim proszę bawić się dobrze. Ale jeśli nogi już troszkę się zmęczą, polecam moją ulubioną weselną zabawę w odgadywanie intencji organizatorów. Jakich dokonali wyborów i co chcieli nam o sobie przez to opowiedzieć? Bo że chcieli, to pewne!


Maria Małanicz-Przybylska 

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Wesele

Ostatnia aktualizacja: 05.08.2021 00:00
Pandemia pokrzyżowała plany niejednej parze młodej. Branża ślubna staje więc na głowie, by sprostać pandemicznej rzeczywistości, i wróży nowe trendy, które - jak się okazuje - wcale nie są takie nowe…
rozwiń zwiń
Czytaj także

Konkurs Chopinowski w Polskim Radiu - transmisje i serwis multimedialny

Ostatnia aktualizacja: 08.10.2021 07:29
W Warszawie trwa XVIII Międzynarodowy Konkurs Chopinowski. Polskie Radio, patron medialny wydarzenia, zaprasza na relacje, wywiady oraz na bezpośrednie transmisje z przesłuchań oraz koncertów specjalnych.
rozwiń zwiń
Czytaj także

(nie)doświadczanie wojny

Ostatnia aktualizacja: 09.03.2022 23:00
Zadaniem antropologów jest obserwowanie otaczającej ich rzeczywistości, próba zrozumienia jej poprzez podzielanie społecznego doświadczenia innych ludzi. Jednak sytuacji, która dzieje się tuż za rogiem – u naszych sąsiadów i przyjaciół w Ukrainie – nie da się zrozumieć. Nie chcę też podzielać tego doświadczenia, raczej chciałabym zrobić wszystko, by natychmiast je zakończyć. To jednak nie jest w mocy antropolożki.
rozwiń zwiń