Aktem dywersji na pewno, zdaniem rządu, jest wyrwa w torze w powiecie garwolińskim. Szef MSWiA przekazał, że ładunek wybuchowy na torach został zdetonowany za pośrednictwem doprowadzonego do niego przewodu. Marcin Kierwiński powiedział, że ze względu na dobro postępowania nie może ujawniać dalszych szczegółów.
Minister mówił, że w tej sprawie zebrano obfity materiał dowodowy, który pozwoli "szybko zweryfikować sprawców". Dodał, że zabezpieczone zostały monitoring z okolicznych kamer oraz materiały, które mogą pomóc w identyfikacji sprawców.
Drugi przypadek dywersji ma dużą dozę prawdopodobieństwa, a chodzi o uszkodzenie trakcji energetycznej na długości około 60 metrów oraz zainstalowanie na torach metalowej obejmy w okolicy Puław. Obręcz została rozerwana przez przejeżdżający pociąg. Z kolei uszkodzona trakcja uderzyła w pociąg, w którym jechało niemal pół tysiąca pasażerów.
Koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak poinformował, że akty dywersji na polskiej kolei najprawdopodobniej zostały zlecone przez obce służby.
"Zleceniodawcy postanowili rozpocząć nowy etap zagrażania infrastrukturze kolejowej. Najlepsi funkcjonariusze i eksperci ze służb specjalnych zostali skierowani do tej sprawy, żeby skutecznie dotrzeć do sprawców oraz - przede wszystkim - do zleceniodawców. Doprowadzimy do tego, żeby stanęli przed polskim sądem" - mówił Tomasz Siemoniak.
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przekazał, że powołany został specjalny zespół śledczy, który zajmie się przypadkami dywersji na torach. Prokurator generalny powiedział, że sprawę prowadzi Mazowiecki Zamiejscowy Wydział Prokuratury Krajowej.
W kontekście ujawnionych incydentów w grę wchodzą dwa przepisy Kodeksu karnego: art. 130 paragraf 7 dotyczący dywersji oraz art. 174, mówiący o usiłowaniu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
"Działamy sprawnie, a zagrożenie przewidziane w tych przepisach wiąże się z bardzo wysokimi karami - od 10 lat po karę dożywotniego pozbawienia wolności" - podkreślił minister.
Waldemar Żurek zapewnił również, że "prokuratura będzie bezwzględnie ścigać tego typu akty". Przestrzegł również "tych, którzy mają takie zamiary wobec Polski, że nie będzie miejsca na ziemi, w którym taka osoba będzie mogła się ukryć".
Jednocześnie Waldemar Żurek podkreślił, że "służby działają i nie ma powodów do paniki". Dodał, że konieczna jest "odporność państwa na różnego rodzaju próby zastraszenia".
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak zapewniał, że w kontekście reakcji na akty dywersji, wszystkie procedury zadziałały. Szef resortu poinformował, że wczoraj (niedziela 16.11) maszynista PKP Intercity o godzinie 6.40 zgłosił nierówność na torze. Jak podkreślił, informacja została natychmiast przekazana przez dyżurnego ruchu w Dęblinie prowadzącemu kolejny pociąg Kolei Mazowieckich, który zatrzymał się w miejscu zagrożenia.
"Przygotowujemy się do naprawy torów, czekamy na zakończenie procedur prowadzonych przez służby. Linia kolejowa jest przejezdna" - mówił minister.
Dariusz Klimczak podkreślił, że PLK wraz ze Strażą Ochrony Kolei prowadzą wzmożone objazdy i kontrole. "Wszystkie posterunki zostały wzmocnione, wszyscy zachowują czujność i zimną krew. Nasze służby nie dadzą się przestraszyć. Ten akt dywersji był groźny" - zaznaczył.
IAR/ho