Ponad 40 tysięcy funtów zapłacił jeden z kolekcjonerów za pierwsze wydanie opowieści o przygodach niziołka Bilbo Bagginsa. Książka pojawiła się na aukcji internetowej organizowanej przez dom aukcyjny Auctioneum w Bristolu i Bath.
Pierwsze wydanie „Hobbita” autorstwa J.R.R. Tolkiena trafiło do księgarń 21 września 1937 roku – i znacznie różni się od późniejszych wydań. Ma twardą, zieloną okładkę, na której widnieje rysunek smoka. Wtajemniczeni wiedzą, że chodzi o Smauga. Fascynujące jest także to, że wersja ta różni się treściowo od późniejszych – szczególnie jeśli chodzi o postać Golluma. W książce znajdują się również ilustracje autorstwa samego Tolkiena. Nakład z 1937 roku był niewielki – wydano jedynie ok. 1500 egzemplarzy.
"W pierwszym wydaniu nie dowiadujemy się o Gollumie wiele. Ma dwoje błyszczących oczu – to właściwie jedyny szczegół jego wyglądu" – tłumaczył profesor Thijs Porck, językoznawca i specjalista od Tolkiena z Uniwersytetu w Lejdzie.
W tej wersji Gollum jest też bardziej uprzejmy i honorowy. Po przegranym pojedynku na zagadki pomaga Bilbowi wydostać się z jaskiń goblinów. Później Tolkien przepisał ten fragment, zmieniając charakter postaci tak, by lepiej pasowała do „Władcy Pierścieni”, nad którym już wtedy zaczął pracować. Decyzja o tym, że znaleziony przez Bilba pierścień jest śmiertelnie niebezpieczny, a Gollum – złowrogim stworzeniem, zapadła stosunkowo późno.
Porck dodał, że podobny zabieg Tolkien zastosował w poemacie „Beowulf”, którego był znawcą. Tam także potwór Grendel został opisany oszczędnie – tak, by czytelnik sam mógł nadać mu najbardziej przerażające cechy. Dopiero w późniejszym wydaniu Tolkien uzupełnił opis Golluma, m.in. o jego rozmiary, tak by w oczach czytelnika bardziej upodobnić go do Hobbita – którym zresztą sam kiedyś był.
Ponad 40 tysięcy funtów - tyle zapłacił kolekcjoner za pierwsze wydanie "Hobbita", bardzo odmiennego od późniejszego. Zdjęcie: Cancer Research UK
Licytacja rozpoczęła się od kwoty sześciu tysięcy funtów. Zakończyła się na 43 tysiącach, po 45 przebiciach. Ani wysoka cena, ani zacięta walka nie dziwią tolkienowskich kolekcjonerów. Jeszcze droższe są egzemplarze podpisane przez samego autora – a tych jest wyjątkowo mało.
"Tolkien podpisywał książki tylko dla przyjaciół i rodziny. Nie rozdawał autografów. Największy problem to w ogóle znaleźć taki egzemplarz. A jeśli się uda – trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu kilkuset tysięcy funtów" – podkreślał w rozmowie z londyńskim korespondentem Polskiego Radia Bernd Greisinger, właściciel tolkienowskiego muzeum w szwajcarskiej wiosce Jenins.
Jeszcze jeden egzemplarz z 1937 roku wcześniej trafił w ręce Adama Carsleya – właściciela sklepu Cancer Research UK w Dundee, w Szkocji. Książka została wystawiona na sprzedaż na eBayu, gdzie przyniosła ponad 10 tysięcy funtów – zasilając cele charytatywne.
IAR/well.pl/bs