Wanda Pawełek odwiedziła powodzian, którzy borykają się z tym problemem:
Jesteśmy w Trześni, pan uprząta te śmieci po powodzi.
- Zabraliśmy padłego psa z posesji.
Jak tutaj wygląda sprawa odbioru śmieci?
- Ludzie stracili wszystko i systematycznie sprzątają dom,  później stodołę, stajnię i tych śmieci przybywa. Trochę za późno te  śmieci zaczęli zbierać, bo dopiero w zeszłym tygodniu przyjechali. Dwa  tygodnie po drugiej powodzi. Tego jest strasznie dużo, więc powinno być  więcej śmieciarek, kontenerów.
Pani jest mieszkanką Sokolnik, nie boi się pani jakiejś epidemii?
- Ja już się niczego nie boję, nie ma kto tego sprzątnąć. Mąż  80-letni i ja, chora na nogi, nie mam już siły.
Tuż przy wjeździe do Zalesia Gorzyckiego są niewyobrażalne góry  śmieci, dużo ich jeszcze jest na terenie wsi?
- Jest jeszcze, ale gdzie mają w tej chwili te śmiecie składować?  Będą one chyba utylizowane, ktoś je spryska. No, chyba nie będzie  tragedii.
Straszliwie cuchną. Od dawna zalegają?
- Od dwóch tygodni, bo to popowodziowe śmieci. 
Pewnie, że się  boję, mam maleńkiego wnusia 3-miesięcznego, drugiego 4 lata, boję się,  że im te śmieci mogą zaszkodzić.
Marian Grzegorzek – wójt gminy Gorzyce: - Już wywieźliśmy  około 2,5 tysiąca ton odpadów, pewnie drugie tyle zalega na terenie  naszej gminy, ponieważ część składowisk odmówiła przyjmowania ze względu  na wyczerpanie się limitu odpadów. Czasowo podjąłem decyzję, że  przetrzymujemy na naszym terenie te odpady wielkogabarytowe, bo to są  całe wyposażenia domów: meble, lodówki itd.
Od dzisiaj jest umowa z  firmą ze Stalowej Woli, która będzie te odpady segregować i odstawiać na  składowiska. Potrwa to na pewno nie tygodnie, a miesiące.