W 2010 roku Marek Krajewski porzucił pierwszego głównego bohatera swoich powieści. Eberhard Mock został zastąpiony przez Edwarda Popielskiego, a pojawienie się tego rozpoczęło też cykl lwowski w twórczości pisarza.
Powieść "W otchłani mroku" rozpoczyna kolejną trylogię. Jest ona też czwartą książką o Popielskim, ale pierwszą z nowego cyklu, tym razem wrocławskiego. - Bohaterem moich książek, jak słusznie zauważają recenzenci i czytelnicy, jest miasto - mówi w Czwórce Marek Krajewski. - Tomem "W otchłani mroku" rozpoczynam trylogię w polskim Wrocławiu tuż po wojnie. To już nie jest Breslau. 
Wrocław 1946 roku, opisany w książce Krajewskiego, to miasto niezwykle ciekawe, choć leżące w gruzach. Jak mówi autor, z jednej strony Wrocław był straszny - spod ruin wydobywa się trupi smród, hordy  szczurów przemierzają miasto, szwendają się watahy bezpańskich psów, są zdegenerowani  młodzi ludzie, sieroty wojenne napadające bezbronnych przechodniów,  maruderzy sowieccy i żołnierze radzieccy hańbiący kobiety, grabiący co  jest możliwe, szabrownicy i ich ubeccy mocodawcy. Ale była też ta radosna strona miasta - lokale, dancingi, knajpy, wzrastał przyrost naturalny, ludzie się kochali, mnożyli. W takiej scenerii Edward Popielski rozpoczyna śledztwo, które ma zdemaskować agenta UB, a które prowadzi go w ciemne rejony.
- Pokazany jest obraz czerwonoarmistów, obraz epoki. W moim kryminale  znamy winnego zbrodni, jednak interesujące jest to, jak detektyw dochodzi do jego  odnalezienia i ukarania - mówi Marek Krajewski. - Nie wyobrażam sobie  pisania powieści, w których zło nie zostaje ukarane.
Książka "W otchłani mroku" zaczyna się w XXI wieku i przez retrospekcje  cofa się do czasów powojennego Wrocławia. - Ja lubię kompozycję  klamrową, to chwyt literacki, który mi bardzo odpowiada. Często się do  niego uciekam. Tak było w każdej mojej powieści - prolog i epilog  rozgrywają się w innym czasie niż główny nurt opowieści - zdradza gość  "Kontrkultury". - Tak samo jest i tu tylko prolog jest potrojony i są  też trzy małe epilogi - dodaje.
Marek Krajewski urodził się we Wrocławiu, tam się wychował i tam mieszka. Jak twierdzi, zna każde podwórko swego ukochanego miasta, co sprawia, że nie musi szukać zbyt wielu materiałów źródłowych. Przy pracy nad "W otchłani mroku" korzystał z księgi adresowej Wrocławia i "Kalendarium historii Wrocławia z lat 1945-50", gdzie autor Jakub  Tyszkiewicz śledzi dzień po dniu historię miasta odzwierciedloną w  doniesieniach prasowych. Bezcenne okazały się też wspomnienia i opowieści ludzi, którzy pamiętają tamten czas.
(pj)