Kultura

Bracia Karamazow

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2007 12:14
Rozmach poruszanych przez Dostojewskiego zagadnień z pewnością dodał skrzydeł reżyserującemu, przede wszystkim litteraturę niemiecką, Lupie.

''

Paul Evdokimov, prawosławny teolog i jeden z najbardziej znanych interpretatorów twórczości Dostojewskiego, napisał kiedyś, że powieści wielkiego Rosjanina nie nadają się do wystawienia na scenie. I rzeczywiście, udanych scenicznych interpretacji dzieł Dostojewskiego było niewiele.

Większość reżyserów i aktorów, próbując poradzić sobie z przepaściami ludzkiej duszy, które wnikliwie opisuje autor Zbrodni i kary, po prostu przegrywa. A trudno wszak znaleźć dzieło trudniejsze, niż Bracia Karamazow, ostatnią powieść Dostojewskiego, w której pojawiają się wszystkie problemy, jakie pisarz kiedykolwiek analizował, a której nie skończył – zamierzona druga część nie powstała. I właśnie dlatego tak wielkim wydarzeniem była wspaniała inscenizacja Krystiana Lupy w krakowskim Teatrze Starym, której premiera odbyła się 10 i 11 kwietnia 1990 roku. Po zdjęciu przedstawienia z afisza dwa lata później zostało ono wznowione w 1999 roku – bardzo niezwykły los bardzo niezwykłego spektaklu.

Będąc pracownikiem obsługi widowni Teatru w okresie, kiedy spektakl przeżywał swoją drugą młodość, mogłam obserwować wzruszenie, z którym aktorzy powracali do granych niegdyś roli, a które sprawiało, że stawali się nagle o dziesięć lat młodsi. Było to widoczne zwłaszcza w przypadku Pawła Miśkiewicza, brawurowo grającego Aloszę pomimo pierwszych siwych włosów, czy Zbigniewa Rucińskiego, w którego wyglądzie z młodego zawadiaki Dymitra zostało naprawdę niewiele – a przecież, dopóki trwał spektakl, w ogóle się tego nie zauważało. Przedstawienie jest prawdziwych pokazem znakomitego warsztatu polskich aktorów. Jan Peszek w roli Fiodora Karamazowa stworzył z pewnością jedną ze swoich najlepszych kreacji. To samo można powiedzieć o Janie Fryczu, który – co przecież może wydawać się niemożliwe – uczynił z Iwana Karamazowa postać z krwi i kości, nie odejmując ani odrobiny powadze wygłaszanych przez niego wątpliwości. A to tylko niektóre role z zapadających w pamięć. Nie można przecież nie wymienić Piotra Skiby – Smierdiakowa, Katarzyny Gniewkowskiej – Gruszy, czy Beaty Fudalej – Lisy.

Kolejnym, bardzo ważnym aktorem w dokonanej przez Lupę adaptacji jest czas. Spektakl (jak wiele przedstawień reżysera) trwa ponad 7 godzin i jest rozbity na dwa „wieczory”. To nietypowe w teatrze, który od swoich antycznych początków zwykł przecież trwanie kondensować. W krakowskim przedstawieniu jednak, jak opisywał zachwycony Grzegorz Niziołek z „Teatru”, „ogląda się pod mikroskopem każdą cząstkę czasu”. Zabieg Lupy umożliwia przede wszystkim dokładne wsłuchanie się w to, co do powiedzenia mają postaci. „Dziwimy się i zachwycamy aktorami, którzy mówią. Tak, mówią! I którzy żyją, i którzy mamroczą coś, ale nigdy nie sprawiają wrażenia, że recytują wyuczone zdania. I nie możemy uronić nawet strzępka tego, co mówią” – pisał recenzent z francuskiego Le Figaro. W adaptacji, której dokonał Lupa, wybrzmiewają bowiem wszystkie najważniejsze słowa, jakie wypowiadają bohaterowie Dostojewskiego. Zdania o konieczności Boga dla funkcjonowania świata, o problemie zła, tragedii ateizmu, o naturze świętości i grzechu. I wszystkie te najważniejsze wypowiedzi, paradoksalnie, padają poza centrum sceny – gdzieś w bocznych przejściach, w drzwiach, jak gdyby reżyser chciał zabezpieczyć się przed patosem, jakby chciał podkreślić, że ważne kwestie rozstrzygają się w na pozór mało ważnych momentach, z których składa się ludzkie życie.

Centralną rolę grają również zawsze ważne w przedstawieniach Lupy przestrzeń i światło. Tak jak w reżyserowanym wcześniej wrocławskim Immanuelu Kancie, także i w Braciach... charakterystyczna czarna pochłaniająca światło siatka dzieli scenę na trzy plany: proscenium, pokój (mogący przesuwać się w stronę widza, niemal „nacierając” na niego niektórymi scenami) i tło. Można zatem, dzięki odpowiedniemu operowaniu światłem, w ułamku sekundy scenę spłycać i pogłębiać. Z tych właściwości swojej scenografii Lupa potrafi znakomicie korzystać, w mgnieniu oka przenosząc widza z monastyru Zosimy do domu Karamazowów czy pokoju Katii, a czasami tworząc nieruchome obrazy, które na długo zostają w pamięci widza. To także na osiąganym dzięki czarnej płaszczyźnie niemal caravaggiowskim kontraście światła i ciemności opiera się dramatyzm niektórych scen, a na swoistej feerii świateł wieńcząca pierwszą część uczta w Kanie Galilejskiej.

Przedstawienie Lupy jest, w duchu analizy Bachtina, polifoniczne. Żaden z głosów, które pojawiają się na scenie nie ma przewagi nad innymi. Jest to zamierzona interpretacja: „wszystkie najważniejsze problemy ludzkości są nierozwiązywalne” – głosi na pierwszej stronie programu cytat z C.G. Junga (skądinąd mistrza Lupy). I chociaż znający na pamięć Biblię i oczekujący Paruzji Dostojewski prawdopodobnie tak nie uważał, widz powinien nad propozycją Lupy przynajmniej się zastanowić. Jest to, bądź co bądź, jedna z niewielu udanych prób zmierzenia się z rosyjskim pisarzem w polskim teatrze ostatnich lat – jak zwierciadło odbijająca zresztą niestety praktycznie jedyny obecny na polskich scenach światopogląd.

Wydaje się, że polski teatr, rządzony przez znakomitych rzemieślników, od dawna czeka na mogącą go poruszyć ideę. Rozmach poruszanych przez Dostojewskiego zagadnień z pewnością dodał skrzydeł reżyserującemu przede wszystkim literaturę niemiecką Lupie. Żałuję, że, jak dotąd, nie pojawiła się w polskim teatrze żadna inna, warsztatowo równie znakomita interpretacja Dostojewskiego. Bo przecież nie był nią zaadaptowany przez Jarzynę Idiota w warszawskim Teatrze Rozmaitości, ani tym bardziej Zbrodnia i kara z Maciejem Stuhrem w roli głównej, jaka pojawiła się kilka lat temu w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Rdzeniem pism Dostojewskiego pozostaje bowiem problem chrześcijaństwa i to w tym kluczu należy go czytać, aby zachował swoją siłę. Wydaje się, że nie uszło to uwagi Lupy; w rozmowie z Grzegorzem Niziołkiem stwierdził, że religia, która wytworzyła kulturę europejską jest łonem, z którego nie wolno się nam wyrywać. „Takie próby są zabójcze, kończą się uzurpacją, błędem, duchową hochsztaplerką” – stwierdził.

Irena Musiał

Bracia Karamazow, reżyseria, adaptacja, scenografia: Krystian Lupa, Narodowy Teatr Stary w Krakowie, premiera 10 i 11 kwietnia 1990, wznowienie 1999.

 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Petr Zelenka - BRACIA KARAMAZOW

Ostatnia aktualizacja: 29.01.2009 11:29
Czescy aktorzy z teatru Dejvickie Divadlo przyjeżdżają do Nowej Huty, by wziąć udział w festiwalu teatralnym. Mają wystawić Braci Karamazow w reżyserii Lukasza Hlavicy na podstawie ostatniej powieści Fiodora Dostojewskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Między sztuką a życiem

Ostatnia aktualizacja: 06.02.2009 11:09
Dziś na ekrany polskich kin wchodzi najnowszy film Petra Zelenki „Bracia Karamazow”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Petr Zelenka - "Bracia Karamazow"

Ostatnia aktualizacja: 28.04.2009 13:17
Najnowszy film Petra Zelenki, twórcy m.in. "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie", to współczesna polsko-czeska opowieść o miłości, zdradzie i zbrodni, do której punktem wyjścia jest powieść Dostojewskiego i jej teatralna adaptacja.
rozwiń zwiń