Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Najtrudniej podzielić się symbolem... A może nie? 

Ostatnia aktualizacja: 17.09.2020 09:22
Wspaniała i nieodżałowana antropolożka profesor Zofia Sokolewicz powiedziała mi kiedyś (a zapamiętałam to zdanie bardzo dobrze), że ludziom najtrudniej jest dzielić się symbolami. Mogą dzielić się chlebem, dachem nad głową, ale symbolami nie.
Pokojowy protest Białorusinów. Mińsk, 22 sierpnia 2020.
Pokojowy protest Białorusinów. Mińsk, 22 sierpnia 2020.Foto: Shuttrstock/Alex_Bar

Kiedy to mówiła, odnosiła się do sytuacji na Bałkanach po rozpadzie Jugosławii. Niestety miała ogromnie dużo racji – szczególnie symbole narodowe, kiedy są wykorzystywane jako oręże nacjonalizmu, bywają zazdrośnie strzeżone, mogą stawać się przedmiotem walk ideologicznych, a nawet (jak pokazał przykład bałkański) wojen. 

Wierzę jednak głęboko, że czasami jest inaczej. To znaczy, że są takie symbole, którymi chętnie się dzielimy, które przekraczają granice państwowe, bariery językowe i mogą służyć różnym ludziom do wyrażania swoich poglądów, nie wzbudzając przy tym niczyjej zawiści.

Wyrwij murom zęby krat
Zerwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Do takiej myśli natchnęła mnie piosenka „Mury”, którą zapewne większość Polaków zna z twórczości Jacka Kaczmarskiego i kojarzy ją z Solidarnościowymi ruchami oporu przeciwko komunistycznej władzy w latach 80. XX w. Słowa piosenki wyrażały wiarę w siłę społecznej solidarności, w zwycięstwo i możliwość stworzenia lepszego, wolnego świata. Co zresztą się stało.

Dziś piosenka „Mury rozbrzmiewa jednak najczęściej nie w języku polskim, tylko po białorusku w tłumaczeniu Andreja Chadanowicza. Stała się jednym z hymnów, protest songów białoruskiej opozycji w walce z Łukaszenką i to jeszcze przed sfałszowanymi wyborami. Refren wyraża właściwie tę samą treść – znów chodzi o wolność i nowy lepszy świat. Znów nadawcą komunikatu jest społeczeństwo a odbiorcą władza (białoruski „dyktator"). 

Razbury turmy mury!
Prahnieš svabody - do biary!
Mur chutka ruchnie, ruchnie, ruchnie
I pachavaje śviet stary!

„Mury” śpiewają protestujący na ulicach Mińska demonstranci. Śpiewają je też białoruscy artyści, by wyrazić wsparcie dla protestujących. W sierpniu swoje wykonanie „Murów” pod bramą stoczni w Gdańsku zarejestrowała białoruska wokalistka mieszkająca w Polsce Nasta Niakrasava.

Niezwykle poruszająco wykonała ona tę pieśń także podczas koncertu „Białoruś na Ethno Porcie” zamykającego poznański festiwal folkowy 6 września. Polska publiczność nagrodziła artystkę gromkimi brawami – nikt nie poczuł się urażony „pożyczeniem“ symbolu.

Więcej, również Polacy śpiewają „Mury“ dla Białorusinów. Artyści z Wrocławia postanowili wesprzeć naszych wschodnich sąsiadów, rejestrując wykonanie tej pieśni w dwóch wersjach językowych. Inicjatorem akcji był dyrektor Teatru Capitol Konrad Imiela: „Białorusini też śpiewają »Mury« na demonstracjach, a ta pieśń odwołuje się przecież bezpośrednio do polskich doświadczeń, była naszym najmocniejszym hymnem w tamtych czasach. Poprosiłem pochodzącego z Białorusi Saszę Reznikowa – kiedyś pracował z nami w Capitolu, dziś jest aktorem Teatru Muzycznego w Gdyni – o nagranie prawidłowej wymowy »Murów« po białorusku. Sasza zrobił więcej: przyjechał do Wrocławia, to on śpiewa białoruski refren pieśni”.  


Kaczmarski Jacek - poeta, pieśniarz. Kaczmarski Jacek - poeta, pieśniarz.

Uczniowie i pracownicy Warszawskiej Szkoły Filmowej Macieja Ślesickiego również nagrali swoje wykonanie białoruskich „Murów” i jednocześnie wzywali wszystkich Polaków do wyrażenia gestu poparcia i solidarności z Białorusią poprzez nagranie swoich wersji pieśni. Akcję nazwali #SignUp4Bielarus | Nie bądź obojętny!

„Mury” śpiewają też zwykli ludzie biorący udział w protestach poparcia dla Białorusinów w różnych miastach Polski. Bardzo się cieszę, że dzielimy się tym symbolem. Można jednak się zastanowić, czemu tak chętnie to robimy? Czy bez oporów „wypożyczylibyśmy” również inny symbol? A może „Mury” wcale nie są nasze? Albo przynajmniej nie są tylko nasze? Ja – wychowana w duchu Solidarnościowego mitu, zawsze byłam przekonana, że pieśń Jacka Kaczmarskiego jest absolutnie nasza. Dlatego ogromnie się zdziwiłam, kiedy w 2017 roku śledziłam manifestacje na ulicach Barcelony towarzyszące referendum w sprawie niezależności Katalonii i usłyszałam tłum śpiewający NASZE „Mury” po katalońsku. Oczywiście natychmiast zaczęłam szukać przyczyny i odkryłam, że „Mury” jednak bardziej są hiszpańskie niż polskie. Autorem tego utworu, którego oryginalny tytuł brzmi „L’Estaca” („Przyłącz się”) był kataloński pieśniarz Lluís Llach. Pieśń powstała w 1968 roku i była, owszem, protest songiem, ale skierowanym przeciwko dyktaturze generała Franco. Wzywała więc hiszpańskich obywateli do solidarnego i zjednoczonego stawienia oporu władzy. (To zresztą ciekawe, że pieśń u swych korzeni wzywająca Hiszpanów do jedności w 2017 roku stała się symbolem rozłamu i ruchów separatystycznych).

Jako hymn Solidarności w polskiej wersji językowej ten utwór zrobił być może największą światową karierę. Ale warto zauważyć, że stawał się symbolem walki o wolność w wielu różnych kontekstach. Na przykład w 2011 roku w arabsko brzmiącej wersji zasłynął jako dźwiękowy sygnał rewolucji w Tunezji.

Wzywa też do sportowej walki francuską drużynę rugby z Perpignan w południowej Francji. A popularność tej melodii sprawiła, że również bywa ona wykorzystywana jako standard do improwizacji jazzowych i folkowych

Czyj więc to symbol? Może uznajmy, że nie ma sensu odpowiadać na to pytanie. Niech ten wyjątkowy przykład zgodnego dzielenia się symbolem stanie się dobrym znakiem i niech pozwoli Białorusinom zwyciężyć i obalić dyktaturę Łukaszenki. A potem niech zagrzewa do walki i innych bojowników o wolność i demokrację!

dr Maria Małanicz-Przybylska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.



Czytaj także

Masła nie sprzedom

Ostatnia aktualizacja: 03.09.2020 08:44
– Dla mnie zawsze najważniejsze zdrowie i zgoda w rodzinie, te dwie rzeczy. My żyjemy już pięćdziesiąt trzy lata ze sobą – bywało różnie, bieda była, a jakoś dało się to wszystko pogodzić. Jak teraz patrzę na ludzi, to nie ma takiej zgody...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Hejnał i strzała

Ostatnia aktualizacja: 10.09.2020 09:51
Było to w czasach, kiedy – jak to w jednej z rozmów z Piotrem Kędziorkiem powiedziała członkini zespołu Babooshki – „jeszcze nie trzeba było myć rąk”, a przynajmniej nie trzeba było przy tym używać płynu odkażającego, ba!, można było swobodnie gdzieś pojechać czy polecieć, a nawet wyprawić się konno.
rozwiń zwiń