Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Wyśpiewajmy jasność, zaśpiewajmy mrok

Ostatnia aktualizacja: 17.12.2020 10:00
Pierwszymi zajęciami, jakie prowadziłam dla studentów na Uniwersytecie Warszawskim, były konwersatoria poświęcone tradycji. Zaczęłam je 9 lat temu i od tamtego czasu kolejne grupy studentów wspólnie ze mną zastanawiają się, czym jest tradycja, gdzie można jej szukać w nowoczesnym świecie i czemu żyjemy coraz mniej tradycyjnie.
Kartka bożonarodzeniowa Krakowskiego Komitetu Okręgowego Towarzystwa Popierającego Budowę Publicznych Szkół Powszechnych, 1937-1939.
Kartka bożonarodzeniowa Krakowskiego Komitetu Okręgowego Towarzystwa Popierającego Budowę Publicznych Szkół Powszechnych, 1937-1939.Foto: POLONA

Każdy kolejny kurs zawsze zaczynam od luźnej rozmowy dotyczącej potocznych wyobrażeń dotyczących tradycji. I zawsze… bez pudła… jako niezaprzeczalny przejaw wciąż żywej i ważnej tradycji studenci podają… Boże Narodzenie. 

Z jednej strony wcale nie powinno to dziwić – faktycznie bez względu na przekonania i wiarę większość osób w Polsce w jakiś sposób w tym czasie świętuje. Z drugiej strony zawsze w grudniu pojawiają się wypowiedzi i teksty prasowe ubolewające, że święta zatraciły swój prawdziwy sens, że dziś sprowadzają się przede wszystkim do kupowania prezentów, objadania się i oglądania telewizji. Uległy sekularyzacji i komercjalizacji, stały się maszynką do wyciągania pieniędzy z kieszeni zwykłych ludzi – narzekają niektórzy.

Promyk jasności w mroku


Ale nawet w tej współczesnej formie Boże Narodzenie dla większości z nas jest z różnych powodów ważne. Świętej pamięci prof. Anna Zadrożyńska wielokrotnie mówiła, że nie należy zżymać się na te wszystkie „nowe” zwyczaje świąteczne. W gruncie rzeczy, przekonywała antropolożka, one także składają się na istotę święta, którą jest odwracanie rzeczywistości, oszołomienie, a także pewne marnotrawstwo. Świąteczne galerie handlowe, świecące uliczne ozdoby, prezenty, kiczowate Mikołaje i nic nierobienie są współczesnymi manifestacjami odwiecznych ludzkich potrzeb i wynikających z nich praktyk. 

Być może to psychologiczna mądrość naszych przodków kazała im w ten najmroczniejszy czas przesilenia zimowego zawieszać codzienność, aby chwile, kiedy noc panuje nad dniem, kiedy brak nam słońca i ciepła, rozświetlać wesołością, zabawą. Taki na przykład był sens obchodzonych przez dawnych Słowian Szczodrych Godów, które zwiastowały zwycięstwo światła nad mrokiem, przynosiły ludziom nadzieję. Obchodzone w grudniu rzymskie saturnalia, podczas których ucztowano i bawiono się, oddając cześć bogowi zasiewów, były jednocześnie świętem pojednania i równości – nawet niewolnicy mieli prawo się bawić. Nie mam wątpliwości, że nam, współcześnie żyjącym ludziom przerwa od codzienności w ten mroczny grudniowy czas jest tak samo potrzebna jak naszym przodkom. A może nawet jeszcze bardziej? Skoro żyjemy coraz mniej tradycyjnie, może już tylko to grudniowe zatrzymanie czasu przypomina nam o odwiecznej cykliczności życia, świata.

W okresie świąt Bożego Narodzenia dokonujemy wielu przewartościowań i „odwróceń”. Nie chodzi tylko o to, że przestajemy pracować, że spędzamy więcej czasu z bliskimi, że wydajemy więcej pieniędzy i więcej jemy – choć to też ważne treści. W tym czasie robimy też takie rzeczy, na które kiedy indziej nie znajdujemy czasu, uwagi ani chęci. Zjemy karpia w galarecie, ucieszymy się z piątych wełnianych skarpet, weźmiemy w nawias rodzinne animozje i uściskamy nieulubionego wuja. Ale może też przypomnimy sobie, że są takie osoby, do których dzwonimy tylko ten jeden raz w roku. Wiele osób angażuje się w przygotowanie Szlachetnej Paczki lub inne działania charytatywne, w związku z czym też wiele osób w grudniu otrzymuje pomoc.

Dla mnie – antropolożki muzyki interesujące jest też to, że w grudniu znacznie więcej i chętniej śpiewamy. No bo można nie być szczególnie muzykalnym, ale… nie można nie lubić i nie znać kolęd. Kolędy, pastorałki, amerykańskie i rodzime świąteczne piosenki wypełniają naszą grudniową audiosferę, zawieszając muzyczne gusty i preferencje. Kto nie lubi „Last Christmas”, niech pierwszy rzuci kamień. W przestrzeni publicznej, w mediach, w sklepach, w domach, a od Pasterki także w kościołach – zewsząd płyną do nas świąteczne melodie. A my się im poddajemy i płyniemy razem z nimi. Dla wielu Polaków to jedyne piosenki, które w ogóle zdarza im się śpiewać.
Pieśni i piosenki na Boże Narodzenie to zresztą także nasza europejska tradycja sięgająca średniowiecza. I od dawna te śpiewane grudniowe dźwięki opowiadały nie tylko biblijną historię Narodzenia Pana, ale też były rodzajem komentarza, opisu otaczającego świata, wyrazem pewnych przekonań, manifestem narodowym, a nawet politycznym. W dawnych kolędach da się odnaleźć różne wątki apokryficzne, a także masę uprzedzeń i stereotypów, na przykład dotyczących obcych – Żydów, Cyganów. Pastorałki, nazywane kolędami domowymi, odnosiły się do tego, co familiarne, znane. Śpiewane na wsiach często zmieniały teksty, opowiadając o konkretnych mieszkańcach czy lokalnych wydarzeniach. Fryderyk Chopin wyrażał swoją tęsknotę za krajem, umieszczając melodię „Lulajże Jezuniu” w swoim Scherzu h-moll. Kolędy śpiewali żołnierze w czasie I i II wojny – czasami zmieniając tekst:

Dzisiaj w Londynie, dzisiaj w Londynie, wesoła nowina.
Tysiąc bombowców, bombowców tysiąc – wraca znad Berlina.
Hitler się wścieka, Göring ucieka,
Polacy śpiewają, bombami rzucają: cuda – cuda wyprawiają.

Twórcy współczesnych kolęd także czasami za pomocą idiomu i kontekstu bożonarodzeniowego próbują zwrócić uwagę na ważne społecznie sprawy. Jedną z najciekawszych takich nowych kolęd była ta nagrana przez Grzegorza Turnaua i Magdę Umer w 2016 roku –„Kolęda dla tęczowego Boga”.

Artyści poruszeni wojną w Syrii, a także pozostawiającą wiele do życzenia polityką dotyczącą uchodźców, postanowili zwrócić uwagę słuchaczy na dramatyczny los wielu dzieci świata. W metaforyczny sposób krytykowali też działania polityków.

Nie zawsze jednak odniesienia do współczesności muszą nieść aż tak dramatyczny przekaz. Wszystkim Państwu gorąco polecam cały zestaw adwentowych piosenek firmowany przez Czesława Mozila. Artysta zaprosił do współpracy grajków przyszłości – a więc dzieci z różnych miejscowości i szkół, które uczą się grać lub śpiewać, i razem z nimi nagrał 24 kolędy (po jednej na każdy dzień adwentu). Sądzę, że słuchanie ich przypadnie do gustu i dzieciom i rodzicom. Pozwoli się uśmiechnąć, ale też zastanowić, co w świętach jest ważne, a co nie całkiem… i czy kalendarz adwentowy jest dobrym środkiem wychowawczym do ćwiczenia silnej woli.



W tym dziwnym 2020 roku, który upłynął pod znakiem pandemii, zawieszenie codzienności wydaje mi się nad wyraz potrzebne. Choć… święta będą inne niż zwykle. Spędzimy je w mniejszych gronach, może skromniej, niektórych zabraknie. Mam jednak nadzieję, że nie zabraknie kolędy. Samo słowo kolęda oznaczało dawniej nie tylko pieśń bożonarodzeniową, ale także zwyczaj odwiedzania się, obdarowywania i składania życzeń. Dziękując wszystkim czytelnikom moich felietonów za ten wspólnie spędzony rok, wykorzystam tę wieloznaczność „kolędy”. Życzę Państwu, żeby minęła ciemność i przyszła jasność, żeby kolejny rok był zdecydowanie lepszy niż ten mijający. A w prezencie chcę się z Państwem podzielić jeszcze jedną kolędą – oczywiście też współczesną, też odnoszącą się do aktualnych wydarzeń i też dotyczącą pewnej polskiej świątecznej tradycji. Potoczna wiedza podpowiada nam, że przy świątecznym stole lepiej nie rozmawiać na tematy drażliwe, absolutnie zabroniona jest polityka, ukrywane kłopoty i smutki. Ale skoro te nadchodzące święta i tak będą inne, bardziej kameralne, może warto z tą akurat tradycją zerwać i… porozmawiać także o tym, co nas boli.

dr Maria Małanicz-Przybylska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Teorbaniści

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2020 10:00
Dzisiaj o dworskich czy magnackich związkach z historyczną muzyką tradycyjną. O teorbanistach z XVIII i XIX wieku.
rozwiń zwiń